Jozsef Szajer to klasyka. Dlaczego kolejny homofob okazał się gejem?
Narodowo-chrześcijański polityk węgierski Jozsef Szajer, walczący od lat ze społecznością LGBT, został przyłapany na homoorgii w Brukseli. Seksuolog dr Maciej Socha tłumaczy: - Niektórzy konserwatywni politycy nie mogą się pogodzić ze swoją własną homoseksualnością. Krzycząc na innych, odwracają uwagę od siebie.
03.12.2020 | aktual.: 02.03.2022 17:15
Sebastian Łupak: 25 mężczyzn, niektórzy z narkotykami, wśród nich węgierski europoseł Jozsef Szajer. Spotkanie było nielegalne, bo naruszało belgijskie obostrzenia dotyczące walki z koronawirusem. Ale z informacji prokuratury wynika, że miało też charakter seksualny. Czy można założyć, że to była gejowska orgia?
Dr Maciej Socha, ginekolog i seksuolog: Nie wiem tego na pewno, bo nie było mnie tam ani nie dostałem zaproszenia z agendą spotkania (śmiech), ale biorąc pod uwagę medialny opis okoliczności tejże imprezy, to tak to wygląda. Dwudziestu pięciu współżyjących chłopa? No cóż, według mnie to już spora grupa. Myślałem, że takie wydarzenia towarzyskie modne były w starożytności. Ale dobrze wiedzieć, że duch różnych form aktywności seksualnej nie zginął.
Policja przerwała tę zabawę.
Jeden z aktywistów gejowskich z Polski uznał, komentując całą sprawę, że tzw. wjazd komuś na chatę przez policję, aby przerwać gejowską orgię, nie jest OK. Co do zasady, zgadzam się.
Tutaj jednak powodem wezwania policji nie był cel spotkania tych dżentelmenów, ale ich głośne zachowanie, o czym sąsiedzi zawiadomili policję. Dodatkowo okazało się, że doszło do złamania zasad reżimu sanitarnego. Jako lekarz, w dobie pandemii koronawirusa, uważam, że impreza z taką liczbą osób nie powinna się była akurat teraz odbywać.
Zatem co robił tam konserwatywno-chrześcijański europoseł partii Fidesz, zanim znalazł się na rynnie, próbując uciekać?
Nie sądzę, aby pan Jozsef Szajer znalazł się tam przypadkowo. To jednak wymaga pewnego zaangażowania, żeby umówić się na seks z 25 mężczyznami, prawda? Z dużą dozą pewności możemy stwierdzić, że europoseł Fidesz jest mężczyzną uprawiającym seks z mężczyznami. Hungarysta dr Dominik Hejj stwierdził, że wiadomo było od dawna, iż Szajer należy do LGBT.
Ale Szajer ma też żonę i dzieci.
Dlatego myślę, że sformułowanie "mężczyzna uprawiający seks z mężczyznami" jest lepszym określeniem niż definiowanie jego orientacji seksualnej, przynajmniej do czasu, kiedy zechce się z nami podzielić dodatkowymi informacjami na jej temat. Jeśli zechce.
Nas bardziej od jego orientacji interesuje fakt, że Jozsef Szajer to polityk. Do momentu orgii w Brukseli znany był na Węgrzech raczej jako żarliwy obrońca tzw. wartości rodzinnych i chrześcijańskich. Przygotowywał ustawy i zmiany w węgierskiej konstytucji, wymierzone w społeczność LGBT. Czyli po prostu homofob?
Pewnie! Myślę, że mógłby spokojnie leżeć w Sevres pod Paryżem, jako jeden z wzorców homofobicznych zachowań. Jego decyzje i działania idealnie wpisują się w definicję osoby działającej na szkodę osób nieheteronormatywnych.
Jak więc wytłumaczyć, że zaciekły homofob, człowiek rodzinny, zdeklarowany konserwatywny chrześcijanin, zostaje przyłapany na orgii gejowskiej w sercu Brukseli? Skleja się to panu w sensowną całość?
Oczywiście! Powiedziałbym, że to nawet typowe. Po prostu kolejny taki przypadek. Wręcz klasyka!
Klasyka?
Jednym z najbardziej znanych gejów homofobów, wręcz ikoną zakłamania, był znany prawnik Roy Cohn. Zawzięcie krytykował gejów, w latach 80. mówił, że wierzy w tradycyjne wartości, a szczęściu Ameryki jego zdaniem zagrażały prawa gejów oraz ich seksualne rytuały, które nazywał "kryminalnymi dewiacjami, a może nawet praktykami satanistycznymi". Jednocześnie kupił dom i mieszkał w nim z dwoma mężczyznami w Provincetown - jednym z najsłynniejszych gejowskich kurortów.
Takich przypadków jest więcej: republikański polityk Wes Goodman, działacz anty-LGBT z Ohio, sumienie ruchu konserwatywnego, dbający o wartości rodzinne i chodzący na marsze życia, został w 2017 roku przyłapany na seksie z mężczyzną. We własnym biurze!
Z kolei ewangelicki pastor Ted Haggard, który prowadził nienawistną walkę z osobami nieheteronormatywnymi, został wyoutowany w 2006 roku przez mężczyznę, z którym co miesiąc się spotykał, płacąc mu za seks.
Trzech wpływowych mężczyzn: polityk, prawnik i pastor. Przy tym trzech homofobów, którzy okazali się gejami. Wyłania się z tego jakiś wzór?
Seksuolog John Money z Johns Hopkins University tę wrogość do ludzi z powodu ich seksualności, przy jednoczesnym skrywaniu swojej własnej seksualności i kreowaniu się na stróża moralności, określił mianem "zespołu Hoovera". Nazwa związana jest z tym najbardziej znanym w nowożytnej historii homofobem, jakim był długoletni szef FBI J. Edgar Hoover.
J. Egdar Hoover służył ośmiu prezydentom USA, jednocześnie zbierając m.in. na nich kompromitujące materiały. Gromadził tzw. haki dotyczące życia seksualnego np. braci Kennedych czy Martina Luthera Kinga. Był obrzydliwym szowinistą i rasistą, a jego wypowiedzi i działania były klasyką homofobii.
Przy czym był gejem. Według jednych był zahamowany seksualnie i tkwił w wieloletnim platonicznym związku z Clydem Tolsonem – jednym z pracowników FBI, który tylko raz w życiu pocałował go w usta. Ale są też inne świadectwa: że urządzał orgie seksualne w Royem Cohnem, na których przebierał się w sukienki.
Dlaczego politycy, tacy jak Jozsef Szajer, tak się zachowują?
To proste. Tak naprawdę kryje się za tym fakt, że ci politycy sami nie mogą się pogodzić ze swoją homoseksualnością.
Na czym polega mechanizm bycia gejem nienawidzącym gejów?
Jest takie pojęcie naukowe jak stres mniejszościowy, który pomaga nam zrozumieć problemy m.in. osób LGBT. W Polsce dochodzi do codziennego jawnego ich dyskryminowania lub ignorowania ich istnienia. Wypowiedzi polityków i działania instytucji społecznych czy religijnych są przyczyną stresu dla osób homoseksualnych, biseksualnych, transpłciowych oraz wszystkich pozostałych osób niehetereonormatywnych i niecispłciowych.
Jeśli osoby LGBT pamiętają z młodości obrażanie, wykluczenie, nienawiść, doznają wyzywania ich od "pedałów, zboczeńców, tęczowej zarazy", to doznają właśnie tzw. stresu mniejszościowego. Niektórzy tego nie wytrzymują. Słyszał pan zapewne o Dominiku z Bieżunia, Milo, Kacprze z Gorczyna czy innych nastoletnich osobach, które popełniły samobójstwo, bo nie wytrzymały prześladowania i nagonki rówieśników.
Pan jak to zniósł?
Ja akurat mam twardą skórę. Uczestniczyłem w terapii psychodynamicznej, więc poradziłem sobie z konfliktem między moją seksualnością a normami religijnymi i społecznymi. Ale i tak nie pójdę w Polsce za rękę z moim narzeczonym Mateuszem na spacer, bo zwyczajnie boję się, że dostaniemy w ryj. Większość gejów i lesbijek się boi. To powoduje ciągłą, wzmożoną czujność i konsekwencje emocjonalne. Na te doświadczenia zewnętrzne nakładają się procesy wewnętrzne: życie w ukryciu, oczekiwanie odrzucenia i zinternalizowana homofobia.
Zinternalizowana homofobia?
Negatywny pogląd, stereotyp, może zostać skierowany do siebie i stanowić źródło obniżonego poczucia własnej wartości. Prześladowana osoba może nabrać głębokiego przekonania o prawdziwości i słuszności tych negatywnych poglądów. Jeśli dojdzie do tego, że gej uzna negatywne społeczne przekonania o społeczności LGBT za własne, to mamy idealne paliwo do podjęcia walki z własną grupą. To często nie jest działanie z premedytacją i coś uświadomionego. To patologiczny mechanizm, w którym brak akceptacji dla siebie jako geja i traktowanie siebie jako grzesznika, tęczowej zarazy i zboczeńca doprowadza do tego, że zaczyna się występować nie tylko przeciwko sobie, ale też całej grupie podobnych osób. Im więcej jest w takiej osobie frustracji, tym większa siłą i determinacja do realizacji nienawistnych myśli.
I wtedy stajesz się prominentnym politykiem, kryptogejem, który z jednej strony ma żonę, dzieci i chodzi do kościoła, a z drugiej walczy z innymi gejami?
Mechanizmy obronne pozwalające nam odnaleźć się w życiu są różne. To może być negacja, zaprzeczenie, wyparcie. Jozsef Szajer dobrze się maskował: ma żonę, dzieci, chodzi do kościoła. Uderzał w innych, odsuwając jednocześnie podejrzenia i zagrożenie od siebie.
A w Brukseli, wśród 25 mężczyzn wychodziła jego prawdziwa natura?
Tak, w tej rozpustnej i złej Brukseli, w której nawet jeśli zgrzeszę z prześlicznym blondasem, to jakoś się wytłumaczę przed sobą. Potem wracał na Węgry i krytykował zło na zdemoralizowanym, gnijącym Zachodzie. A Węgry pozostały czyste. Tu była żona, dzieci i Victor Orban, którego prawą ręką i wiernym żołnierzem był Szajer.
A może Jozsef Szajer robił to wszystko cynicznie, świadomie, dla utrzymania władzy? W Parlamencie Europejskim są w końcu bardzo dobre pensje.
To możliwe. On tworzył partię Fidesz z Viktorem Orbanem w latach 90. Jego dalsze życie mogło być po prostu cyniczną ochroną stanowiska i finansów. Jestem w stanie sobie wyobrazić, że może ciężko mu było zrezygnować z tego, co już miał. Kariera, stanowisko, dobre pieniądze, prestiż europosła. On miał ułożone życie: na Węgrzech ugruntowana pozycja u boku Orbana, ciepły kącik w domu, a gejowski seks tylko w Brukseli. Dla niego to mogło być superwygodne.
Ale czy psychicznie wygodne? To straszne rozdwojenie jaźni?
No cóż, bycie politykiem uzależnia. Może wyobrażał sobie, że po drugiej stronie tęczy, czeka go tylko utrata pieniądze i władzy, mieszkanie z kochankiem w kawalerce. Polityka to też życie na ciągłym haju. Podobnie jak chemsex, czyli seks po zażyciu narkotyków. A przy Szajerze, przypomnę, znaleziono narkotyki.
COVID-19 popsuł mu szyki, bo do klubu wpadła policja. I za co polityk przeprosił? Za to, że złamał zasady sanitarne obowiązujące w pandemii! Nie przeprosił, że przez tyle lat okłamywał ludzi i walczył ze społecznością LGBT, niszcząc im życie.
Czy rozumie pan polityków, którzy sami będąc gejami, popierają takie partie anty-LGBT jak PiS czy Konfederacja, bądź Fidesz na Węgrzech?
W sumie można pomyśleć, że orientacja seksualna nie ma tu żadnego znaczenia, prawda? Są też w Polsce ludzie, którzy chcą służyć PiS-owi jako posłowie, sędziowie, bo rzekomo podoba im się program Jarosława Kaczyńskiego i różne aspekty polityki PiS. Ale to moim zdaniem absolutnie błędna narracja. Nie można tłumaczyć swojego oprawcy, który szkodzi społeczności LGBT, mówiąc, że zgadzam się z jego niektórymi poglądami. Chyba, że cierpimy na syndrom sztokholmski. Nie można, będąc ofiarą jakiegoś systemu, przystępować do niego i próbować go racjonalizować. Nie można być trochę w ciąży! I podobnie nie można sobie wybrać tylko pewnych elementów polityki danej partii albo flirtować z nią, przyjmując wpływowe stanowiska.
Co nie znaczy, że nie ma gejów, którzy popierają np. program 500 +, który akurat w ich rodzinie mógł się bardzo przydać. Ale nie o tym rozmowa! Nie można popierać opresyjnego sytemu, który zaciska panu pętle na szyi, ale może przy okazji głaszcze pana po ręce. Jak pan mnie zapyta o moje poglądy polityczne, to powiem panu, że bardzo nie odpowiada mi PiS, ale też nie przepadam za PO, a Hołownia to nie moja bajka. Lewica też nie do końca mi odpowiada. W ogóle daleko mi do polityki, ale blisko do życia i to czego pragnę, to wolność i sprawiedliwość.
Myśli pan, że w Polsce wśród polityków też są tacy, którzy są kryptogejami?
Żaden spośród moich kumpli hetero nie zastanawia się tyle nad seksem gejowskim, co niektórzy politycy prawicy. Jak słyszę, co opowiadają o seksie analnym, to brzmi to jak wypielęgnowana fantazja o męskiej pupie i jej penetracji. Lecą do San Francisco nie po to, żeby podziwiać most Golden Gate, ale po to, by pójść tam do gejowskiej dzielnicy Castro i zobaczyć jak funkcjonuje tamtejszy "rynek mięsa". Do tego dochodzą księża, którzy opowiadają, że "seks gejowski działa tak, jakby tłok silnika zamiast w cylindrze poruszał się w rurze wydechowej", z wypiekami opisując każdy ruch tego tłoka.
Hipokryci?
Jeśli są gejami, ale w sposób świadomy i cyniczny krzyczą pod publikę, że "LGBT to zaraza", dla pieniędzy, władzy i wygodnego życia, to oczywiście są hipokrytami. Cynicznie wykorzystują swoją pozycję polityczną lub np. wykonywany zawód w polskim kościele rzymskokatolickim i świadomie krzywdzą kilka-kilkanaście procent społeczeństwa, które nie jest hetero. To nie jest jednak wujek Heniek, który przy wódce nabija się z gejów w czasie domowej imprezy, a któremu wystarczy uświadomić, że głupio gada. To są wpływowi politycy ze szczytu, którzy urządzają nam życie i mają siłę nas krzywdzić.
Czy według pana należy ujawniać orientację seksualną tych polityków kryptogejów?
To bardzo trudny temat, ponieważ według mnie należy dać każdemu czas i przestrzeń do samodzielnego zdecydowania, czy, kiedy oraz jak i ile chce powiedzieć innym o sobie. Wyjście z szafy w Polsce to narażenie się na różne formy dyskryminacji i akty agresji.
Kiedy powiedziałem panu przed minutą, że moja sekretarka przyniesie nam kawę za trzy minuty, bo akurat rozmawia z mężem, to nie było to ujawnienie jej orientacji seksualnej. Ale w Polsce powiedzenie, że wpływowy sędzia wyszedł z domu po kłótni z partnerem było przyczyną do dyskusji o tym, czy ujawnienie jego orientacji było fair. Niestety, żyjąc w takim heteromatriksie, nie możemy sobie pozwolić na outowanie ludzi bez ich zgody.
Ale ta moja reguła ma oczywiście wyjątek.
Jaki?
Jest nim sytuacja, kiedy polityk z zespołem Hoovera najpierw w Sejmie czy na konferencji prasowej wygłasza homofobiczne przemówienie i wzywa do działań przeciw społeczności LGBT, aby później cynicznie złożyć mojemu znajomemu propozycję seksu oralnego. Wtedy mamy nie tylko prawo, ale wręcz społeczny obowiązek o tym opowiedzieć. To dla mniej stan wyższej konieczności, kiedy poświęcam prawa jednostki dla większego dobra, jakim jest uniknięcie krzywdzenie przez niego całej grupy osób.
W liberalnych krajach zachodnich nawet na konserwatywnej prawicy nie ma już od dawna takiej homofobii jak u nas. Dlaczego w Polsce dalej jest takie przyzwolenie na homofobię w polityce?
Na Zachodzie już wiedzą, że uderzanie w LGBT, dyskryminacja kobiet albo mniejszości etnicznych jest po prostu grubym obciachem i nie wykorzystuje się tego w polityce. Tam od lat funkcjonuje instytucja małżeństwa czy związku partnerskiego, a kobiety zarabiają tyle ile mężczyźni. No cóż, nie jestem ani politologiem ani socjologiem, tylko ginekologiem i seksuologiem. Podejrzewam, że nałożyło się tu wiele czynników społecznych, politycznych, historycznych, demograficznych, religijnych i obyczajowych, które sprawiły, że Zachód odszedł od homofobii.
A Polska? Wydawało się, że Polska idzie w dobrym kierunku. Jerzy Waldorff żył przez lata ze swoim partnerem i nikt ich nie wyzywał. Był szanowaną postacią. Ale do władzy doszła narodowa prawica i zaczęła używać homofobii w walce politycznej, dając przyzwolenie na dyskryminację i mowę nienawiści. Bardzo istotny jest tu też głos Kościoła katolickiego. Spójrzmy na Iran. Wszędzie tam, gdzie zorganizowana religia ma władzę, kończy się to dyskryminacją kobiet i mniejszości seksualnych.
Myśli pan, że u nas to się kiedyś też zmieni?
Potrzebna nam nowoczesna edukacja seksualna, która - w kontekście osób nieheteroseksualnych – związana jest z budowaniem postaw społecznych oddalających nas od mowy i zachowań dyskryminacyjnych oraz pogardy, która jest teraz tak powszechnym doświadczeniem. Jeśli nie będziemy fundować ludziom stresu mniejszościowego, to unikniemy też jego następstw. Nie będziemy już też ekscytować się smutnymi politykami jak pan Jozsef Szajer.
Dr n. med. Maciej W. Socha, specjalista położnictwa i ginekologii, ginekologii onkologicznej, perinatologii, Kierownik Oddziału Położniczo-Ginekologicznego Szpitala Św. Wojciecha w Gdańsku. Dodatkowo specjalizuje się w seksuologii i patologii współżycia oraz zajmuje się pomocą medyczną osobom transpłciowym. Współorganizator pierwszej polskiej misji operacyjnej z zakresu chirurgii ginekologicznej i położnictwa w Afryce i Ameryce Południowej. Leczył w buszu w Czadzie oraz w górach Gwatemali. Nauczyciel akademicki UMK w Toruniu, opiekun Studenckiego Koła Naukowego w Collegium Medicum. Zaproszony jako wykładowca do LIGO (Instytut Laparoskopii w Ginekologii Onkologicznej) w Kalifornii w USA.