Katarzyna Ankudowicz: "Trudno grać z partnerami, którzy mają ciebie i pracę gdzieś, nie uczą się tekstu i manipulują"
Choć Katarzyna Ankudowicz z show-biznesem związana jest od wielu lat (wystąpiła w ponad 30 serialach, a ostatnio pojawiła się w show "Twoja Twarz Brzmi Znajomo"), widzowie niewiele o niej wiedzą. W wywiadzie dla Wirtualnej Polski aktorka bez ogródek przyznała, co sądzi o nieustannym byciu na tzw. świeczniku.
Anna Ryta: Zawsze marzyła pani o aktorstwie?
Katarzyna Ankudowicz: Tak, od najmłodszych lat lubiłam występować i bardzo uparcie dążyłam do tego, żeby dostać się do szkoły aktorskiej. Wydawało mi się, że to jedyna droga do sukcesu albo i sam sukces. Nigdy nie zapomnę, jak wybuchnęłam płaczem, gdy zobaczyłam swoje nazwisko na liście przyjętych do Akademii Teatralnej. Byłam zaraz po maturze, zdawałam tylko tam, udało się - nie mam już marzeń?! Byłam tym wtedy przerażona! Na szczęście otrząsnęłam się w miarę szybko i płynnie zaczęłam marzyć, żeby mnie z tej szkoły nie wywalili. A to dopiero było wyzwanie! Po Akademii Teatralnej szybko udało mi się znaleźć pracę i dalej kocham to, co robię.
Pamięta pani swoją pierwszą scenę?
Najlepiej pamiętam wiersz "Na straganie" Jana Brzechwy, który jako może czteroletnia dziewczynka recytowałam na środku pokoju przed rodzicami i wujostwem. Wszystkim bardzo się podobało, a i mnie sprawiało to ogromną frajdę. Pamiętam także wiele teatrzyków wczesnoszkolnych, w których brałam udział - bajki o "Kopciuszku", "Kocie w butach" czy "Księżniczce na ziarnku grochu". Dzięki opiekunce naszego koła teatralnego, pani Basi Argalskiej, złapałam teatralnego bakcyla. Ona kochała przygotowywać z dziećmi przedstawienia i kochała dzieci, a my kochaliśmy ją i teatr. Moja mama, razem z innymi mamami, szyła nam kostiumy, robiła charakteryzację, była bardzo zaangażowana i bardzo nas wspierała. Tak samo jak pani Basia kochała teatr i dzieci. Bardzo nas to budowało.
Która z dotychczasowych ról zapadła pani najbardziej w pamięć?
Pamiętam wszystkie swoje role, począwszy od recytacji "Na straganie", Macochy w "Kopciuszku" czy "Kota w butach". Potem role w Akademii Teatralnej i debiut w "Kopciuchu" Janusza Głowackiego (też rola Macochy!), aż po kolejne role teatralne i serialowe. Wszystkie one były dla mnie ważne i wiele się dzięki nim nauczyłam i przeżyłam. Wierzę, że rola, którą dostaję, przychodzi wtedy, gdy jestem na nią gotowa. Każda z nich to jakiś temat dotyczący człowieka, relacji, który dzięki niej mogę zgłębiać.
Jakiego typu sceny sprawiają pani najwięcej trudności?
Na pewno trudne są sceny, gdzie przekraczane są granice takiej codzienności, w której się poruszamy, tj. kiedy relacje między partnerami nie są opowiadane poprzez dialog, bardziej lub mniej głęboki, a wymagają dużych emocji, nagości czy agresji. Oczywiście sceny technicznie skomplikowane z powodu warunków, w których się je realizuje, również są bardzo trudne, np. kiedy trzeba grać w letniej sukience w trzaskającym mrozie lub błocie po kolana. Ale to trochę innego rodzaju trudność... Brałam kiedyś udział w scenach z małymi dziećmi, w których jako policjanci odbieraliśmy je patologicznej rodzinie, by przekazać opiece społecznej. Taki był temat sceny. Mimo wszystkich zasad bezpieczeństwa, niestety emocje dzieci były bardzo prawdziwe i tę dziecięcą bezbronność bardzo ciężko było mi znieść. Trudno też grać z partnerami, którzy mają ciebie i pracę gdzieś, nie uczą się tekstu, manipulują, nie chcą współpracować. Jest to wówczas bardzo trudne dla mnie i przykre.
Ile byłaby pani w stanie poświęcić do roli? Na jak ekstremalne zadania zgodziłaby się pani?
Nie wiem. Mogę tylko powiedzieć, na co dotąd się zgodziłam. Czyli chyba te sytuacje wymienione powyżej są tymi ekstremami.
Gdy jest się tzw. osobą publiczną, nie sposób każdemu dogodzić i wszystkim przypaść do gustu. W takim razie, w jaki sposób radzi sobie pani z krytyką?
Czasem sobie radzę, czasem nie. Staram się widzieć to tak, że ilu ludzi tyle wrażliwości, gustów, preferencji. Zatem czasem nasze wrażliwości się jakoś spotykają, widzenie świata i relacji jest w jakiś sposób podobne i wówczas "przypadamy sobie do gustu". A czasem nasze perspektywy i wartości są tak odmienne, że w równie naturalny sposób nie podobamy się sobie, tak samo jak to, co robimy. Nie cierpię tylko krytykanctwa, zarówno u innych, jak i u siebie. To jest taki rodzaj bezradności, który krzywdzi wszystkich zainteresowanych. Pewnie stoi za nim niepewność, frustracja, niedowartościowanie, niespełnienie czy jakieś poczucie niesprawiedliwości, co jednak nie zmienia faktu, że to nie jest zdecydowanie najlepszy sposób radzenia sobie z trudnymi uczuciami.
Co, według pani, jest najtrudniejsze w pracy aktora? Czy łatwiej pracuje się w teatrze przed żywo reagującą publicznością czy może jednak przed kamerą na planie filmowym?
Publiczność to najprzyjemniejszy aspekt mojej pracy. Tak uważam. Trudne jest raczej wszystko to, co już powiedziałam wcześniej. A także logistyka, jak czasem być w kilku miejscach jednocześnie.
Jak wspomina pani udział w show "Twoja Twarz Brzmi Znajomo"?
To było ogromne wyzwanie i stres. Tak naprawdę było również spełnieniem moich marzeń, ponieważ wszyscy moi bliscy wiedzą, jak uwielbiam śpiewać razem z radiem. Tylko drobna różnica pojawia się, gdy się śpiewa bez radia... Konfrontacja ze swoimi, najogólniej mówiąc, niedoskonałościami była dla mnie bolesna. Bardzo chciałam mieć warsztat wokalistki z 10-letnim stażem estradowym, ale niestety, nie miałam. A wyzwania były ogromne i ja często szalenie naiwnie chciałam im sprostać, nie umiejąc uciszyć perfekcjonizmu. I to strasznie psuło mi zabawę. Bo wracając do pytania o to, jak radzę sobie z krytyką, to chyba chodzi o to, że radzę sobie z nią super, dopóki wiem, że sama jestem w porządku, czyli że umiem coś robić, daję z siebie wszystko, a efekt może przypaść komuś do gustu lub nie. Natomiast w "Twoja Twarz Brzmi Znajomo" wiedziałam, że "szyję", czyli nie mam warsztatu, który pozwoliłby mi mieć komfort "wyrazu artystycznego". Często miałam tylko ten "wyraz", żeby się z piosenki jakoś wyratować. I to było dla mnie bardzo trudne. Oczywiście starałam się używać swoich mocnych stron i jakoś się nimi cieszyć, ale wiem, że niestety, często zamiast radości i wdzięczności z udziału w tym programie zżerały mnie kompleksy.
Chciałaby pani sprawdzić się w takich ekstremalnych programach jak np. "Agent" czy "Azja Express"? A może dostała już pani wcześniej podobne propozycje?
Nie, nie dostałam i chyba akurat teraz wolałabym zagrać piękną, dojrzała rolę w ciekawym filmie fabularnym, niż wyjechać z kamerą do Azji.
Co uważa pani za swój największy sukces?
Myślę, że całe moje dotychczasowe życie prywatne i zawodowe jest moim ogromnym sukcesem. Nie chcę powiedzieć, że wyłącznie moim, bo to kim i gdzie jestem teraz, zawdzięczam wielu, wielu wspaniałym ludziom, których spotkałam. Myślę, że mam ogromne szczęście i bardzo za nie dziękuję.
O czym pani marzy - zarówno zawodowo, jak i prywatnie?
Marzę o tym, by się rozwijać, uczyć nowych rzeczy, przeżywać swoje życie najlepiej jak umiem. Kochać, być kochaną, pielęgnować przyjaźnie i relacje z ważnymi dla mnie ludźmi. Marzę o harmonii i poczuciu spełnienia w życiu, o spokoju ducha.
Tu pobierzesz za darmo aplikację Program TV:
src="https://d.wpimg.pl/1031600158-1003293454/aplikacja.png"/> src="https://d.wpimg.pl/457701298--1013396447/aplikacja.png"/>