Jolanta Pieńkowska królową wpadek w "Dzień Dobry TVN"
None
Nieraz dała ponieść się emocjom
Wraz z końcem z wakacji gruchnęła wiadomość o odejściu Jolanty Pieńkowskiej z "Dzień Dobry TVN". 31 sierpnia prezenterka poprowadziła ostatnie wydanie programu. Po 9 latach pracy postanowiła pożegnać się z redakcją, a tę informację ogłosił na antenie sam dyrektor programowy stacji, Edward Miszczak.
- W życiu przychodzi czas na zmiany. Po 14 latach rzuciłam wiadomości, by zostać redaktor naczelną "Twojego Stylu", potem, na tej kanapie siedzi człowiek (mowa o Edwardzie Miszczaku - przyp. red.), który zaczął mnie systematycznie namawiać na udział w "Tańcu z Gwiazdami". (...) Pora na zmiany. Dziękuję Edwardowi, który nie jest szczęśliwy z tego powodu i prywatnie mi dogryza, ale dziękuję, że przyjął ze zrozumieniem moją decyzję - mówiła na antenie, odbierając bukiet kwiatów.
Nie wiadomo jeszcze, kto zajmie jej miejsca. Gdy ta wiadomość trafiła do wszystkich widzów "Dzień Dobry TVN", część z nich nie kryła zadowolenia z decyzji, jaką podjęła Pieńkowska. Choć dziennikarka wielokrotnie udowodniła, że w pracy potrafi zachować pełen profesjonalizm, to nawet jej zdarzyło się popełnić kilka wpadek. Zobaczcie największe z nich!
AR/AOS
Ostre starcie z prof. Chazanem
To z pewnością była jedna z najtrudniejszych rozmów, jakie w ostatnim czasie przeprowadzała Jolanta Pieńkowska. W studiu "Dzień dobry TVN" pojawił się prof. Bogdan Chazan, ginekolog i dyrektor szpitala Świętej Rodziny w Warszawie, który odmówił aborcji kobiecie spodziewającej się dziecka z poważnymi wadami mózgu, choć miała do tego prawo.
Już na wstępie doszło do wyraźnego zgrzytu pomiędzy dziennikarką a jej gościem. Dalsza rozmowa przebiegała w zdecydowanie gęstej atmosferze, a rozmówcy nie szczędzili sobie personalnych ataków.
- Wrócę do konkretnego przykładu. To była dwójka ludzi, którzy nie byli nastolatkami, którym ciąża się przytrafiła, bo poszli do klubu, coś się miedzy nimi wydarzyło, boją się rodziców, przychodzą do lekarza i mówią - no musimy się pozbyć dziecka, bo to nie wchodzi w grę. To byli ludzie, którzy bardzo długo starali się o dziecko, marzyli o nim przez 13 lat. I dowiedzieli się, że dziecko nie ma szans na przeżycie, bo ma bezmózgowie - zaczęła Pieńkowska.
- Nie, pani redaktor, to co pani mówi jest nieprawdą. Tak samo jak wstęp do dzisiejszego programu, TVN z góry zakłada, że są to nieuleczalne wady. Pani mówi, że to dziecko bez mózgu, Wyborcza, że bez czaszki. To są sformułowania, które są okrutne dla tych rodziców - odpowiedział prof. Chazan.
- To jaką wadę ma to dziecko? - naciskała prowadząca.
- Proszę sobie wyobrazić ich sytuację, kiedy oni być może mają nadzieję, że gdy się ono urodzi, że będzie poddane intensywnej terapii, że może będzie operowane, jest nadzieja, że ono przeżyje, będzie najprawdopodobniej niepełnosprawne. Tymczasem państwo dziennikarze, również i pani, zakłada, że wada jest nieuleczalna. Jak można tak zakładać, zabierać nadzieję rodzicom, to jest niedopuszczalne.
- A można rodziców okłamywać, że jest szansa albo, że jej nie ma? - zareagowała błyskawicznie prezenterka.
- Ja mówię o szansie, a nie o pewności. Pani redaktor mówi, że tej szansy nie ma. Z całym szacunkiem dla pani medycznej wiedzy, ale... - urwał gość.
- Ale proszę nie kpić... Jesteśmy za dobrze wykształconymi ludźmi, żeby w ten sposób się traktować - obruszyła się na koniec Pieńkowska.
Ukryty talent wokalny
Wokalny talent Jolanty Pieńkowskiej wyszedł na jaw przy okazji spotkania z Robertem Kozyrą i Marią Szabłowską poświęconego piosenkom, które wszyscy znają, choć nikt nie wie, kto jest ich autorem. Temat rozmowy najwyraźniej nie dotyczył gospodyni programu, bo ta nie tylko doskonale znała tytuły i wykonawców największych przebojów, ale też nie krępowała się, by wykonać je przed kamerami. Goście programu byli wyraźnie pod wrażeniem swobody i odwagi dziennikarki. Robert Kozyra stwierdził nawet: "Jolu, ty się marnujesz! Prosimy na scenę!"
Trzeba przyznać, że już dawno nie widzieliśmy dziennikarki w tak dobrym nastroju. Wesoła, podrygująca w rytm muzyki, aż wyrywała się do śpiewania. Można? Można!
Pieńkowska wije się i tańczy na scenie
Tuż przed występem zespołu Elektryczne gitary, który wykonał na scenie programu przebój "To już jest koniec", Robert Kantereit zabrał Jolantę Pieńkowską sprzed kamery i to dosłownie. Choć wzięta na ramię prezenterka głośno protestowała, najwyraźniej nie miała koledze za złe tego wybryku. Chwilę później roześmiana tańczyła z nim za kulisami. Ale to nie pierwszy i nie ostatni raz, kiedy Pieńkowska pochwaliła się swoimi tanecznymi umiejętnościami.
Pieńkowska, która bardzo dba o swój wizerunek, pewnego dnia porzuciła twarz pokerzysty i wskoczyła na scenę. Razem z tancerkami z teledysku "My Słowianie" odtworzyła układ choreograficzny. A łatwo nie było! Choć nie udało jej się klaskać do rytmu i kręcić tak profesjonalnie jak Cleo, radości nie było końca. Co ciekawe, nie tylko internauci pękali ze śmiechu. Karolina Korwin-Piotrowska skomentowała talent Pieńkowskiej słowami: "Jolka ma jaja".
Swoje "kocie ruchy" prezentowała także przy okazji innego hitu internetu: "Gangnam Style". Śmiałe pląsy przed kamerą na długo zapadły wszystkim w pamięć. Swoich sił spróbowała również w rock and rollu akrobatycznym pod czujnym okiem mistrzów świata: Anny Miadzielec i Jacka Tarczyło.
Nie ma litości dla nikogo
Podczas jednego z odcinków "Dzień dobry TVN", Robert Kantereit nawiązał do głośnej i niezwykle medialnej szarpaniny Agnieszki Szulim i Dody. Opowiadając na antenie anegdotę, podsumował ją słowami: "zrobię ci Dodę w toalecie", czyli pobiję. Według dziennikarza, ten zwrot już wkrótce zagości w słowniku młodzieżowego slangu. Wyszukany żart rozbawił nie tylko autora dowcipu, całą ekipę realizacyjną oraz obecnych w studiu Agnieszkę Jastrzębską i Andrzeja Polana. Najgłośniej zareagowała... Jolanta Pieńkowska, która przez kilka minut śmiała się do rozpuku.
Jolanta Pieńkowska lubi też czasem pożartować, nawet z samej siebie. Podczas rozmowy z Piotrem Kędzierskim, zgodziła się powiedzieć przed kamerami zdanie: "robię cuda w seksie". Aż trudno uwierzyć, że wypowiedzenie tej frazy, która Dorocie Wellman z pewnością nie sprawiłaby żadnego problemu, wymagała wcześniej żmudnych pertraktacji z Pieńkowską. Cóż, znów się okazało, że prezenterka to jednak strasznie pruderyjna i poważna osoba.
Antyreklama na medal
Jolanta Pieńkowska nie słynie z powściągliwości. Bardzo często wyraża na antenie nieskrepowane opinie, wprowadzając swoich gości w zakłopotanie. Ostatnio przekonała się o tym redakcyjna koleżanka gospodyni "Dzień dobry TVN", Agnieszka Jastrzębska, której program został bezpardonowo wyśmiany przez Pieńkowską. Dziennikarka z trudem panowała nad śmiechem, kiedy Jastrzębska zaczęła opowiadać o zasadach prowadzonego przez siebie programu "Kto poślubi mojego syna?".
- W tym programie biorą udział panowie ze swoimi mamami, bo to mama pomaga podjąć decyzję, którą kobietę na życie wybrać. Myślę, że jak ty byś ze swoim synem wzięła udział w tym programie, to pomijając fakt, że byłby to hit hitów telewizji, to byłoby to przeżycie - zaczęła żartobliwie Jastrzębska.
Pieńkowska dobitnie dała jednak i jej, i widzom do zrozumienia, co myśli o tej produkcji.
- Myślę, że mój syn najpierw by mnie zabił, a potem by powiedział, że woli iść do więzienia, niż wziąć udział w takim programie - wypaliła z rozbrajającą szczerością.
Trzeba przyznać, że trudno o lepsza antyreklamę dla nowej produkcji TVN niż ta, której dokonała prezenterka. Tylko Agnieszce Jastrzębskiej mimo wszystko nie było do śmiechu.
A jaka sytuacja z Pieńkowską w roli głównej zapadła wam najbardziej w pamięci?
AR/AOS