Joanna Koroniewska: Córeczka jest najważniejsza
Joanna Koroniewska to piękna, młoda mama, która doskonale potrafi połączyć macierzyństwo z obowiązkami zawodowymi. W rozmowie z nami uciera nosa feministkom mówiąc: "Dopiero kiedy urodziłam dziecko poczułam się naprawdę kobietą".
21.01.2011 15:28
- Zmieniłaś ostatnio wizerunek. Czy był do tego jakiś konkretny powód?
Przyjęło się, że jestem szarą myszką, bo widzowie i media tak mnie zaszufladkowali. Teraz, kiedy zmieniłam kolor włosów, wszystkim się wydaje, przeszłam metamorfozę kompletną. Ja jednak wielkiej zmiany w sobie nie odczuwam. Jestem ciągle tą sama Joanną Koroniewską, tylko z jasnymi włosami.
- Joanna Koroniewska szara myszką? Nigdy!
Zasadnicza zmiana, jaka we mnie zaszła, to taka, że urodziłam dziecko i jeszcze bardziej zmieniła się moja hierarchia wartości. Teraz wiem, że rodzina jest najważniejsza. Wcześniej tylko wydawało mi się, że rozumiem znaczenie tych słów.
- Ale jednak wyglądasz bardziej kobieco...
Przez długie lata wyglądałam tak samo: miałam ten sam styl, podobny kolor włosów, więc gdy patrzyłam w lustro ciągle widziałam dwudziestolatkę. Dopiero kiedy urodziłam dziecko, poczułam się naprawdę kobietą i pewnie stałam się bardziej kobieca. Zawsze żartowałam z blondynek i zarzekałam się, że nigdy mnie ten kolor włosów "nie spotka". Tak samo gdy twierdziłam, że nie założę sobie tipsów.
- Teraz nosisz tipsy?
Jeszcze nie, ale nie wiem, jakie zmiany poczynię, kiedy mi wyskoczy czterdziestka. (śmiech)
- Czy zmiana wyglądu wpłynęła na to, jak jesteś postrzegana przez pracodawców?
Kiedy zmieniłam wygląd, zmieniło się też moje emploi zawodowe. Dostaję nowe propozycje, kompletnie inne niż wcześniej i bardzo się z tego cieszę. Głównie dlatego, że teraz są one bardziej współmierne z moim temperamentem, na który nie narzekam, a którego widzowie telewizyjni nie mieli okazji poznać. Od tej bardziej temperamentnej strony znali mnie jedynie ci, którzy odwiedzają Teatr Komedia, bo tam grywałam bardzo różne role. Zagrałam i szaloną nastolatkę, dojrzałą kobietę i lolitkę...
- W "M jak miłość" jako Małgosia Mostowiak wcale nie byłaś taka grzeczna. Jaki nowy romans przygotowali Ci scenarzyści?
To co wydarzy się w serialu będzie dla widzów zaskakujące, bo tym razem nie ja będę oszukiwać. Małgosia ma konkurentkę. Cieszę się, że tak to się rozwinie, bo do tej pory ja byłam tą czarną owcą, która zdradzała. Teraz taka niewdzięczna rola przypadła Andrzejowi Młynarczykowi. Nie wiem, czy ta sytuacja jego cieszy równie bardzo jak mnie. (śmiech)
- Po przerwie wróciłaś też do teatru?
Przyszedł taki moment, kiedy musiałam wrócić. Miałam półtoraroczną przerwę. Uważam że w naszym zawodzie teatr jest szalenie ważny. Właśnie odbyła się premiera w Teatrze Komedia spektaklu "Fotki z wakacji", w którym gram typową "dziunię". Kobietę prostą, nieco wyuzadaną, która ma kochanka. To jest postać, z którą jak oczywiście każdy czytelnik może się domyślić, kompletnie się nie utożsamiam. Mam nadzieję, że po raz kolejny uda mi się zaskoczyć widzów.
- Jak łączysz te dodatkowe zajęcia z byciem mamą?
Do momentu mojego powrotu do teatru, udawało mi się to wszystko łączyć bez szkody dla mojego dziecka. Producenci szli mi na rękę i kiedy w "M jak miłość" było mnie więcej, to wtedy w "Daleko od noszy 2" grałam mniej. Jakoś to sobie pięknie układałam. Wszystko zmieniło się, kiedy zaczęłam próby do sztuki "Fotki z wakacji". Próby odbywały się niemal każdego dnia, a czasem dwa razy dziennie. To bardzo trudny okres dla matki i dziecka.
- Jak Janina zniosła ten nadmiar pracy?
Na początku wydawało mi się, że tego nie zauważy, ale się myliłam, obie przeżyłyśmy to bardzo mocno. Na okres najbardziej intensywnych prób przyzwyczaiłyśmy do innego planowania wspólnego czasu. Ona chodziła później spać, albo budziła się w nocy i przytulałyśmy się, by spędzić razem choć kilka chwil. Nie był to łatwy okres. Na szczęście nie trwał długo. Teraz staram się podejmować decyzje zawodowe biorąc pod uwagę jej potrzeby. Z pewnych rzeczy rezygnuję, bo nie wyobrażam sobie bycia matką, która spędza z dzieckiem tylko weekendy. Nie wyobrażam sobie też dłuższych wyjazdów bez niej. Prawdę mówiąc, to nawet krótkich sobie nie wyobrażam, więc wszędzie, gdzie jeżdżę to zabieram ją ze sobą. Na szczęście mam taki zawód, który pozwala mi na to.
- Czym cię ostatnio zaskoczyła?
Ona zaskakuje mnie codziennie. To jest ten etap, kiedy dziecko bardzo szybko się zmienia. Jednego dnia robi pierwsze kroki, a następnego mówi pierwsze słowa, a potem kolejne. Później zaczyna pamiętać bajki i wyliczanki. Fantastyczna jest możliwość obserwowania tego. Gdy patrzę na inne matki to widzę, że my wszystkie niezależnie od stanu posiadania i pochodzenia przeżywamy takie samo ogromne szczęście spędzając czas z naszymi dziećmi. To jest niezwykłe.
- O czym teraz marzysz?
Marzenia mam bardzo proste. Marzę, by moje dziecko było zdrowe i szczęśliwe i jest to teraz dla mnie absolutnie najważniejsze.
Rozmawiała Ewa Pokrywa/AKPA