Trwa ładowanie...

Janusz Gajos: "To jest cyrk. Nie do uwierzenia, że się dzieje naprawdę"

Wybitny aktor był gościem Justyny Pochanke w TVN24. Dał się namówić na rozmowę o polityce. "Jesteśmy ubezwłasnowolnieni" - powiedział w programie na żywo.

Janusz Gajos: "To jest cyrk. Nie do uwierzenia, że się dzieje naprawdę"Źródło: East News, fot: MICHAL WARGIN
d2g1wlu
d2g1wlu

Gajos rzadko wypowiada się publicznie. Jeszcze rzadziej mówi o polityce. Tym razem zrobił wyjątek. Ze słów aktora wynika, że jest przerażony tym, co dzieje się obecnie w Polsce.

- Polityka nie jest moim głównym zajęciem, ale siłą rzeczy nie da się od tego odejść, bo polityka wzięła nas w swoje ręce i nas oblepia. Nie lubię tego, że muszę w tym uczestniczyć. *Ja w tej chwili, jak zresztą większość nas, jestem ubezwłasnowolniony tym, co się dzieje, tym co nam grozi. *

Artysta nie ma wątpliwości, kto stoi za takim stanem rzeczy. Na pytanie, czy uważa Jarosława Kaczyńskiego za charyzmatycznego przywódcę, nie krył emocji.

- Charyzma kojarzy mi się z czymś szlachetnym. W tej chwili chyba nikomu nie trzeba tłumaczyć, że to nie jest charyzma. Wielu ludzi daje się prowadzić za rękę w stronę piekła. Nie wiem, dlaczego ulegają nakazom i wyobrażeniom o naszym kraju. To jest teatr, którego ja do siebie nie dopuszczam.
Jak ja mam reagować na to, że była pani premier, krzyczy o tych nagrodach? To jest cyrk, to jest slapstikowa komedia. Nie do uwierzenia, że to się dzieje naprawdę. Chciałabym czuć się bezpieczny i spokojny. *Jeden człowiek chce mówić mnie, jak mam żyć. Daje mi tabelkę z przykazaniami na każdą okoliczność mojego życia. To jest przerażające. Nie umiem tego nazwać. *
Gajos przyznał, że raz wziął udział w marszu KOD-u.

- Chciałem być pośród tych ludzi. Pomyślałem, że trzeba zademonstrować przed samym sobą, że ja tak nie chcę.

Gwiazdor ma nadzieje, że Polska demokracja dojrzeje. Nie ma wątpliwości, że na to jednak potrzeba wielu lat.

d2g1wlu
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d2g1wlu