RozrywkaKatarzyna Pakosińska: Chcę być jak Irena Kwiatkowska

Katarzyna Pakosińska: Chcę być jak Irena Kwiatkowska

Katarzyna Pakosińska: Chcę być jak Irena Kwiatkowska
Źródło zdjęć: © Kapif

29.09.2011 11:40, aktual.: 25.11.2013 12:48

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

[

]( http://www.fakt.pl )
Wokół *Katarzyny Pakosińskiej (39 l.) powstało wielkie zamieszanie. Najpierw rozstanie z Kabaretem Moralnego Niepokoju, potem aktorskie plany, a w końcu udział w "Tańcu z gwiazdami".*

Artystka sama nie wie do końca, co o tym wszystkim myśleć. Ale bardzo podoba jej się to, że wreszcie czuje się wolna. O swojej przygodzie z tańcem, kulisach rozstania z kabaretem i miłości do pewnego egzotycznego kraju gwiazda opowiada w rozmowie z Faktem.

Ostatnio nastąpiła spora rewolucja w pani życiu. Rozstanie z kabaretem, udział w „Tańcu z gwiazdami”...
– Jak się tak rozejrzeć, to niezły cyrk jest teraz dookoła mnie. Tyle lat byłam na scenie, ale nigdy nie było takiego zamieszania wokół mnie. Troszeczkę mnie to peszy, ale jak widać jestem trochę jak zadowolone dziecko, które się cieszy z tych wszystkich światełek, szklanej kuli, sukienek. A tak poważnie, jest to na pewno nowy etap w mym życiu, na który już od dłuższego czasu czekałam. Ze względu na lojalność wobec chłopaków z zespołu przesuwałam tę decyzję. W końcu zaryzykowałam i ją podjęłam. Uważam, że warto było.

Rozstanie bolało?
– Trudno było. Razem występowaliśmy przez 15 lat, to szmat czasu. Ale już podczas występowania z kabaretem robiłam równolegle swoje rzeczy, na przykład zrealizowałam sześcioodcinkowy film „Tańcząca z Gruzją”. Cały czas coś robiłam, ale miałam na to mało czasu.

Skąd się wzięła pani miłość do tego kraju?
– Z tańca. Tańczyłam w zespole folklorystycznym i mieliśmy tak zwaną wymianę młodzieżową i... tak wsiąknęłam w tę Gruzję. Staram się być w Tbilisi raz w miesiącu, to trochę taki mój drugi dom. Mam tam też wielu przyjaciół. Oni traktują mnie jak swoją, moja uroda sprawia, że idąc ulicą, wtapiam się w otoczenie. Jestem w Polsce takim niepisanym ambasadorem spraw gruzińskich.

Skąd odwaga, by w końcu odejść z Kabaretu Moralnego Niepokoju?
– Trochę oczywiście koledzy mi pomogli, bo byłam elementem spowalniającym ze względów czysto kobiecych. Chodzi tu o domowe sprawy. Wcześniej wszystko było podporządkowywane kalendarzowi kabaretowemu. Kolegom zaczęły te moje kobiece historie nie pasować – że jestem mamą, że nie mogę wyjeżdżać tak często i grać po dwa, trzy spektakle dziennie. A ja uwielbiam być mamą, uwielbiam dom i chciałam sobie troszeczkę pogotować, zrobić obiad, zakupy, chcę zadbać o córkę i poczytać z nią książkę. W życiu trzeba utrzymać pewien balans, a to już się nie udawało. Więc trzeba było zaryzykować.

Rozstaliście się w zgodzie? Bo są różne wersje.
– Nie ma między nami jakiś kłótni. Nie, absolutnie!

Czy to rozstanie oznacza, że rezygnuje pani z kabaretu?
– Nie! Na to nie ma szans. To jest jak narkotyk, a poza tym kobiet w kabarecie jest tak niewiele... Nawet środowisko kabaretowe, mówi mi „Pakosiuniu, ty sobie zrób krótką przerwę, ale nie znikaj”. Myślę, że będę występować sama, na pewno nie z jakąś grupą, bo ją miałam jedną, najukochańszą, czyli Kabaret Moralnego Niepokoju. To jest takie dziecko, które tworzyłam od początku i to będzie miłość do końca życia. Ale myślę, że jest pora na coś nowego, na nowy krok w historii kabaretu. Mam nadzieję, że jakoś to udźwignę.

Ma pani już jakiś pomysł?
– Tak, jedno jest pewne, na scenie będę sama. Na pewno będzie to muzyka. Udało mi się nawiązać fajną współpracę z Piotrem Bukartykiem. Miałam już nawet okazję wykonać jego jedną piosenkę po kabaretowemu, co go ucieszyło i stwierdził: „Kasia, nie myślałem, że to tak fajnie może pójść”. Otrze się to o taki sznyt trochę powojenny, raczej pójdę w kierunku Ireny Kwiatkowskiej, Kabaretu Starszych Panów. Chciałabym połączyć stare z nowym. Myślę też o instalacjach plastycznych i wykorzystaniu moich umiejętności z liceum związanych z malarstwem. Zobaczymy, czy to wszystko uda mi się zrobić, ale oko już mi się na myśl o tym świeci. Czuję trochę jakby jakaś klateczka się otworzyła, a ja wyfrunęłam i widzę, że jest tak cudownie. Chcę wszystkiego podotykać. Jest we mnie ogromny niedosyt i nienasycenie.

Będzie pani miała też swój program w TVN Style.
– Na razie zrealizowałam odcinek pilotażowy. Czekam na decyzję. Ma on tytuł roboczy z Woody'ego Allena „Wszystko czego chciałybyśmy się dowiedzieć od mężczyzn, ale boimy się zapytać”. Chciałabym zapraszać do siebie stuprocentowych mężczyzn. Na pierwszy ogień poszedł Tomek Kot. Oczywiście nie będę tylko usztywnioną dziennikarką, bo tego sznytu kabaretowego nie da się pominąć.

Długo się pani zastanawiała nad propozycją zatańczenia w show?
– Ciężko było. Może nie wyglądam, ale przerażało mnie to całe zamieszanie wokół uczestników, co jest dla mnie trochę kłopotliwe. Przez parę nocy musiałam to przegadać, ale miałam świetną ambasadorkę, moją rodzoną siostrę, która ogląda „Taniec z gwiazdami” od pierwszej edycji. Gdy się dowiedziała, to od razu książkę o tańcu kupiła mi na urodziny i powtarzała wciąż „spróbuj, spróbuj”. A gdy zobaczyłam, że będę tańczyć z tak fantastycznym trenerem jak Stefano, to stwierdziłam „No nie, idziemy w to, tańczymy”. Poza tym to nie jest coś obciachowego, a widzowie kochają ten program.

A jak się pracuje ze Stefano Terrazzino?
– Łał! Stefano to południowiec, taki „Siciliano”, a ja jestem dla niego „baletniczką-pakozatką”. Złapaliśmy fajny klimat, razem oglądamy Felliniego. On wie, jak mnie trzeba traktować, wie, że nie można mnie tylko karcić, bo wtedy od razu się zacinam. Dotarliśmy się, jest fajnie. Czasami ciężko się nam rozstać po treningach. Poza tym taniec szybko zbliża i jest taki obnażający, pierwszy taniec, a on mnie już rozebrał... (śmiech).

Czego się pani o sobie dowiedziała dzięki tańcowi?
– O swoich słabościach. Na przykład tego, że mam słabe nogi. Okazuje się że prawie przez 40 lat swego życia nie chodziłam stopami, tylko na paluszkach. Ja nie stoję na parkiecie, tylko się wspinam, ja płynę, bo mi się zawsze wydawało, że kobieta musi być właśnie taka eteryczna, pływająca. A tu muszę siąść na parkiecie i nad tym najwięcej pracujemy. A i jeszcze nad moją szaloną kreatywnością w tańcu. Bo ja pląsam po swojemu, a tu są sztywne ramy.

Obraz
© (fot. Kapif)

Polecamy w wydaniu internetowym fakt.pl:

Zobacz także:

[

Jurorka znowu pokazala za dużo! Czy to jest jeszcze sexy?! ]( http://teleshow.pl/gid,13387625,img,13387656,kat,,sid,144,title,Najwiekszy-wygrany-Bitwy-na-glosy-biust-Wegorzewskiej,galeria.html )
[

Tancerki „Tańca z gwiazdami” mówią całą prawdę o programie ]( http://teleshow.pl/gid,13400409,img,13400439,kat,,title,Tancerki-Tanca-z-gwiazdami-mowia-cala-prawde,galeria.html )
[

Takiej jej nie znacie!Czy Kożuchowska wolałaby ukryć te zdjęcia? ]( http://teleshow.wp.pl/malgorzata-kozuchowska-takiej-jej-nie-znacie-6026604057236609g )
[

Bohaterowie „I kto to mówi” 20 lat później ]( http://film.wp.pl/zobacz-jak-sie-zmienili-bohaterowie-komedii-i-kto-to-mowi-6025275548005505g )