Durczok czeka na wyrok. Chcą go posłać za kraty
Kamil Durczok nie był obecny na środowej rozprawie, która zamknęła przewód sądowy dotyczący zdarzenia z lipca 2019 r. Prokurator domaga się dla dziennikarza m.in. kary więzienia. Sąd ogłosi wyrok 30 marca.
17.03.2021 16:06
W lipcu 2019 r. Kamil Durczok wsiadł pijany za kierownicę i spowodował wypadek. Rozprawa miała się odbyć 13 października 2020 r., ale później przesunięto ją na koniec stycznia br. W środę 17 marca w Sądzie Rejonowym w Piotrkowie Trybunalskim odbyła się ostatnia rozprawa, na której prokurator zaproponował karę: 2,5 roku więzienia, 7 lat zakazu prowadzenia pojazdów i wpłaty 50 tys. zł na rzecz Funduszu Pomocy Pokrzywdzonym oraz Pomocy Postpenitencjarnej.
Jak donosi portal Wirtualne Media, obrońca Durczoka nie kwestionował winy swojego klienta, jeśli chodzi o prowadzenie samochodu pod wpływem alkoholu. Kością niezgody był jednak zarzut dotyczący spowodowania zagrożenia katastrofy w ruchu lądowym.
Obrona wnioskowała przed sądem o ograniczenie wolności, prace społeczne lub warunkowe zawieszenie kary dla 53-latka.
Przypomnijmy, że Kamil Durczok spowodował wypadek samochodowy w lipcu 2019 r. na drodze A1 w okolicy Piotrkowa Trybunalskiego. Dziennikarz wjechał swoim bmw x6 w słupki postawione na jezdni przez robotników. Jeden z tych słupków uderzył i uszkodził samochód jadący z naprzeciwka. Na szczęście w wypadku nie było ofiar, ale Durczokowi nie uszło to płazem.
Okazało się, że dziennikarz miał 2,6 promila alkoholu w wydychanym powietrzu. Durczok przyznał się do prowadzenia samochodu pod wpływem alkoholu, ale odrzucił zarzut spowodowania zagrożenia katastrofy w ruchu lądowym.
Biegli orzekli, że zanim wjechał w słupki, Durczok przebył 370 km ze średnią prędkością 140 km/h. W miejscu wypadku było ograniczenie do 70km/h, a dziennikarz miał 96 km/h na liczniku.