Katarzyna Dowbor o gorzkim rozstaniu z TVP. "Zostałam do tego przymuszona. (...) Poryczałam się"
[GALERIA]
Choć Telewizja Polska rozstała się z Katarzyną Dowbor już kilka dobrych lat temu, echa tej sytuacji nie milkną. Najpierw prezenterka zasugerowała na łamach prasy, że wyrzucono ją z powodu wieku i typu urody. Teraz w rozmowie z Angeliką Swobodą zdradziła, jak dokładnie doszło do jej zwolnienia z TVP. Ze szczegółami opisała dzień, w którym do jej rąk trafiło wypowiedzenie. Jak zareagowała? Co wydarzyło się za zamkniętymi drzwiami gabinetu jej ówczesnego szefa?
Zlikwidowano jej stanowisko pracy
Choć Dowbor wielokrotnie opowiadała o chwili, w której podziękowano jej za dalszą współpracę z Telewizją Polską, dopiero teraz zdecydowała się szczegółowo opisać tamten dzień.
- Właściwie zostałam do tego przymuszona... Poproszono mnie, żebym opuściła gmach... Zostałam zwolniona, na szczęście nie dyscyplinarnie, bo do tego nie było powodów. Usłyszałam, że nie pasuję do nowej koncepcji telewizji publicznej i ponieważ TVP odchodzi od prezenterów, to zlikwidowano moje stanowisko pracy. Było to trochę naciągane, bo nie zlikwidowano stanowisk publicystów, a ja na takim stanowisku byłam, więc mogłam to wygrać w sądzie. Wygrać w cuglach i musieliby mnie przywrócić do pracy - przyznała na łamach gazeta.pl.
Wciąż ma żal
Dowbor zdecydowała się jednak nie wkraczać na drogę sądową. Uznała, że "skoro jej nie chcą", to nie ma sensu, by tam wracała i została za wszelką cenę.
- Ostatecznie dobrze się stało. Odnalazłam się w innym miejscu, a rozdział z TVP uważam za zamknięty. Nie kala się gniazda, z którego się wyszło, więc nie chciałabym mówić źle o telewizji publicznej. To było moje pierwsze miejsce pracy, bardzo dla mnie ważne, sentymentalne, wychowałam się tam. (…) Jedyny żal mam o to, że nie wykorzystano doświadczenia i potencjału mojego czy moich koleżanek. To zwykłe marnotrawstwo - dodała w rozmowie z Angeliką Swobodą.
Duma nie pozwalała jej się rozpłakać
Prezenterka uważa, że sposób, w jaki TVP postanowiła się z nią rozstać, był "nieelegancki". Nie tak wyobrażała sobie pożegnanie ze stacją, której poświęciła 30 lat swojego życia.
- Byłam z siebie dumna, bo w środku oczywiście zbierało mi się na płacz, ale gdy ówczesny szef wręczył mi papier i powiedział, że nie ma już dla mnie miejsca, bo jest inna koncepcja, nie poleciały mi łzy. Rosła mi gula, ale przysięgłam sobie, że nie dam mu tej satysfakcji. Zaczął do mnie mówić na pani, choć wcześniej byliśmy kolegami i mówiliśmy sobie na "ty". Mówię: "Wydaje mi się, że byliśmy po imieniu, ale rozumiem". Przeczytałam papier i pytam: "Jak się załatwia obiegówkę, bo nigdy jej nie załatwiłam." A potem się pożegnałam. (…) Wyszłam na przystanek tramwajowy, usiadłam i dopiero wtedy się poryczałam.
Nie chciała pójść na emeryturę
Dziennikarka nie zamierzała jednak długo rozpaczać. Stwierdziła, że czas rozpocząć nowe życie i poszukać dla siebie miejsca w innej stacji. Nie wyobrażała sobie, że mogłaby zaszyć się w domu i czekać na spokojną emeryturę. Po dwóch miesiącach od rozstania z telewizją publiczną Dowbor postawiła wszystko na jedną kartę. Poszła na casting do nowego programu Polsatu - "Nasz nowy dom" i... wygrała, zostawiając konkurentów daleko w tyle.
- Jakoś mi się w telewizji publicznej tej misji realizować nie udawało, a jak się okazuje - w prywatnej tak. I wcale nie trzeba na niej tracić, bo są sponsorzy, którzy pomagają. (...) Ciągle robię telewizję, czyli realizuję swoją pasję. Przede mną nikt w rodzinie w mediach nie pracował. Ja nagle zaczęłam i okazało się, że to jest to, co chcę robić w życiu. (...) Program "Nasz nowy dom" jest najfajniejszym w mojej karierze - podsumowała Dowbor w wywiadzie dla gazeta.pl.