Kamil Nożyński: Gdybym był cały czas chwalony, może jakaś sodówka zaczęłaby mi odbijać© HBO

Kamil Nożyński: Gdybym był cały czas chwalony, może jakaś sodówka zaczęłaby mi odbijać

16 listopada 2018

Myślę, że to, że znam Warszawę od tej ciemniejszej strony, bardzo ułatwiło mi zrozumieć postać i wczuć się w rolę – mówi Kamil Nożyński, odtwórca głównej roli w najlepszym polskim serialu tego roku.

Kamil Nożyński to z pewnością najgorętsze nazwisko tej jesieni. Raper dotychczas znany był jedynie w środowisku hip-hopowym jako Saful, członek zespołu Dixon 37. Zrobiło się o nim naprawdę głośno za sprawą aktorskiego debiutu w serialu HBO powstałym na kanwie powieści Jakuba Żulczyka "Ślepnąc od świateł", gdzie wcielił się w głównego bohatera, warszawskiego dilera Kubę.

Kamil w wywiadach mówi wprost, że propozycja roli od Krzysztofa Skoniecznego była jak "szóstka w totolotka bez wysyłania kuponu", ponieważ... nawet nie brał udziału w castingu. Reżyser serialu zapamiętał go z innych projektów, przy których przyszło im współpracować w przeszłości.

Przez kilka tygodni producenci testowali jego umiejętności gry aktorskiej i kiedy zdał egzamin, zaproponowali angaż. Postanowiliśmy sprawdzić, jak Kamil radzi sobie z tym nagłym wybuchem popularności i krytyką internautów.

Aleksandra Głowińska: Od premiery serialu minęło kilka tygodni, można więc mówić, że pierwszy kurz już opadł. Ekranizacja "Ślepnąc od świateł" została przyjęta przez widzów bardzo ciepło, jednak podzieliła ich twoja gra - połowa uważa, że świetnie odwzorowałeś postać stworzoną przez Jakuba Żulczyka, połowa zarzuca ci brak warsztatu. Powiedz, jak sobie radzisz z krytyką?

Kamil Nożyński: Radzę sobie bardzo dobrze, bo krytyka trzyma mnie mocno na nogach. Znalazłem się w tym serialu znikąd, propozycja zagrania Kuby to był strzał życia. Gdybym był cały czas chwalony, może jakaś sodówka zaczęłaby mi odbijać. To jest mniej więcej tak, jakbym wszedł do sauny i ogrzał się w tych pochwałach, a później wskoczył do zimnego basenu. To pozwala zachować równowagę.

W jednym z wywiadów przyznałeś, że aktorstwo bardzo ci się spodobało. Czy w związku z tym planujesz poszerzać swoje kompetencje w szkole aktorskiej lub w ogóle kształcić się w tym kierunku?

O szkole aktorskiej może nie myślałem, ale nawet dzisiaj byłem na spotkaniu z aktorem Adamem Cywką, który udzielił mi kilku rad i powiedział mi, nad czym mógłbym popracować. To, że jestem naturszczykiem, to moja wartość dodana. Zdobyłem doświadczenie podczas pracy na planie serialu i na tym mogę już coś budować, ale żeby nie powtarzać pewnych schematów, które wykorzystałem w "Ślepnąc od świateł", żeby się nie zamykać na jednej postaci, muszę pracować nad warsztatem.

Czy po premierze serialu pojawiły się już kolejne propozycje ról?

Tak, ale z różnych względów nie mogę na razie za dużo o tym mówić.

To może zdradzisz chociaż, czy to film czy serial?

Film.

A powiedz, co dla ciebie jako debiutanta było najtrudniejsze? Która ze scen przysporzyła ci najwięcej kłopotów?

Dużo było trudnych scen. Były sceny wymagające fizycznie. Na przykład sceny zatrzymywania przez policję, z prawdziwymi antyterrorystami, nie aktorami. Byłem powalany na śnieg, musiałem na nim leżeć, byłem skuwany, ale najtrudniejsza do przetrawienia i do zagrania była dla mnie scena seksu. Przy ekipie, oczywiście okrojonej, musiałem zrzucić z siebie nie tylko ubrania, ale i intymność. Musiałem wejść w tę sytuację, która miała być oddana na ekranie.

Jak twoja partnerka zareagowała, widząc cię na planie w erotycznych scenach z inną kobietą?

Była przygotowana na to, że będzie musiała się z tym zderzyć. Czytała książkę, wyobrażała sobie tę scenę. Dużo mi nie mówiła na ten temat, poza tym, że zagraliśmy to bardzo dobrze…

Podczas swojej kariery muzycznej zasmakowałeś już rozpoznawalności, jednak nie na taką skalę. Powiedz, jakie to uczucie wyjść z domu i widzieć wszędzie swoją twarz na plakatach i billboardach?

Teraz podchodzę do tego z dystansem. Na początku chciałem sobie robić zdjęcia przy każdym billboardzie. Tak samo już podchodzą zresztą moi synowie, którzy mijają plakaty z moją twarzą i mówią tylko: "O, tata!". Jakoś już to przetrawiliśmy, ale nadal muszę się przyzwyczajać do spojrzeń ludzi. We wtorek wracałem z siłowni tramwajem i jeden mężczyzna bardzo mi się przyglądał, co nie było komfortowe. Po wyjściu z tramwaju podszedł do mnie i zapytał, czy może zrobić ze mną zdjęcie. Z jednej strony sympatycznie, ale to wciąż dziwne uczucie.

To dosyć odważne posunięcie jeździć tramwajem dwa tygodnie po premierze najgłośniejszego serialu tego roku.

Lubię jeździć komunikacją, jest to dla mnie dużo ciekawsze, czasem uciążliwe, ale jednak ciekawsze niż podróżowanie po mieście taksówkami.

Debiutujesz u boku prawdziwych legend polskiego kina: Frycz, Pazura, Więckiewicz, Chabior, Lubos. Z którym z nich pracowało ci się najlepiej i od którego nauczyłeś się najwięcej?

Nie mogę powiedzieć, że z kimś pracowało mi się najlepiej. Z każdym pracowało mi się bardzo dobrze i od każdego czegoś się nauczyłem, jednak to z Januszem Chabiorem spędziłem najwięcej czasu na planie. Dawał mi dużo dobrych rad. Na próbach spędziłem też dużo czasu z Janem Fryczem, Cezarym Pazurą czy Robertem Więckiewiczem. Wtedy, poza kamerami, mogłem się uczyć od nich najwięcej. Pokazali mi, że aktorzy mogą czerpać od siebie nawzajem i mogą dawać dużo z siebie na korzyść wspólnego grania.

A którego z nich byłeś największym fanem, zanim zaczęliście współpracować przy "Ślepnąc od świateł"?

Każdego z nich bardzo cenię, ale aktorem, z którym zderzyłem się najwcześniej, jeszcze w czasach podstawówki, był Cezary Pazura. Oglądałem film o harcerzach "Czarne stopy" z 1987 roku, później obejrzałem "Psy" i to on najbardziej zapadł mi w pamięć.

Wielu internautów pyta o to, co imitowało w serialu kokainę, której zawrotne ilości wciągaliście. Czy możesz zdradzić, co to była za magiczna substancja?

Glukoza farmaceutyczna, czyli związek będący dla organizmu zupełnie obojętny. Jesteś pierwszą dziennikarką, która o to pyta, bo do tej pory o to pytali głównie widzowie w internecie. Wydaje mi się, że na ich wyobraźnię tak zadziałał ten serial, że zaczęli myśleć, że to są prawdziwe środki, że to wszystko dzieje się naprawdę. Widziałem komentarze, że ludzie się zastanawiali, skąd ci aktorzy wiedzą, jak zagrać naćpaną osobę. A to jest właśnie cała magia kina.

Zakładam, że jako raper miałeś do czynienia z różnymi środowiskami, także tymi "nieciekawymi". Powiedz, czy to ci pomogło, czy utrudniało wcielenie się w postać Kuby?

Myślę, że to, że znam Warszawę od tej ciemniejszej strony, bardzo ułatwiło mi zrozumieć postać i wczuć się w rolę.

A powiedz mi, jak jako raper oceniasz numer serialowego Pioruna?

Bardzo dobrze, jest super nagrany. Słucham go na co dzień.

Czy zamierzasz wykorzystać popularność zyskaną dzięki roli w serialu do promowania swojej muzyki?

Cała ta popularność daje mi świetny start do robienia różnych rzeczy i jednocześnie zawiesiło mi to bardzo wysoko poprzeczkę, więc wszystko, co będę robił teraz, będę się starał robić jak najlepiej. Być może będzie to koło zamachowe dla rzeczy, które będę robić dalej, niezależnie, czy będzie to kolejna rola czy projekt muzyczny.

Widziałam, że zapowiedziałeś już kolejny album, ale zaznaczyłeś, że będzie zupełnie inny od poprzednich projektów. Powiedz, czy zamierzasz odejść od "ulicznego" rapu i czy zmiana stylistyki ma związek z serialem?

Odejść może nie, ale cała sytuacja poszerza moje horyzonty i siłą rzeczy chciałbym robić coś, co jest dostępne dla szerszej publiczności. Cały ciąg zdarzeń wpłynął i na mój rozwój.

Niedawno raper Sobota również dołożył cegiełkę do polskiej kinematografii i wcielił się w postać Kosy w filmie Patryka Vegi. Powiedz, czy widziałbyś się w filmie Vegi, chciałbyś u niego zagrać?

Czemu nie? Jeśli byłby ciekawy scenariusz i ciekawy projekt, to czemu nie. Widziałem "Pitbulla. Nowe porządki", podobał mi się, mimo że różnym ludziom się nie podobał, to ja poszedłem za tą historią. Mam agentkę, która doradza mi w zawodowych kwestiach i jeśli ona poradziłaby mi, że warto wziąć w tym udział, to bym się zgodził.

Wcześniej na małym ekranie widzieliśmy też Tedego w roli policjanta i Wujka Samo Zło w roli rapera w "Na Wspólnej", ale odbiór ich gry w serialu nie był zbyt ciepły. Powiedz, jak to było w twoim przypadku.

Odbiór był bardzo pozytywny. Wielu moich kolegów-raperów pisało do mnie z gratulacjami, że serial jest świetny i podoba im się moja rola. Cieszą się, że gość ze środowiska hip-hopowego wystąpił w projekcie na taką skalę. Były jakieś głosy krytyczne, że bardzo im się nie podobała postać Pioruna, ale ogólnie zdecydowana większość wyrażała swoją aprobatę.

Czy Jakub Żulczyk dawał ci dużo wskazówek co do charakterystyki postaci?

Nad postacią Kuby pracowałem z Krzysztofem Skoniecznym, całą postać lepił i kreował razem ze mną i na mojej bazie reżyser.

W książce twoja postać ma na imię Jacek, w serialu pojawia się Kuba. Dlaczego?

Jacek miał być Kubą od początku. Z różnych względów imię głównego bohatera zostało zmienione, jednak przy pracy nad serialem została podjęta decyzja o powrocie do pierwotnego imienia i nazwiska postaci.

Od czego polecałbyś zacząć przygodę ze "Ślepnąc od świateł". Najpierw przeczytać książkę, czy najpierw obejrzeć serial?

Myślę, że można to zrobić na różne sposoby. Najpierw przeczytać książkę, a później obejrzeć serial. Jeśli ktoś najpierw obejrzał serial, to proponuję przeczytać książkę i jeszcze raz wrócić do serialu, wtedy można jeszcze inaczej na to spojrzeć. Myślę, że ci ludzie, którzy nie mogą zrozumieć wielu rzeczy, na przykład sposobu bycia Kuby, wstawek koszmarów, wizji przyszłości czy innych abstrakcyjnych rzeczy, po przeczytaniu książki to zrozumieją. Serial jest adaptacją powieści Żulczyka, więc niektóre wątki są bardziej rozbudowane, a inne ucięte.

Pierwszy sezon "Ślepnąc od świateł" kończy się tak, że możemy się spodziewać drugiego.

Serial kończy się tak, że wielu ludzi zostawia z niedosytem. Dostaję dużo wiadomości z zapytaniem, nawet nie czy w ogóle będzie, ale kiedy pojawi się drugi sezon. Ja póki co nic nie wiem.

Źródło artykułu:WP magazyn
Komentarze (74)