Jego śmierć wzięto za makabryczny żart. Zmarł nagle
Robert Leszczyński był człowiekiem trudniącym się wieloma rzeczami. Był dziennikarzem, prezenterem telewizyjnym, krytykiem muzycznym, gitarzystą, DJ-em, rzecznikiem Przystanku Woodstock czy współzałożycielem Partii Demokratycznej. Choć był doskonale znany w związku ze swoją pracą, mało mówił o życiu prywatnym. Po śmierci okazało się, że ma nie jedną, a dwie córki.
Pierwszym przystankiem na drodze zawodowej Leszczyńskiego była "Gazeta Wyborcza". Ale to rola jurora w "Idolu" przyniosła mu rozpoznawalność. Za sprawą programu stał się jednym z czołowych krytyków muzycznych w Polsce. Wystąpił w czterech edycjach i był znany ze swoich bezkompromisowych i ostrych uwag, względem uczestników.
Elżbieta Zapendowska, która wówczas również wchodziła w skład jury "Idola", tak go wspominała w podcaście u Wojewódzkiego i Kędzierskiego: - Miał słowotok. Mówił bzdury. (...) Ja go lubiłam na swój sposób, natomiast z jego zdaniem nigdy się nie liczyłam.
Dzięki "Idolowi" dostał swój autorski program "Mop Man", którego prowadzenie nazwał w wywiadzie dla portalu NaTemat "najprzyjemniejszym zajęciem, jakie miał okazję kiedykolwiek wykonywać". Jak wyglądało jego życie prywatne, którego tak skutecznie strzegł?
W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" rozmawiamy o serialach, które "ubito" zdecydowanie za wcześnie oraz wymieniamy te, które powinny pożegnać się z widzami już kilka sezonów temu. Możecie nas słuchać na Spotify, Apple Podcasts, YouTube oraz w Audiotece i Open FM.