Kaja Paschalska zmagała się z depresją. "Zamknęłam się w sobie, wyłączyłam telefon i odcięłam od świata"
Kaja Paschalska dorastała na oczach milionów Polaków jako gwiazda "Klanu". Rówieśniczki zazdrościły jej sławy, ale nie wiedziały, z czym ich idolka musi się mierzyć. Scena z pierwszą menstruacją serialowej bohaterki była dla młodej aktorki dramatycznym wyzwaniem. Najgorszym jednak doświadczeniem był hejt po piosence "Mała Chinka (cziku cziku linka)". Artystka przeżyła załamanie. Kaja Paschalska skończyła 38 lat i nie jest gotowa zostać matką.
Kaja Paschalska zmagała się z depresją. "Zamknęłam się w sobie, wyłączyłam telefon i odcięłam od świata"
O ile Tomasz Stockinger kojarzony jest przez wielu fanów jako doktor Lubicz, tak Kaja Paschalska to po prostu jego córka, Ola. Aktorka trafiła na plan "Klanu" jako 11-latka po wygranym castingu. Nie kryje, że zżyła się ze swoją bohaterką, którą gra od 27 lat, jak i z samą telenowelą. Ale, jeśli widzowie uważają tę przygodę telewizyjną za bajkę, to trzeba przyznać, że jest ona dość mroczna.
- To, jak potoczyło się moje życie, dało mi ogromne możliwości, ale emocjonalny koszt tego, był ogromny - oceniała w kontekście serialu.
W 50. odcinku podcastu "Clickbait" zachwycamy się serialem (!) "Pan i Pani Smith", przeżywamy transformacje aktorskie w "Braciach ze stali" i bierzemy na warsztat… "Netfliksową zdradę". Żeby dowiedzieć się, czym jest, znajdź nas na Spotify, Apple Podcasts, YouTube, w Audiotece czy Open FM. Możesz też posłuchać poniżej:
"Nauczyłam się grać w szowinistyczno-patriarchalną grę"
Na planie "Klanu" Kaja Paschalska musiała zmierzyć się z sytuacjami, które kumulowały w niej ogromne poczucie wstydu i emocjonalnie przytłaczały.
- Pamiętam scenę mojej postaci, która dotyczyła pierwszej miesiączki i 12-letnią siebie ze świadomością, że miliony ludzi, w tym moi rówieśnicy, będą na to patrzeć i się ze mnie śmiać. Dla dojrzewającej dziewczynki nie ma bardziej intymnego tematu. [...] Myślę, że nikt specjalnie się nie zastanawiał, jak to powinno wyglądać i jaki to może mieć wpływ na psychikę małego, rozwijającego się człowieka - wspominała w rozmowie z "Wprost" aktorka.
Poza kwestiami scenariuszowymi problematyczne były także relacje z dorosłą ekipą, głównie z mężczyznami. Dziecięce zdanie Paschalskiej niespecjalnie było szanowane.
- Nauczyłam się grać w szowinistyczno-patriarchalną grę, w której spychałam swój dyskomfort na dalszy plan, bo okazywało się, że stawianie granic to "brak dystansu do siebie". [...] Nauczyłam się być "grzeczną dziewczynką" zorientowaną na dbanie o komfort innych, często kosztem samej siebie. Klasyczny "people pleaser". To jest ciężka praca przerzucić ten gruz i nie wracać do domu z myślą: "Znowu, ja z tym zostałam, ja czuję się źle, a ten pan/pani doskonale" - wyznała aktorka.
Rozbierane sesje
Kaja Paschalska dwukrotnie zapozowała w magazynie dla panów, po raz pierwszy w wieku 18 lat. To był jej bunt przeciwko owej ugrzecznianej na siłę dziewczynce.
- Ola jest wzorem moralności, natomiast ja takim ideałem nie byłam. Będę jutro dopiero, a jutro powiem, że pojutrze. Jeżeli chodzi o tę sesję, to ona nie była jakoś prowokująca. Bardzo się cieszę, że (zdjęcia - red.) są komentowane i wzbudzają jakieś kontrowersje. O to chodzi - stwierdziła w programie "Vivamat".
Na pytanie prowadzącej, czy nie krępuje ją świadomość, że te roznegliżowane fotki "niekoniecznie są inspiracją kulinarną" i służą czytelnikom czemuś innemu, odpowiedziała zadziornie: "Nie, powiedziałabym, że to nawet jest takie ekscytujące".
Po latach Kaja Paschalska wyznała, że swoje ciało, w okresie nastoletnim, traktowała nieco instrumentalnie, jak "pancerz", za którym można się schronić.
- Zbudowałam swoją zbroję w postaci mojej fizyczności. To był mój sposób radzenia sobie z niezręcznymi sytuacjami. [...] Ta skorupa, która miała mnie chronić, z czasem stała się moim więzieniem i presją. To była wieczna kontrola i kreacja przeplatana momentami, w których już sama nie wiedziałam, kim jestem. Nie miałam też siły, żeby próbować się dowiedzieć, drążyć - zwierzyła się w rozmowie z "Wprost".
"Mała Chinka (cziku cziku linka)"
W 2001 r. Kaja Paschalska wydała swoją pierwszą płytę, a z piosenką "Przyjaciel od zaraz" zdobyła nagrodę im. Anny Jantar w "Debiutach" na festiwalu w Opolu. Jej kariera muzyczna wystartowała z impetem i równie spektakularnie się skończyła. Wszystko za sprawą gościnnego występu w utworze rapera Funky Filona "Mała Chinka (cziku cziku linka)". Na wokalistkę spadła nawała krytyki.
"Tekst mówi o małej Chince, cziku cziku lince, która zasadniczo jest z Wietnamu [...]. Chinka z Wietnamu niby mieszka w Polsce, ale za pośrednictwem pana Filona i pani Paschalskiej pozdrawia polskiego chłopczyka i polską dziewczynkę z dalekich stron, więc jednak chyba z zagranicy, gdzie, jak się dowiadujemy, komornik wszedł jej na dom. Po zapoznaniu się z tekstem tej piosenki komornik zapewne z tego domu skoczył i się zabił. [...] Zdumiewające, że po wysłuchaniu tej paranoi żadne państwo azjatyckie nie wypowiedziało Polsce wojny, a przynajmniej nie zażądało ekstradycji Filona i Paschalskiej" - pisał Wojciech Mann w książce "RockMann".
"To był dla mnie potężny cios"
Kaja Paschalska nie spodziewała się, że "Mała Chinka" wywoła tak wielkie kontrowersje, a krytyka przerodzi się w lawinowy hejt.
- Historia tego utworu z mojej perspektywy jest taka: totalnie bezmyślnie dograłam się kumplowi do kawałka. Bo mnie o to poprosił. Bo chciałam być miła. Bo się lubiliśmy [...]. Wpier...l, który dostałam za numer, który nie był nawet mojego autorstwa, był nieporównywalny z drobnymi wzmiankami na jego temat [...] To był dla mnie potężny cios. Zamiast polecieć na fali atencji i przekuć porażkę w sukces, zamknęłam się w sobie, wyłączyłam telefon i odcięłam od świata. [...] Zabrakło kogoś, kto przejąłby kontrolę, ustalił plan działania, zwyczajnie mnie uspokoił: "Ok, popełniłaś błąd, to normalne, to się zdarza, wszyscy je popełniamy. Nie przejmuj się, rób dalej swoje, jesteś zaj...a" - mówiła w magazynie "Wprost".
Artystka pogrążyła się w depresji. Wyszła z niej dzięki terapii.
- Dała mi świadomość, jakie wzorce powielam w swoim dorosłym życiu. Podarowała mi też klucz do drzwi pt.: "Kim jest Kaja i czego tak naprawdę chce". [...] W kwestii zawodowej przezwyciężyłam strach przed odrzuceniem i zaczęłam, małymi kroczkami, wychodzić ze strefy komfortu, do ludzi. [...] Jak się kisisz w swoim sosie, to twój mózg wydeptuje wciąż tę samą ścieżkę. Zmienisz otoczenie i nagle odkrywasz, że możliwości jest nieskończenie więcej - wyznała Kaja Paschalska.
"Chciałam mieć dzieci, ale dobrze, że nic z tego nie wyszło"
Kaja Pachalska skończyła 38 lat. Smutne doświadczenia z przeszłości wypierają w niej chęć, żeby zostać matką.
- Były takie momenty w moim życiu, że bardzo chciałam mieć dzieci, ale dobrze, że nic z tego nie wyszło, bo trauma pokoleniowa ciągnęłaby się dalej. Wychodzę z założenia, że zanim podejmę się wychowania młodego człowieka, powinnam najpierw ogarnąć samą siebie. Moje życie ostatnio to nauka zdrowego egoizmu i budowanie poczucia własnej wartości. Nie ma w nim miejsca na tak ogromną odpowiedzialność za osobę trzecią. Czy to się kiedyś zmieni? Nie mówię, że nie - powiedziała artystka.
Paschalska nie przejmuje się opiniami innych, którzy w sieci robią jej wyrzuty, kierując się przekonaniem, że macierzyństwo jest bezwzględnym powołaniem kobiety i wymaga poświęcenia siebie.
- No cóż, idąc tropem ostatnich rewelacji o "bezkidkach", egoizmie i rozwiązłości bezdzietnych kobiet, potwierdzam: "Jestem zepsuta do szpiku kości" - podsumowała ironicznie aktorka.
W 50. odcinku podcastu "Clickbait" zachwycamy się serialem (!) "Pan i Pani Smith", przeżywamy transformacje aktorskie w "Braciach ze stali" i bierzemy na warsztat… "Netfliksową zdradę". Żeby dowiedzieć się, czym jest, znajdź nas na Spotify, Apple Podcasts, YouTube, w Audiotece czy Open FM. Możesz też posłuchać poniżej: