Jednym zdaniem skrytykował serial TVP. Nigdy nie był tak ostry
Krytyk filmowy Tomasz Raczek tłumaczy WP, dlaczego nie może oglądać serialu o Agnieszce Osieckiej. Raczek: - TVP i Osiecka to są odrzucające się wzajemnie tkanki. Delikatność i błyskotliwość Osieckiej zestawiono z emocjonalną gruboskórnością.
28.12.2020 | aktual.: 03.03.2022 00:53
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Sebastian Łupak: Ostro potraktował pan nowy serial "Osiecka". Napisał pan: "Spróbowałem oglądać Osiecką na TVP1, ale nie dałem rady: to jakby dostać szarlotkę na zarzyganym talerzu".
Tomasz Raczek: To moja emocjonalna reakcja na poczucie przykrości jakie miałem, oglądając ten serial w TVP. Po prostu odrzuciło mnie od ekranu. Miejsce, w którym serial jest prezentowany, czyli TVP, jest zaprzeczeniem wszystkiego, czym była twórczość Osieckiej. Stąd moja metafora. ”Zarzygany talerzyk” nie dotyczy twórców serialu, nie dotyczy aktorów, których szanuję, ale samej TVP.
Szarlotka to…?
Szarlotka to Agnieszka Osiecka. Ale jest ona prezentowana na zarzyganym talerzyku, czyli w programie TVP1. Świat Osieckiej i świat TVP to są światy rozbieżne. Serial jest puszczany w toksycznym sąsiedztwie. Przed i po każdym odcinku mamy rzeczy prostackie w sposobie myślenia, w estetyce. Na dodatek przed serialem pokazywane są propagandowe "Wiadomości"…
A po serialu?
Na napisach końcowych pokazuje się pani niby-spikerka, zapowiadająca, co będzie dalej w programie. Jest sztuczna, jakby się dopiero uczyła tego zawodu i operuje gestami manekina. To wszystko razem jest przeciwieństwem poezji, która dzięki Osieckiej potrafiła się wkraść do życia codziennego, do naszych serc i głów. Delikatność i błyskotliwość Osieckiej zestawiono z emocjonalną gruboskórnością. Użyję innej metafory: to było jak przeszczep serca, który się nie przyjął. TVP i Osiecka to są odrzucające się wzajemnie tkanki.
Uważam że decyzja, aby serial o Osieckiej realizowała TVP, była zła. Do tego tematu należało podejść z artystyczną delikatnością. Domyślam się, że TVP chciała odciąć kupony od zawrotnego sukcesu serialu o Annie German, ale Rosjanie to umieją to po prostu robić i zrobili to fachowo. Tymczasem serial "Osiecka" jest poniżej poziomu Osieckiej. Chciałbym dostać opowieść dającą nam podobną przyjemność jak ta, którą odczuwaliśmy, słuchając jej piosenek. A tu, zamiast przyjemności, odczuwałem przykrość bądź zażenowanie.
Nie możemy jednak odbierać TVP prawa do zrobienia tego serialu, skoro inne polskie telewizje prywatne nie podjęły się tego zadania.
Rzeczywiście, jeśli telewizje komercyjne nie są zainteresowane życiem poetki, to zostaje tylko telewizja publiczna. Ten brak sukcesu "Osieckiej" w TVP obciąża więc także telewizje komercyjne, bo one powinny się były zainteresować jej życiem.
Jak pan ocenia sam serial?
Po trzech odcinkach trudno o recenzję, ale serial zapowiada się słabo. Patrzyłem na młodych aktorów grających Bogumiła Kobielę czy Zbyszka Cybulskiego i jęczałem z bólu. Ale każdy musi ocenić to sam.
Przypomina mi się scena, gdy młoda Osiecka rozmawia z twórcami teatrów STS i Bim Bom. To była śmietanka artystyczno-intelektualna tamtych czasów. I Osiecka opowiada o wystawie m.in. prac Legera, przez g. Wie pan, ręce mi opadły. Chodzi oczywiście o malarza francuskiego Fernanda Légera, które to nazwisko czyta się leżer nie leger. Przez ż. Osiecka była erudytką, naprawdę nie mogła powiedzieć legera.
To tak, jak jedna z polskich spikerek, która kiedyś zaprosiła widzów na film o bitwie pod Werdunem [Verdun – red.]
Bardzo lubię panią Elizę Rycembel, która gra młodą Osiecką i doceniam jej talent, ale wyglądało to tak jakby nie wiedziała, kim byli ludzie, których nazwiska wymienia, jakby się nimi w ogóle nie zainteresowała. Tu od razu wkrada się niewiarygodność postaci, bo Osiecka z całą pewnością twórczość Legera znała. To są te drobne rzeczy, które się składają na moje poczucie nieprzyjemności podczas oglądania tego serialu.
Ogląda pan ten serial z obowiązku?
Osiecka jest dla mnie bardzo ważna. Byłem ciekaw, jak wyszedł serial poświęcony jej życiu. Nie mogę przecież udawać, że go nie ma. Być może obejrzę pozostałe odcinki na VOD, żeby były już opłukane ze smrodku TVP.
Co znaczyła dla pana Agnieszka Osiecka?
Ona była postacią definiującą dla kilku pokoleń Polaków, którzy żyli tu w drugiej połowie XX wieku. Jej poezja, piosenki, spektakle teatralne i książki. Osiecka była wszechstronna, miała wiele talentów. Studiowała reżyserię w łódzkiej filmówce, pisywała też fantastyczne recenzje filmowe. Miała wielki talent dziennikarski. Gdyby dziś publikowała swoje recenzje, byłaby gwiazdą krytyki i - zapewne - gwiazdą YouTuba. Taka osoba naprawdę zasługuje na lepsze traktowanie.