Kasia Moś o występie Gromeego : byłam pewna, że chłopaki przejdą. Ale Europa nas za bardzo nie lubi
Znowu nam nie wyszło. Na Gromeego i Lukasa Meijera po nieidealnym występie posypały się gromy. Ale jak podkreśla Kasia Moś, sukces i porażka nie zależą tylko od tego, jak się wypadnie na scenie.
- Jestem w ogromnym szoku, bo byłam stuprocentowo pewna, że chłopaki przejdą dalej. Uważałam, że ta piosenka powinna się na Eurowizji podobać, była nośna, zapamiętywalna. W przy tej piosence poruszyła się moja noga (śmiech) – mówi wokalistka w rozmowie z WP Teleshow.
Piosenkarka już podczas krajowych preselekcji dostrzegła potencjał konkursowej piosenki. Wydawało się, że taneczny przebój będzie odpowiednią propozycją, a jednak znów okazało się, że to, co podoba się w Polsce, nie musi podobać się w Europie. - Byłam przekonana, że ta piosenka naprawdę będzie sukcesem. Jak wspominał Artur Orzech, trafiła na szczyty nie tylko polskich, ale europejskich list przebojów, stąd też moje zdziwienie. To my baliśmy się, że się nie dostaniemy, bo naszej „Flashlight” praktycznie nikt nie grał, za nami w przeciwieństwie do chłopaków czy Michała nie stała żadna wytwórnia, a jednak dopisało nam szczęście – dodaje.
Kasia Moś na własnej skórze przekonała się, że występ na Eurowizji jest jednocześnie sporym wyróżnieniem i ciężarem. Widzowie zasiadający przed telewizorami nie zawsze zdają sobie sprawę, że na to, jak uda się występ, ma wpływ wiele czynników.
- Myślę, że dla każdego reprezentanta, który tam jedzie to nie jest zabawa. Każdy chce pokazać się z jak najlepszej strony, być jak najlepiej ocenionym. A wiemy, że Europa nas za bardzo nie lubi. Eurowizja jest poniekąd konkursem politycznym i to się jak dotąd nie zmieniło. Oczywiście, to ogromna nobilitacja, kiedy możemy reprezentować nasz kraj. Ale to też ogromna presja. Kiedy jechaliśmy na Eurowizję, wiedziałam, że nie mamy szans na jakieś wysokie miejsca, nie mówiąc już o wygraniu konkursu. Baliśmy się, że jak wrócimy do Polski, to nas zlinczują. Hejt w internecie pewnie i był, ale nie czytałam komentarzy. Tymczasem spotykałam się raczej z tym, że ludzie mówili, że im się podobało o byli z nas dumni. Byłoby pewnie gorzej, gdybyśmy nie przeszli dalej – mówi wokalistka.
Czy niepowodzenie na Eurowizji należy traktować jako wielką porażkę? Udział, niezależnie od tego, jaki ma finał, ma dwie strony medalu, podkreśla wokalistka. W końcu nie każdy ma okazję zaprezentować swój utwór na tak wielkiej międzynarodowej scenie.
- Uważam, że to niesamowita szansa pokazania się w Europie, szansa poznania innych artystów, z którymi można później coś stworzyć. Naprawdę to są najpiękniejsze wspomnienia. A ludzie potrafią być brutalni. Trudno im zrozumieć, że człowiek może wystąpić jak najlepiej potrafi, ale po prostu nie ma szczęścia – podsumowuje.