Walka z nowotworem
Choć pod koniec lat 90. zawodowo związał się ze stolicą, prywatnie wciąż pozostawał na Śląsku, gdzie mieszkała jego rodzina: żona Marianna i syn, Kamil junior. Nikt nie miał jednak wątpliwości, że Durczok nie osiągnąłby tyle w mediach, gdyby nie wybrał Warszawy.
Na początku XXI wieku Durczok był jednym z największych odkryć w dziennikarskiej branży, czołową twarzą "Wiadomości". Jeśli nawet na niektórych nie robił wrażenia jego dziennikarski styl, z pewnością zrobiła je walka prezentera z nowotworem.
O tym, że choruje na raka, dowiedział się pod koniec 2002 roku, tuż przed świętami Bożego Narodzenia. Miał wtedy 34 lata, informacja o guzie pojawiła się przez przypadek, po tym jak trafił na zabieg usunięcia krwiaka. Pobrana przez lekarzy próbka do badania histopatologicznego wykazała niepokojące zmiany. Złośliwego guza zlokalizowano między łopatką a pachą. Gdyby nie w miarę wczesne stadium, choroba nie zdążyła jeszcze zaatakować kości, los dziennikarza najpewniej byłby przesądzony. W tym przypadku zaczęły się długie i wyniszczające - niestety nie tylko chorobę, ale też organizm Durczoka - zmagania z nowotworem. Najpierw radioterapia poprzedzająca operację, potem zabieg, a następnie radio- i chemioterapia. Tak po ponad roku od diagnozy, w rozmowie z Piotrem Najsztubem opisywał swoje doświadczenia Durczok:
- Ja po każdej takiej terapii przez cztery, pięć dni chodziłem po ścianach - z bólu, chciało mi się rzygać, czułem się okropnie. I nic na to nie pomaga, nawet te leki osłonowe. Potem były dwa tygodnie względnego spokoju i znowu przypinanie do Hansa (tak nazywał aparat do podawania chemioterapii).
Po kilku miesiącach leczenia, na wiosnę, dziennikarz postanowił wrócić do pracy. Wielu widzów do dziś pamięta szok, w jakim byli, widząc na ekranie łysego i wychudzonego prezentera prowadzącego wydanie "Wiadomości" na początku marca 2003 roku. Wtedy po raz pierwszy potwierdziły się spekulacje na temat jego choroby. A był to już drugi taki przypadek w ostatnim czasie, bo z rakiem walczył też dziennikarz "Faktów", Marcin Pawłowski.