Walczy o prawo do prywatności
Prywatne życie Justyny Steczkowskiej od zawsze interesowało plotkarskie portale. Idealna żona, matka i artystka, która od 20 lat spełnia się na polskiej scenie muzycznej. Dla wielu bajka, a dla żądnych sensacji tabloidów uciążliwa nuda. Nic więc dziwnego, że w ślad za piosenkarką wysyłani są paparazzi, którzy mają za zadanie dostarczyć chwytliwych tematów z gwiazdą w roli głównej. Nic z tego. Justyna jak ognia unika afer i skandali. Jedynie raz na jakiś czas, aby zaspokoić głód mediów, godzi się na pewną współpracę, przeważnie w postaci sesji zdjęciowej na okładkę kolorowego magazynu. Nie uważa jednak, że takie wyciągnięcie ręki w stronę prasy, jest równoznaczne z przyzwoleniem na wizyty paparazzich pod swoim domem.
- Zrobiłam trzy okładki, tylko tyle, ile mogłam zrobić, by zaspokoić ciekawość ludzi. Oni mi wmawiają teraz, że skoro ja pokazałam rodzinę na okładce, to oni mają prawo do mojego życia prywatnego. Nie zgadzam się z tym. Moje prywatne życie jest moim prywatnym życiem. To, że ja chcę pokazać, że ja mam rodzinę, że jestem szczęśliwa i że to jest mój sukces, to, że potrafię się tym dzielić, to nie znaczy, że mogą koczować pod moim domem - powiedziała Steczkowska w programie "Magiel towarzyski".