PublicystykaJarosław Kulczycki o stracie syna. "Czasem rozpadam się na kawałki"

Jarosław Kulczycki o stracie syna. "Czasem rozpadam się na kawałki"

Wydawałoby się, że Jarosław Kulczycki wygrał los na życiowej loterii, a wszystko układa się po jego myśli w każdej sferze życia. Jednak na przestrzeni kilku miesięcy jego życie wywróciło się do góry nogami. Najpierw śmierć syna, później strata pracy. Były dziennikarz TVP zdecydował się opowiedzieć o tym jak radzi sobie z rodzinnym dramatem.

Jarosław Kulczycki o stracie syna. "Czasem rozpadam się na kawałki"
Źródło zdjęć: © ONS.pl

06.07.2017 | aktual.: 07.07.2017 07:29

Jarosław Kulczycki nigdy nie ukrywał, że dzieci stanowią jego największą radość. Dziennikarz cenił sobie zwłaszcza bliskie relacje łączące go z synem z poprzedniego związku, niespełna 20-letnim Filipem. Pomimo rozstania z mamą chłopca, potrafili w przyjaźni i zgodzie wychowywać swoją latorośl. Prezenter TVP w wielu wywiadach podkreślał, jaki jest dumny z Filipa. Chwalił go za olbrzymie zrozumienie, z jakim podszedł do rozstania rodziców. - Na Boże Narodzenie czy Wielkanoc potrafiliśmy się spotkać przy wielkim stole. Jak wielka patchworkowa rodzina, która chce i umie ze sobą rozmawiać i cieszyć się swoim szczęściem - tłumaczy Kulczycki tygodnikowi "Na żywo".

W 2015 roku Kulczycki przebywał na wakacjach ze swoją nową rodziną, żoną i dwójką małych dzieci, gdy zdał sobie sprawę, że od kilku dni nie rozmawiał ze starszym synem. Nawet kiedy Filip nie odebrał telefonu, dziennikarz nie przeczuwał niczego złego. - Pomyślałem to, co zwykle myśli rodzic, kiedy dziecko nie odbiera: pewnie nic takiego, oddzwoni - wyznał w jednym z wywiadów.
Niestety, zamiast syna zadzwoniła była partnerka Kulczyckiego z tragiczną informacją. - Ściśnięte gardło. Pięść w żołądku, skurcz mięśni. Śmiertelne przerażenie - wspomina. Jak czytamy na łamach tygodnika, dziennikarz nie pamięta, co się działo dookoła niego. Nie mógł uwierzyć, że to, co usłyszał, to prawda. By wyciszyć szalejące w nim emocje, Kulczycki poszedł na plażę, gdzie przesiedział kilka chwil. Kiedy na jego twarzy spadło parę kropel, pomimo iż nie padało, wiedział, że to znak od syna.

Kilka tygodni przed śmiercią, Filip opowiadał ojcu o swoich wakacyjnych wyprawach. Żalił się nawet, że z powodu złej pogody nie udało mu się zdobyć Orlej Perci. - Przez 13 minut ostatni raz słyszałem głos mojego dziecka. Gdy odłożyłem telefon, napisałem jeszcze SMS: "Nie martw się, Orla będzie na ciebie czekać" - wyznaje dziennikarz. Filip umarł w trakcie treningu na siłowni. Instruktorom nie udało się reanimować chłopaka. Prawdopodobną przyczyną śmierci była infekcja wirusowa, która doprowadziła do zapalenia mięśnia sercowego. Osłabione serce nie wytrzymało wysiłku.

Cztery miesiące po śmierci syna, na Kulczyckiego spadł kolejny cios. Po dwudziestu latach spędzonych w Telewizji Polskiej, dziennikarz stracił pracę. Koledzy próbowali przekonać władze stacji, że zwolnienie go po takiej tragedii jest nieludzkie, jednak niczego nie wskórali. - To mnie nawet nie obeszło. Zgrubiała mi skóra. Nie poddaję się dla Filipa. I moich małych dzieci. Człowiek żyje, pracuje, śpi, je, wychowuje nowe dzieci, potrafi być szczęśliwy. A kiedy wraca tamto - rozpada się na kawałki - wyznał prezenter.

Obecnie Kulczycki pracuje w stacji Nowej TV, gdzie jest odpowiedzialny za publicystykę.

Obraz
© ONS.pl
Obraz
© Facebook.com
Zobacz także
Komentarze (81)