Jak wypadła?
Pierwszy półfinał 62. Konkursu Piosenki Eurowizji za nami. Wiemy już, że do wielkiego finału, który TVP1 wyemituje już w najbliższą sobotę (13 maja), zakwalifikowała się reprezentantka Polski - Kasia Moś. I choć tego wieczora to popisy wokalne kandydatów były najważniejsze, na uwagę zasługuje również występ ubiegłorocznej zwyciężczyni - Jamali.
Jej występ nie przeszedł bez echa
2016 rok z pewnością należał do Jamali. Nie tylko dlatego, że wygrała europejski konkurs piosenki. Jej udział w Eurowizji od początku wiązał się z wieloma kontrowersjami.
Trudny repertuar
Jamala zaprezentowała wówczas piosenkę "1944". Utwór, który opowiada o losach Tatarów krymskich podczas II wojny światowej, ich deportacji z kraju w 1944 roku oraz o sytuacji związanej z aneksją Krymu w 2014 roku, wzbudził niepokój wśród rosyjskich deputowanych.
Niesmak pozostał
Z powodu politycznych i historycznych odniesień w piosence wiceszef komisji ds. informacji Wadim Diengin usiłował zablokować występ ukraińskiej reprezentantki. Mimo że nie udało mu się zmienić decyzji władz Eurowizji, niesmak pozostał.
Pokonała konkurencję
Okazało się, że występ Jamali tak bardzo przypadł do gustu europejskim jurorom i publiczności, że wokalistka sięgnęła po zwycięstwo.
Wróciła na scenę
Tradycją Eurowizji jest zaproszenie ubiegłorocznego zwycięzcy na występ w charakterze gościa w kolejnym roku. Tak też stało się w przypadku Jamali, która pojawiła się 9 maja br. podczas pierwszego półfinału.
Publiczność była zachwycona
Artystka po raz kolejny wykonała utwór "1944". Jej występ spotkał się z ogromnym aplauzem publiczności zebranej w Międzynarodowym Centrum Wystawienniczym w Kijowie.
Pochwaliła się milionom
Co ciekawe, Jamala jeszcze większe brawa zebrała po tym, gdy po występie ogłosiła, że pod koniec kwietnia wzięła ślub. Aplauzom i oklaskom nie było końca. Gratulujemy!