"Jestem wściekły, że ta informacja wyciekła!". Twórca "Seksu w wielkim mieście" zapowiada niespodziankę
22.06.2023 09:46, aktual.: 22.06.2023 11:25
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Premiera drugiego sezonu "I tak po prostu", czyli kontynuacji "Seksu w wielkim mieście" za nami. Na fanów czeka prawdziwa bomba, bo jak inaczej nazwać powrót Samanthy Jones? - Jestem wściekły, że ta informacja wyciekła! - mówi Wirtualnej Polsce twórca serialu Michael Patrick King, obiecując więcej niespodzianek.
Michael Patrick King to scenarzysta, reżyser i producent, który przy "Seksie w wielkim mieście" pracuje od samego początku. Wyreżyserował też obie kinowe adaptacje serialu i podjął się przywrócenia przygód Carrie, Mirandy i Charlotte w kontynuacji "I tak po prostu". Za nami premiera drugiego sezonu serialu na HBO MAX i jeśli wierzyć Michaelowi Patrickowi Kingowi, fani pierwowzoru nie będą rozczarowani.
Piotr Grabarczyk, Wirtualna Polska: Gdzie zabieracie Carrie, Mirandę, Charlotte i pozostałe bohaterki w drugim sezonie?
Michael Patrick King: Zanim porozmawiamy o drugim sezonie, poświęćmy jeszcze chwilę pierwszemu i reakcji na niego. Wydaje mi się, że bardzo interesującym i ekscytującym elementem tej układanki było przedstawienie sobie postaci, które znacie od 25 lat, tym, które znacie ledwie 25 minut. Sporo osób zastanawiało się "Okej, czy mam pokochać Nyę, skoro kocham Mirandę?" i te wątpliwości nigdy nie były dla nas problemem.
Chcieliśmy pokazać wam nowe bohaterki i pozwolić im się rozwijać. Reakcje w przypadku niektórych z nich okazały się ekstremalne. Myślę jednak, że w przypadku zarówno nowych bohaterek, jak i tych, które dobrze znamy, w pierwszym sezonie było to coś w rodzaju oceniania książki po okładce. W drugim otwieramy tę książkę i zaczynamy ją czytać.
Tym razem mamy 12 odcinków, świetne aktorki wcielające się w nowe postaci, genialną oryginalną trójcę i wystarczająco dużo czasu, aby zabrać was w podróż i zafundować tyle zwrotów akcji, że pod koniec sezonu będziecie wiedzieć o nich dużo więcej.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Skoro mowa o reakcjach, to próbowałeś wraz ze swoim zespołem scenarzystek jakoś się od nich odciąć i tworzyć w próżni? Czy wręcz przeciwnie, skorzystaliście z niektórych pomysłów widzów? Po obejrzeniu kilku odcinków wydaje mi się, że to drugie…
Dobrze ci się wydaje! Tak naprawdę, w świecie, w jakim żyjemy, nie da się tworzyć w próżni. Energia i reakcje ludzi, niezależnie od tego, czy przeglądasz Twittera, komentarze na Instragramie, czytasz felietony czy polemiki - jesteś w stanie je wyczuć i dobrze wiesz, co się dzieje. Z "I tak po prostu" wyczułem z jednej strony ogromne podekscytowanie i szczęście z faktu, że wracamy, a z drugiej pretensje, że w ogóle się na to zdecydowaliśmy. Poznałem też reakcje na konkretne bohaterki.
Żeby nie było. Twardo obstaję przy tym, co zrobiliśmy w pierwszym sezonie. Ale nie jest tak, że podwinąłem ogon i wyjęczałem "Okej, oni mieli rację", a bardziej "O, to superinteresujące, co myślą! I co my teraz z tym zrobimy?" To wtedy narodziła się idea książki, której poznaliśmy tylko okładkę, a teraz ją otwieramy i możemy zobaczyć więcej wymiarów naszych postaci.
Zobacz także
Reakcja fanów oryginalnego "Seksu" cię nie przytłoczyły?
Mnie ten odzew tylko napędził. Czułem, że wszyscy są bardzo aktywni i nawet jeśli niektórzy nie zgadzali się z tym, co zrobiliśmy, szanujemy te opinie i do części z nich postanowiliśmy się odnieść. Nie w takim sensie, że widzowie dyktują nam, co mamy robić i wpływają na główną oś fabuły, ale zdecydowaliśmy się zareagować na zasadzie: "A co pomyślisz, jak teraz zrobimy tak i wydarzy się to i to?".
Masz czasami ochotę trollować fanów? "O, chcecie tego? To dostaniecie coś zupełnie odwrotnego!".
Nie, to wykracza daleko poza chęć trollingu. Najlepszym przykładem będzie w nowym sezonie postać Steve'a. Pamiętasz, co mu się przydarzyło w pierwszym i jakie były komentarze? "Och, biedny Steve, Miranda go zniszczyła". To poczekajcie, aż zobaczycie go w tym.
Nie chcę zdradzać za wiele, ale zadzwoniłem do grającego go Davida Eigenberga i powiedziałem mu: "Słuchaj, pierwsza scena, w której zobaczymy Steve'a, będzie wyglądać następująco" i wskazałem, jak ma się do niej przygotować. Co trwało tygodniami!
Zobaczymy go z innej perspektywy i to jest najbardziej ekscytujące w tych reakcjach i pisaniu takiego show przez wiele lat. Że obracasz tymi bohaterami, przestawiasz, zmieniasz i pytasz: a co jak pokażemy go z tej strony? Jak zmieniła go ta sytuacja z Mirandą? Na lepsze? A może na gorsze?
Skoro rok temu widzieliśmy go na kanapie przed telewizorem, to może teraz pokażemy go… Nie powiem więcej! Obejrzałeś przedpremierowo kilka odcinków, więc wiesz, o czym mówię. Ale obiecaj, że o tym nie napiszesz i utrzymasz to w tajemnicy przed polskimi internautami!
Ale powrotu Samanthy nie udało się utrzymać w tajemnicy. Co możesz nam jeszcze o nim zdradzić?
Po pierwsze, to nie jest tak, że Samantha wraca. Bo my jej nigdy nie straciliśmy! Ona zawsze była częścią "I tak po prostu", tyle, że w formie SMS-ów. Jak udało nam się sprowadzić ją przed kamerę? Nie wiem, jak to się wydarzyło, to chyba magia?! Wiemy, że wróciła, ale w jakiej formie?
Tego ci nie powiem, bo jestem wściekły, że w ogóle wiesz o jej powrocie. Jestem zły, że ta informacja wyciekła do mediów, bo miały wam na tej scenie eksplodować głowy, więc teraz musicie poczekać na emisję odcinka.
To dla nas ogromna gratka, bo pisząc ten serial zawsze podkreślaliśmy, że Samantha jako postać istnieje w tym świecie. W momencie, gdy powstawał pierwszy sezon "I tak po prostu", Kim Cattrall nie była gotowa lub nie chciała się już więcej wcielić w tę rolę, a teraz… Cóż, powtórzę się, zadziała się magia.
Wśród obsady przewija się opinia, że w nowym sezonie jest więcej humoru i jest on niejako mostem, który łączy "I tak po prostu" z oryginalnym "Seksem w wielkim mieście". Podzielasz ją?
Humor to przewrotna sprawa. Bo jeśli spotykasz kogoś po raz pierwszy i ta osoba zażartuje, to często twoja pierwsza reakcja to "Co?". Ale później, jeśli spędzisz z nią trochę więcej czasu, załapiesz jej poczucie humoru. Dlatego "Seks w wielkim mieście" tak bawił ludzi i nie mówię tutaj o jego pierwszym sezonie, gdzie dopiero poznawaliśmy wszystkie bohaterki.
Ale już w drugim czy trzecim? "Jeśli to się przydarzy Charlotte, umrę!". I to jest najlepsze w drugim sezonie "I tak po prostu" - poznajesz lepiej te dziewczyny, ich poczucie humoru i punkt widzenia i to jest tym mostem. Zmieniła się też paleta emocji: z mrocznych na dużo lżejsze i jaśniejsze. Nasz feniks, Carrie, przeżyła ogromną stratę i miało to przełożenie na wszystko, nawet na humor i komedię, która była bardziej szorstka, czasami dosłowna.
Teraz Carrie jest w innym miejscu i moment, w którym idzie do łóżka z innymi ludźmi, to moment, w którym wchodzi komedia i żarty. Bo jeśli decydujesz się uprawiać z kimś seks i nie wiesz, co się dalej wydarzy, wtedy pojawia się humor, a wraz z nim zawstydzenie, dyskomfort czy bycie wrażliwym.
Minęło 25 lat od premiery pierwszego odcinka serialu. Dorosła publiczność, twoje bohaterki i ty sam. Co chcesz teraz powiedzieć o świecie kobiet w "I tak po prostu" z punktu widzenia mężczyzny?
Opowiem może nie o moim punkcie widzenia jako mężczyzny, tylko człowieka. W "Seksie w wielkim mieście" mieliśmy wiele małych czarnych charakterów. To postaci tych wszystkich facetów, z którymi nie wychodziło, ale tym największym zawsze było społeczeństwo i to, co dyktuje każdemu z nas i jak każe nam się dostosować do reszty.
Przejawiało się to w jasnym podziale na singielki i mężatki: jeśli są jednym, powinny zachowywać się tak i tak, a jeśli drugim to wiadomo było, że czegoś im nie wypada. Teraz Carrie nie ma już 34 lat, tylko 56 i zgadnij, kto jest znowu czarnym charakterem? Społeczeństwo, które mówi, że jeśli jesteś w pewnym wieku, to oczekuje od ciebie bardzo konkretnych zachowań i wyborów.
Jedną z reakcji na pierwszy sezon "I tak po prostu" było niezadowolenie ludzi, że Miranda nie miała wszystkiego poukładanego. "W tym wieku?!". Oczekiwania społeczeństwa i starzenie się to skomplikowana sprawa. Jeśli masz 56 lat, to już nie zakładasz tiulowej spódniczki i sweterka w paski, aby iść po kawę. A Carrie jest zdania, że to właśnie robisz.
Powinnaś być już ustatkowana, a nie eksperymentować z seksem i spotykać nowych, innych od ciebie ludzi. Powinnaś już wszystko ogarniać. A umówmy się, miliony ludzi, włączając w to mnie i ciebie, nie zawsze ogarniają każdy dzień. Życie ciągle się zmienia, a my razem z nim.
To, co chciałem przekazać w "I tak po prostu" to to, że choć świat dookoła próbuje cię włożyć do szufladki i nałożyć na ciebie swoje oczekiwania, musisz wstać i powiedzieć "Nie, jestem indywidualną jednostką". I nie chodzi tu tylko o wiek, ale i o tożsamość płciową, seksualność, rasę. W drugim sezonie nadal to robimy, czyli prowadzimy dialog z zasadami, które wymyślił dla nas ktoś inny.
Twój ulubiony moment z tego ćwierćwiecza?
Moim ulubionym momentem z tych 25 lat jest to, że siedzimy tutaj i rozmawiamy o kolejnej odsłonie tej serii, którą mogłem stworzyć z jej oryginalnymi bohaterkami.
W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" masakrujemy szokującego i rozseksualizowanego "Idola" od HBO, znęcamy się nad Arnoldem Schwarzeneggerem i jego Netfliksowym "FUBAR-em" i, dla równowagi, polecamy najlepsze seriale wszech czasów. Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts, Open FM oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.