Jan Pietrzak ekspertem TVP od Amber Gold i Tuska. Awans? Prędzej upadek
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Zaledwie kilka tygodni temu Jan Pietrzak skarżył się, że TVP go nie popiera i nie zaprasza do programów. Teraz wraca. "Żałosny zmierzch kariery" – komentują internauci. I niestety trzeba przyznać im rację.
- Mam trudne relacje z TVP. Telewizja Polska nie za bardzo mnie popiera. Tam są teraz młode siły, mają rewolucyjne pomysły i staruszków odstawiają na bocznicę. Nic nie zapowiada tego, by w kwietniu był mój urodzinowy benefis –mówił Jan Pietrzak w marcu tego roku w rozmowie z WP.
I miał swoje wytłumaczenie na to, dlaczego nie występował w Telewizji Publicznej. - Nie chodzi o misyjność, tylko o to, żeby mnie nie pokazywać. Mówię rzeczy, które się w TVP nie podobają. Ludzie u władzy trochę się zmieniają. Przeżyłem nieźle swoje lata. Jestem zadowolony i nie potrzebuję takich występów. Teraz, żeby coś mieć, trzeba się podlizywać. Ja tego nie lubię – wyjaśniał.
Rozłąka z TVP długo nie trwała.
Łabędzi śpiew
"Kiedyś oglądałam występy Pietrzaka. W tej chwili dla własnego dobra nie powinien pokazywać się publicznie, a tym bardziej wypowiadać” – czytamy w komentarzach na Twitterze. Pietrzak był gościem Michała Rachonia w programie "Minęła20" w TVP Info.
Został zaproszony, by skomentować zapowiedziany przez Grzegorza Schetynę powrót Donalda Tuska do polskiej polityki. – To jest retoryczny spryciarz, umie gładko mówić. Jak się to mówiło: "Słońce Peru, mistrz bajeru". On w bajerach jest doskonały i nie raz zbajerował szanowne społeczeństwo. Ale w tym przypadku fakty są bezwzględne – powiedział Pietrzak i wyliczył afery, które wybuchły za czasów rządów PO.
Dziennikarz pytał, czy może przywołać jakieś sukcesy Donalda Tuska. – To, że został wybrany na drugą połowę kadencji przy pomocy Niemiec i innych sąsiadów wbrew Polsce. To naprawdę niesamowite, żeby gość z Polski został wybrany przez wszystkich, tylko nie Polskę. Nie wiem, jakie ma sukcesy. Klęski ma dwie: Brexit – zobaczyli, że z tym Tuskiem nie da się pracować i druga klęska to napływ miliona imigrantów, któremu się nie przeciwstawiał – komentuje Pietrzak.
"Prymitywne bajdurzenie", "Satyryk robi w telewizji publicznej za eksperta od polityki… Daleko zaszliśmy", "Pupilek każdej władzy i utrzymanek", "Kabaret i żenada", "Dwaj kabareciarze. Jeden żenujący, drugi niezabawny", "Może Pietrzak nie dożyje czasów, kiedy będzie wypadało się wstydzić za tę postawę, ale Rachoń ma szansę" – to tylko procent komentarzy, jakie pojawiły się po programie.
"Legendarny satyryk" opowiadał o majtkach sędzi Małgorzaty Gersdorf, o ustawie o Krajowej Radzie Sądownictwa, o ustawie degradacyjnej. I chociaż to nie pierwszy raz, gdy Pietrzak jest ekspertem od bieżących wydarzeń w kraju, to wciąż dziwi, jak bardzo zdewaluowało się pojęcie "eksperta" w telewizji publicznej. I jak zmieniają się kariery przez lata.
Za "wrogość wobec władz i deprawację młodzieży"
Bo jeszcze kilka lat temu taka sytuacja byłaby nie do pomyślenia. W końcu satyrycy, komicy, kabareciarze nie od dziś włączają się w politykę, tylko robią to tam, gdzie powinni – na scenie, nie w programie informacyjnym. Ale o ile dobór ekspertów w TVP przestaje pewnie dziwić – w końcu stałym gościem od "trudnych spraw" jest Wojciech Cejrowski – o tyle dziwi wciąż wizerunkowa i życiowa zmiana Pietrzaka.
Powoli mało kto pamięta, jak wyglądała jego kariera na samym początku.
"Jan Stefan Pietrzak, urodzony w Warszawie na Targówku 26 kwietnia 1937 roku, syn Wacława i Władysławy z Majewskich" – zaczyna się notka biograficzna na oficjalnej stronie satyryka.
W 1960 roku Jan Pietrzak związał się z klubem studenckim Hybrydy, a konkretnie z jego estradą poetycką. To właśnie na jej fundamentach powstał Kabaret o tej samej nazwie, który umożliwił rozpoczęcie kariery tak znanym jak gwiazdom jak chociażby Piotr Fronczewski czy Wojciech Młynarski. Pietrzak stał na czele grupy, która działała w latach 1961-1967. Hybrydy rozwiązano w efekcie zarzutów o wrogość wobec władz i deprawację młodzieży.
Następnie Jan Pietrzak powołał do życia Kabaret Pod Egidą. Żywa legenda. Ich skecze krytycznie opisywały rzeczywistość PRL-u. Zebrani przez Pietrzaka artyści wpisali się w kulturę na dobre. Teksty pisali przecież Agnieszka Osiecka czy Daniel Passent. Tam twórczość Pietrzaka zaczęło się utożsamiać z etosem "Solidarności", z ruchem oporu przeciwko komunistycznej władzy. Między innymi dlatego Jan Pietrzak był w latach 70. inwigilowany przez Służby Bezpieczeństwa. Podobnie jak należący do Kabaretu Krystyna Janda i Piotr Fronczewski. SB proponowało im nawet wyjazdy zagraniczne, byleby tylko podpisali lojalki. Nigdy tego nie zrobili.
"Pan Janek" działał zawsze pod włos. W latach 1972–1973 pracował w telewizji jako kierownik Redakcji Widowisk Estradowych TVP. Redagował też tygodnik "Szpilka". Po upadku komunizmu organizował "Kabaretowe Kursy Śmiechoterapii". Ubiegał się w wyborach w 1995 roku o urząd Prezydenta RP. Dwa lata później startował w wyborach parlamentarnych. Bez sukcesów.
Jak stracić szacunek w kilku prostych krokach
Pod włos działał kiedyś, teraz płynie z prądem. Tym wiejącym od prawej strony sceny politycznej. Po wygranych przez PiS wyborach został prawdziwą gwiazdą. Ale tylko na kilka tygodni. Na festiwalu w Opolu miał swój urodzinowy benefis. Z okazji urodzin życzenia składali mu ówczesna premier Beata Szydło i prezydent Andrzej Duda. Dyrektor TVP2 Marcin Wolski podkreślał, że Pietrzak musi być fetowany. Kabareciarz zawarł też umowę z TVP na 10 odcinków programu "Pół wieku Kabaretu pod Egidą", który oglądało średnio milion widzów.
- Jak nowa ekipa się osadza, to mają swoich kolesi, wsadzają ich, gdzie trzeba i ja im się już nie przydaję. Nie będę się przepychał do występów w telewizji, bo tego nie lubię. Poradzę sobie sam - komentował "zniknięcie" z anteny.
Pietrzak wraca i znika, a z każdym powrotem jest coraz bardziej oderwany od rzeczywistości. I tylko tej rozrywki żal. Bo czy nie mamy zbyt wielu przykładów, że romans z polityką nie kończy się najlepiej? Tak właśnie upadają gwiazdy.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.