Katastrofa statku Costa Concordia. Francesco Schettino - jedyny winny czy kozioł ofiarny?
Całą odpowiedzialnością za głośną katastrofę wycieczkowca Costa Concordia obarczono kapitana. Media rozpisywały się zwłaszcza o jego niechlubnej ucieczce z tonącego statku oraz o fakcie, że na pokładzie miała towarzyszyć mu mołdawska tancerka, której nazwisko nie widniało na liście pasażerów.
Dwuczęściowy film dokumentalny Katastrofa statku Costa Concordia do zobaczenia już w poniedziałek o 19:50 w Telewizji WP.
W piątek 13 stycznia 2012 r. doszło do katastrofy statku Costa Concordia, jednego z największych wycieczkowców pływających po światowych wodach. Zbudowana zaledwie sześć lat wcześniej Costa Concordia kosztowała aż 400 milionów euro i zdawała się być niezatapialna. Mimo to zatonęła w płytkich wodach po zahaczeniu skały u wybrzeży Toskanii.
Na pokładzie przebywało 4 229 osób. Akcja ratunkowa trwała sześć godzin. Ostatecznie udało się uratować zdecydowaną większość spośród osób obecnych na pokładzie. Jednak śmierć poniosło 27 pasażerów oraz 5 członków załogi.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Światowa opinia publiczna niemal natychmiast zaczęła zadawać sobie pytanie, jak w XXI wieku mogło dojść do katastrofy o skali porównywalnej do zatonięcia Titanica. Bezpośrednią przyczyną tragedii Costy Concordii było zbytnie zbliżenie się statku do lądu. Otwartą i budzącą kontrowersje kwestią pozostawało pytanie, kto podjął decyzję o wykonaniu tak niebezpiecznego manewru.
"Wracaj na pokład, do k….!"
Media niemal od razu obarczyły winą za zatonięcie Costy Concordii jedną osobę - kapitana statku, Francesco Schettino. Był on naturalnym kandydatem na podejrzanego numer jeden nie tylko ze względu na pełnioną funkcję, ale także - a może raczej przede wszystkim - z powodu skandalicznego zachowania w godzinach bezpośrednio po katastrofie.
Schettino opuścił tonący statek w momencie, kiedy na pokładzie znajdowało się jeszcze wielu pasażerów. Kapitan twierdził później, że się potknął i przypadkiem wpadł do szalupy. Na niekorzyść tej teorii przemawiał fakt, że niedługo potem pojawił się w hotelu niosąc ze sobą swój - najwyraźniej - zabrany ze statku bagaż.
Prawdziwa medialna bomba wybuchła jednak, gdy światło dzienne ujrzały nagrania rozmów, jakie Schettino prowadził z Gregorio De Falco, kapitanem straży przybrzeżnej, w dosadnych słowach nakazującym mu wracać na pokład opuszczonej Costy Concordii. De Falco błagał, groził i próbował odwołać się poczucia obowiązku Schettino. Bez skutku.
Postawa kapitana wycieczkowca, która zamiast uczestniczyć w koordynowaniu akcji ratunkowej wskoczył do szalupy, wprawiła Włochów w zażenowanie.
Już na zwołanej kilka dni po katastrofie konferencji prasowej także przedstawiciele armatora obarczyli kapitana statku całą winą za jego zatonięcie, twierdząc, że samowolnie zboczył z wyznaczonego uprzednio kursu. Pewne podejrzenie mogło budzić oszałamiające tempo, w jakim spółka Costa Cruises doszła do tak definitywnych konkluzji.
Proces, czyli przerzucanie się odpowiedzialnością
9 lipca 2013 r. po trwającym 18 miesięcy śledztwie ruszył proces Francesco Schettino. Ze wszystkich członków załogi i przedstawicieli armatora tylko kapitana Costy Concordii postawiono przed sądem. Schettino pełnił w tej historii rolę modelowego czarnego charakteru. Jednak zdaniem wielu jego wysoce problematyczne zachowanie w czasie bezpośrednio po katastrofie nie musiało automatycznie czynić z niego winnego całego zajścia.
Najważniejszą niejasność, jaką próbowano wyjaśnić w czasie procesu, było to, czy powodowany własną brawurą Schettino na własną odpowiedzialność zdecydował się na wykonanie niebezpiecznego manewru, czy też była to zaakceptowana przez armatora część programu wycieczki. Pierwszy oficer - jeden z kilku członków załogi, który przed procesem poszedł na ugodę z sądem - zeznał, że kapitan podjął tę decyzję samodzielnie. Schettino bronił się, że w ramach uzgodnień z armatorem miał do tego pełne prawo i poruszał się po uprzednio wyznaczonej trasie, na którą nie naniesiono przybrzeżnych skał.
Tajemnicza blondynka przejmuje nagłówki
Jednak wszystkie tego rodzaju dywagacje spadły na dalszy plan, gdy 17 lipca mediami wstrząsnęło pojawienie się Domniki Cemortan. Pochodzącej z Mołdawii tancerki, z którą kapitan rzekomo miał mieć romans. W czasie rejsu przebywała na pokładzie, mimo że nie figurowała na liście pasażerów. Media spekulowały, jakoby jej obecność rozpraszała Schettiniego w chwilach poprzedzających katastrofę lub też, że nawet mógł on zdecydować się na przeprowadzenie niebezpiecznego manewru, wyłącznie po to, aby zaimponować kobiecie. Cemortan stanowczo zaprzeczała wszystkim tego typu doniesieniom. Kobieta prosiła też, aby nie skupiać się na niej, tylko pamiętać o osobach, które w wyniku tragedii poniosły śmierć.
Nie ulega jednak wątpliwości, że kwestia obecności osób trzecich na mostku kapitańskim w dniu katastrofy powinna zostać dokładnie zbadana, ale opinia publiczna poświęciła kwestii Domniki Cemortan zdecydowanie zbyt dużo miejsca, koncertując się na tabloidowym aspekcie całej sprawy, spychając na dalszy plan kwestie techniczne i prawnicze stanowiące meritum całego procesu.
11 lutego 2015 r., po trwającym 19 miesięcy procesie, Francesco Schettino został skazany na 15 lat i jeden miesiąc pozbawienia wolności. Był jedyną osobą pociągniętą do odpowiedzialności za katastrofę, w której śmierć poniosły 33 osoby. O ile kwestia winny samego Schettino nie jest kwestionowana, to już fakt, że całą odpowiedzialnością została obarczona wyłącznie jedna osoba, po dziś dzień budzi już kontrowersje.
Francesco Schettino zapowiada odwołanie się od swojego wyroku do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka.
Dwuczęściowy film dokumentalny Katastrofa statku Costa Concordia do zobaczenia już w poniedziałek o 19:50 w Telewizji WP.
W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" podsumowujemy 2022 rok, wybierając najlepsze filmy i seriale, największe afery i rozczarowania oraz największą bekę ostatnich 365 dni (nie mylić z filmem!). Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts, Open FM oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.