GALERIA
Na tegorocznym festiwalu w Opolu Kayah miała wystąpić jako gość Maryli Rodowicz. Królowa polskiej piosenki obchodzi jubileusz 50-lecia obecności na scenie i z tej okazji postanowiła zaprosić do zaśpiewania jej piosenek kilkoro zaprzyjaźnionych artystów. Tuż po tym, jak Kayah przyjęła zaproszenie koleżanki, propozycja występu została anulowana.
- Dotarły do mnie nieoficjalne informacje z telewizji, że Kurski powiedział "po moim trupie". W TVP jest cenzura, słyszeliśmy i o innych artystach, na których się Kurski nie zgadza - powiedział wówczas Tomasz Grewiński, menadżer Kayah, w rozmowie z serwisem "Gazety Wyborczej".
Od tego momentu kolejni artyści zaczęli lawinowo rezygnować z udziału w opolskim festiwalu. Nic więc dziwnego, że Kayah zaczęła być traktowana jako osoba stojąca na czele tego bojkotu. Ona sama jednak uważa, że nikogo nie namawiała do buntu. Co tak naprawdę wydarzyło się za kulisami "festiwalu niezgody"?
Zobacz także: Jakubik o wyrzuceniu z Opola: "Nie pchaliśmy się na festiwal. Kazali nam stworzyć alternatywny teledysk!"
Jej poglądy nie spodobały się TVP
Czym Kayah tak bardzo podpadła Jackowi Kurskiemu? Wszystko przez jej polityczne zaangażowanie i publiczne komentarze, które, jak się okazało, wystarczyły, aby przyćmić dokonania artystyczne wokalistki. Jak sugerowały media, głównym powodem cofnięcia zaproszenia miał być fakt, że piosenkarka pod koniec września ub.r. przemawiała na manifestacji Komitetu Obrony Demokracji pod hasłem "Jedna Polska - dość podziałów".
Stwierdziła wówczas, że nie godzi się na dzielenie Polaków na lepszy i gorszy sort. Dodała też, że wspiera Czarny Protest przeciw omawianemu wtedy w Sejmie obywatelskiemu projektowi ustawy zaostrzającej przepisy antyaborcyjne. W programach informacyjnych TVP z kolei manifestacje KOD-u są przedstawiane w negatywnym świetle.
Nie wszyscy mogą pozwolić sobie na krytykę
W najnowszym wywiadzie w tygodniku "Wprost" Kayah potwierdziła słowa swojego menadżera, że to właśnie Kurski zablokował jej występ w Opolu. Dodała również, że doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że nie wszyscy mogą sobie pozwolić na publiczną krytykę decyzji prezesa TVP.
- Miałam informację, że mimo zaproszenia mnie przez Marylę, TVP nie zgodziła się na mój występ. Ja i mój menadżer jesteśmy długo w branży, znamy reżyserów, producentów telewizyjnych, dziennikarzy i redaktorów. Oni byli bardzo zawstydzeni decyzjami, które zapadły, wielu z nich doświadcza tego na co dzień i im się to nie podoba. Nie mogą jednak głośno o tym mówić, bo obawiają się, że stracą pracę - powiedziała.
Ingerencji było więcej
W dalszej części wywiadu Kayah przyznała, że opolski festiwal nie jest pierwszą imprezą, w którą ingerują władze Telewizji Polskiej.
- Wiedziałam o tym, że wcześniej TVP zerwała współpracę choćby z Krystyną Jandą, ona sama o tym otwarcie mówi. Całkiem niedawno wycięto Natalię Przybysz z retransmisji koncertu "newOsiecka". To są fakty. Solidaryzuję się też z kolegami z teatrów, do których wchodzi polityczna gra i brutalnie niszczy wspaniałe, budowane przez wiele lat zespoły - powiedziała na łamach tygodnika "Wprost".
Nie ma zgody na cenzurę
Wokalistka przyznała, że nie godzi się na cenzurę i to dlatego otwarcie skrytykowała w tym roku opolski festiwal. Choć wierzyła w solidarność środowiska artystycznego, nie spodziewała się, że aż tak wielu kolegów pójdzie w jej ślady i zrezygnuje z udziału w imprezie. Nie chce jednak, aby nazywano ją prowodyrką bojkotu i osobą, która w jakikolwiek sposób podjudzała do buntu.
- Nie namawiałam nikogo do bojkotu Opola, to były indywidualne decyzje artystów. Ale niesamowicie się to potoczyło. Środowisko artystyczne pokazało, jak ważna jest wolność przekonań, że nie ma zgody na cenzurę, przecież już to przerabialiśmy. Czy naprawdę za tym tęsknimy? - podsumowała w tym samym wywiadzie.