Kącik serialowego zabójcy: Cytologia grozi ciążą, czyli akcje społeczne w polskich tasiemcach

Jeżeli zastanawialiście się kiedyś jak żyć, możecie przestać się lękać. Odpowiedzi na wszystkie ważne pytania udzielą wam polskie seriale telewizyjne. Ich twórcy z radością pomagają zagubionym obywatelom. Integracja europejska, rasizm, choroby, nierówność społeczna, wprowadzenie euro czy energia jądrowa - bohaterowie polskich telenowel mają zdanie na każdy temat.

Kącik serialowego zabójcy: Cytologia grozi ciążą, czyli akcje społeczne w polskich tasiemcach
Źródło zdjęć: © AKPA

27.01.2010 16:00

Zaczęło się niewinnie, w okolicach roku 1997, kiedy Internet był dla nas wciąż plotką z zachodu, telefony ważyły więcej niż cegły, ludzie poznawali się w prawdziwym życiu, komputery zajmowały całe biurko, a Unia Europejska wydawała się krainą szczęśliwości. W tamtej Polsce pojawił się „Klan” - najnudniejszy, a więc i najchętniej oglądany serial w historii TVP. Gdybyście nie pamiętali, przypomnę. Bohaterowie „Klanu” byli normalni, a co za tym idzie potwornie męczący. Odcinki poświęcone były wyprawom do sklepu, świętom państwowym, rodzinnym kolacjom i wycieczkom nad wodę. A aktorzy zamiast kontraktów, podpisywali cyrografy, przez co grają w tym bublu już naście lat. Nic dziwnego, że najciekawszym z bohaterów był Daniel Ross. Pół Polak, pół Amerykanin, jedyny bohater, obdarzony jakąś charakterystyczną cechą. Śmiertelną chorobą.

Daniel, jego matka Monika i ukochana dziewczyna, której imienia nikt już dziś nie pamięta, mieli jedno zadanie - edukować społeczeństwo. W nieudolny, bardzo podręcznikowy sposób wykładali więc widzom prawdy na temat HIV i AIDS, odkrywając przed Polakami choćby ten zdumiewający fakt, że chorzy również mają potrzeby seksualne. Oczywiście, jak to w naszym przaśnym kraju bywa, Daniel nie zaraził się uprawiając seks bez zabezpieczenia, został zarażony w szpitali.

Propagandowo-edukacyjny wątek z „Klanu” przetarł szlaki kolejnym scenarzystom. Najpilniejszymi uczniami Ilony Łepkowskiej okazali się twórcy polsatowskiej „Rodziny zastępczej” - serialu, który za jednym zamachem zwalczał w nas rasizm, propagował adopcje, wprowadzał do NATO i wpajał tolerancję wobec pozbawionej talentu aktorskiego Maryli Rodowicz. Dzięki serialowym Kwiatkowskim otwieraliśmy się na inność. Lubiliśmy chłopaka o cygańskich korzeniach i z zachwytem obserwowaliśmy jak obdarzone nadprzyrodzonymi mocami, ciemnoskóre dziewczynki dorastają, by stać się kobietami, na których widok ślini się sam Kuba Wojewódzki. W tle zaś działo się NATO, zakładanie małego biznesu, wstępowanie do Unii i oswajanie z przyjacielską policją.

Zobacz także:

[

OD LOLITKI DO SEKSBOMBY, CZYLI JAK DORASTAŁA ANIA MUCHA ]( /gid,5832,img,218340,fototemat.html )
[

BRZYDULA SIĘ ROZEBRAŁA! ZOBACZCIE ZDJĘCIA! ]( /gid,5874,img,219095,fototemat.html )
[

NAJWIĘKSZE SERIALOWE OBCIACHY ROKU ]( /gid,5880,img,212495,fototemat.html )
[

SZOKUJĄCE ZAROBKI GWIAZD TVP ]( http://film.wp.pl/tyle-zarabiaja-w-tvp-6025284410012289g ) Ale z instytucjami państwowymi przyjaźnimy się nie tylko dzięki „Rodzinie zastępczej”. Gdy obowiązek wezwał, do akcji radośnie powróciła Łepkowska. To ona powołała do życia „Na dobre i na złe” - serial, który z uporem godnym lepszej sprawy wybiela polską służbę zdrowia i co tydzień przekonuje Polaków, że chamscy panowie w kitlach, których spotykamy w szpitalach, to niechlubne wyjątki. W zasadzie cała produkcja, to jedna wielka akcja społeczna. Bohaterowie „Na dobre i na złe” wciąż zapominają, że są lekarzami i tłumaczą sobie nawet najprostsze diagnozy, w kółko powtarzają o tym jak niezbędne są badania profilaktyczne, a pacjenci by upewnić nas, że warto wierzyć lekarzom, na wszelki wypadek nie umierają. I choć cel słuszny, poziom absurdu przekroczono gdzieś w okolicach drugiego odcinka.

Oczywiście, to nie wszystko. Niedawno twórcy „Plebanii” uraczyli nas akcją tłumaczącą zawiłości strefy euro. Problem poważny, ale na scenarzystów zawsze można liczyć. I tym razem potraktowali widzów jak idiotów. Zamiast poważniejszej debaty, mogliśmy dowiedzieć się, że jeden euro nie równa się jednej złotówce, a po wprowadzeniu nowej waluty artykuły spożywcze nie zdrożeją o 400 procent. Narodowy Bank Polski zapłacił za to ponad 600 tysięcy złotych. Szkoda, że wybrał tak prymitywne metody i serial, który od lat oglądają tylko najbardziej fanatyczni słuchacze Radia Maryja.

W krzewieniu wartości o wiele prężniejsza jest Telewizja Publiczna. Stacje komercyjne mogą sobie pozwolić na ignorowanie „misji” i dobrego samopoczucia Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. To dlatego w produkowanym przez TVP „M jak Miłość” Hanka rozważa plusy i minusy wysyłania sześciolatków do szkół. Dlatego też Lucjan robi z siebie idiotę odkrywając cuda Internetu. Teraz i tak jest nieźle. Kilka lat temu, gdy wstępowaliśmy do Unii, do Grabiny sprowadził się Stefen - mający przekonać rodaków, że Niemcy nie wykupią naszej ziemi, bo są kretynami.

Ostatnio pojawiły się wieści, że rządzący chcą wyedukować społeczeństwo w sprawie energii jądrowej. Chodzi o plany wybudowania w Polsce elektrowni atomowej, która wielu wciąż kojarzy się z Czarnobylem i ludźmi świecącymi w ciemnościach. Nie wybrano jeszcze serialu. Oby tylko nie była to „Majka”. Gdy przekonywała Polki do cytologii, dowiedzieliśmy się, że badania grożą ciążą. Strach więc pomyśleć, czym może grozić energia jądrowa.

Zobacz także:

[

OD LOLITKI DO SEKSBOMBY, CZYLI JAK DORASTAŁA ANIA MUCHA ]( /gid,5832,img,218340,fototemat.html )
[

BRZYDULA SIĘ ROZEBRAŁA! ZOBACZCIE ZDJĘCIA! ]( /gid,5874,img,219095,fototemat.html )
[

NAJWIĘKSZE SERIALOWE OBCIACHY ROKU ]( /gid,5880,img,212495,fototemat.html )
[

SZOKUJĄCE ZAROBKI GWIAZD TVP ]( http://film.wp.pl/tyle-zarabiaja-w-tvp-6025284410012289g )

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)