Jarosław Kulczycki szczerze o żałobie po śmierci syna

Niespełna 20-letni Filip był chłopakiem pełnym życia, lubił podróżować. Miał zacząć dwa kierunki studiów. Jego śmierć była niespodziewanym ciosem dla całej rodziny. Zdrowy nastolatek pięć miesięcy temu zasłabł, nie udało się uratować go pomimo reanimacji.

Jarosław Kulczycki szczerze o żałobie po śmierci syna
Źródło zdjęć: © ONS.pl

Filip! Gdzie jesteś?! Nigdy nas tak nie martwiłeś. Zawsze telefon albo chociaż esemes! A teraz nic. Cisza...Nawet gdy byłeś miesiąc temu w Turcji i Albanii, gdy podróżowałeś autostopem przez dalekie kraje, co dwa, trzy dni dawałeś znak życia. A teraz cisza... - pisał wzruszający list prezenter.

- W przypadku śmierci rodzica pozostają wspomnienia, zdjęcia. To co innego. Przy dziecku to jednak sytuacja bez zgody. Bo o ile śmierć rodzica możemy zaakceptować, o tyle śmierci dziecka już nie - mówi Kulczycki w rozmowie z "Faktem".

Kulczycki twierdzi, że próbuje zachować życiowy optymizm, ale przyznał, że po nagłej stracie syna postanowił zacząć chodzić na terapię. Dodał, że jego zdaniem spotkania grupy wsparcia nie zawsze są skuteczne.

-_ Uczestniczący w nich ludzie po 10 latach żałoby zachowują się, jakby ich tragedia przydarzyła się wczoraj. A chyba nie o to chodzi w takiej terapii_ - podsumował.

Źródło artykułu:WP Kobieta
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)