Joanna Koroniewska wspomina stratę matki: "to był szalenie ciężki okres"
None
Koroniewska
Choroba, a w jej efekcie również śmierć matki Joanny Koroniewskiej, to tragedia, która mocno wpłynęła na życie aktorki.
Była gwiazda telenoweli "M jak miłość" straciła mamę, która przegrała walkę z rakiem szyjki macicy. Partnerka Marcina Dowbora wielokrotnie wspominała o dramacie sprzed lat m.in. w prasowych wywiadach. Niedawno zrobiła to po raz kolejny, a wszystko za sprawą akcji promującej profilaktykę tego nowotworu - "Kwiat kobiecości", której jest ambasadorką.
W rozmowie z reporterką "Dzień dobry TVN" Koroniewska wyznała, że choroba mamy zastała ją w wyjątkowo trudnym momencie życia. Wymagała od niej dojrzałości, którą nawet dziś trudno jej sobie wyobrazić.
KM/AOS
Matka była jej jedyną ostoją
Straciła matkę, kiedy była jeszcze studentką. Był to dla niej ogromny cios, tym bardziej, że ojciec nigdy nie był obecny w jej życiu. Ale dopiero dziś, kiedy Koroniewska sama jest matką, potrafi zrozumieć, jak ciężko musiało być jej mamie żyć ze śmiertelną diagnozą. Przyznała to w rozmowie z Kingą Burzyńską.
- Choroba postępowała u niej bardzo szybko, ale też bardzo szybko został ten rak wykryty. Okazało się jednak, że był szalenie złośliwy. Mimo wszystko jednak pewnie tej profilaktyki zabrakło na tym etapie, na którym powinna ona być- przyznała aktorka, która m.in. z powodu tych doświadczeń włączyła się w akcję "Kwiat kobiecości". Wspominając mamę stwierdziła, że zabrakło jej zarówno w bardzo trudnym, jak i ważnym okresie jej życia.
- Miałam 22 lata, kiedy zmarła mama. To najważniejszy okres w życiu kobiety, kiedy ona wychodzi z domu, kiedy poznaje mężczyzn. Ja miałam sytuację szczególnie specyficzną i szczególnie ciężką dlatego, że ja nie mam rodzeństwa i nie wychowywałam się z ojcem, więc tak naprawdę mama była moją jedyną ostoją. I muszę powiedzieć, że do tej pory, mimo że tyle lat minęło, to już drży mi broda, bo rzeczywiście to jest bardzo bolesna dla mnie strata.
Ukształtowana przez tragedię
Koroniewska wspominała, że choroba mamy zbiegła się w czasie z jej dyplomem. Ogromnym wsparciem okazali się wtedy dla niej przyjaciele ze studiów.
- Byłam na trzecim roku studiów, kiedy mamie postawiono diagnozę, na czwartym, kiedy był już koniec. To najgorszy etap w moim życiu - stwierdziła. Nawet dziś jest pod wrażeniem, że stawiła czoła tej sytuacji.
- Poziom dojrzałości, który musiałam prezentować w wieku 20 lat, to był poziom, który nawet w tej chwili trudno mi sobie wyobrazić. To wszystko, co mnie spotkało w moim życiu, gdzieś mnie bardzo ukształtowało.
KM/AOS