Jadwiga Barańska i Jerzy Antczak są małżeństwem już 60 lat!
Miłość była im pisana
Gorące romanse, rozwody i przelotne miłości nie są niczym nowym w show-biznesie. Rzadko zdarza się jednak, by uczucie łączące gwiazdy przetrwało aż sześć dekad. Jadwiga Barańska i Jerzy Antczak są pod tym względem ewenementem.
Aktorka i słynny reżyser udowodnili, że wielkie uczucie może przetrwać wszystkie przeciwności losu. A tych w ich życiu nie brakowało. Miłość była im jednak pisana. I to dosłownie! Na długo zanim się spotkali, ukochanego przepowiedziała Barańskiej wróżka. Artystka nie wiedziała jeszcze wtedy, że u boku tego wyjątkowego mężczyzny spędzi razem tak wiele dni.
Aż trudno uwierzyć, że Jadwiga Barańska i Jerzy Antczak są małżeństwem już 60 lat. Mało brakowało, by wszystko potoczyło się zupełnie inaczej. Początki ich znajomości były zaskakujące i nie zapowiadały niczego dobrego. Poznajcie przewrotną historię miłości, która rzadko się zdarza.
Wszystko mogło wyglądać zupełnie inaczej
Po raz pierwszy spotkali się w Szkole Filmowej w Łodzi. Marzeniem Barańskiej było ukończenie wydziału aktorskiego. To pragnienie musiało jednak poczekać. Wszystko przez Antczaka, któremu nie spodobała się stojąca przed nim szczupła dziewczyna. Z jego winy Jadwiga oblała egzamin. Dlaczego? Jak wspominał po latach reżyser: "wydawała mi się brzydka, chuda i niezdolna". W tym momencie ich drogi mogły rozejść się na zawsze. Jednak ambitna maturzystka po namowach jednego z profesorów rok później ponownie stanęła przed komisją i tym razem rzuciła wszystkich na kolana. Nie tylko dostała się na wyśnione studia, ale niedługo później rozkochała w sobie poznanego podczas egzaminów mężczyznę.
Na przekór losowi
Antczak i Barańska są najlepszym przykładem na to, że przeciwności się przyciągają. Chociaż nie połączyła ich miłość od pierwszego wejrzenia, gorące uczucie, jakie z czasem między nimi się zrodziło, przetrwało do dziś. Reżyser zapewnia, że gdyby nie wytrwałość żony, nigdy nie zostaliby małżeństwem. W 1956 roku zakochani wzięli ślub. Nie była to jednak uroczystość jak z bajki. Ceremonia odbyła się o piątej rano w Urzędzie Stanu Cywilnego, bo, jak wspomina para, nie mieli w czym pójść do ołtarza.
- Wszyscy byliśmy strasznie biedni. Taka generacja. Nie mieliśmy na nic pieniędzy - wyznała Barańska w wywiadzie dla dwutygodnika "VIVA!".
- Do naszego małżeństwa wniosłem niewiele. Kapelusz, garnitur, dwie koszule na zmianę, dwie pary skarpetek i płaszcz z misia - dodał Antczak.
Życie na odległość
Po ślubie aktorka i reżyser zamieszkali w małym mieszkanku w Łodzi, które należało do mamy Jadwigi. Młodzi nie zdążyli nacieszyć się wspólnym życiem, gdy los znów ich rozdzielił. W 1958 roku Barańska wyjechała do Warszawy, gdzie po ukończeniu Filmówki dostała angaż w Teatrze Rozmaitości. Tymczasem Antczak prowadził w telewizji łódzkiej Teatr Popularny. Tak żyli na walizkach przez kolejnych sześć lat, ledwo wiążąc koniec z końcem. W końcu po długim wyczekiwaniu reżyser otrzymał propozycję pracy w stolicy. Mimo iż wydawało się, że ich małżeństwo zawisło na włosku, po raz kolejny zawalczyli o swoją miłość. W połowie lat 60. na świat przyszedł ich syn - Mikołaj, co jeszcze bardziej scementowało związek pary. Wtedy też pojawiły się pierwsze duże sukcesy zawodowe.
Publiczność ją pokochała
Jadwiga Barańska zyskała sławę dzięki rolom w filmach męża, którego stała się największą muzą. Spore poruszenie wywołała jej kreacja w "Hrabinie Cosel". Wtedy też usłyszała bolesne słowa na swój temat.
- Tak mi dołożyli, że to się w głowie nie mieści. "Jest tak brzydka, że nie miała prawa tego grać" - pisali. Cóż, życie to cudowne spotkania z ludźmi, ale i wielkie rozczarowania - wspominała po latach w jednym z wywiadów.
Chociaż wielu na jej miejscu by się załamało, ona skupiła się na dalszej pracy, z czasem zyskując wyczekiwane uwielbienie widzów. To Barańska zaproponowała mężowi, by przeniósł na ekran powieść Marii Dąbrowskiej - "Noce i dnie". Film podbił serca nie tylko polskiej publiczności. Artystka otrzymała nagrodę Srebrnego Niedźwiedzia dla najlepszej aktorki na festiwalu w Berlinie. Ponadto produkcja została nominowana do Oscara. Sukces okupiony był ciężką pracą. Dopiero po jakimś czasie wyszło na jaw, jak wiele kosztowało to zwłaszcza Antczaka.
Rzucił ją w ramiona innego mężczyzny
Na planie hitu Barańska wystąpiła u boku Jerzego Bińczyckiego. Przed kamerami udało im się stworzyć tak wiarygodny duet, że sam Antczak przyznał, że poczuł ukłucie zazdrości. Nie mógł spokojnie patrzeć na romantyczne ujęcia z udziałem żony. Aktorom udało się bowiem wytworzyć niezwykle głęboką więź. To była próba dla ich związku.
- Nie ma faceta, który nie byłby zazdrosny, gdy aktorka i zarazem ukochana gra z partnerem w łóżku intymne sceny na jego oczach. To trzeba przezwyciężyć - zdradził na łamach "Faktu".
Z tej trudnej próby dla ich związku wyszli jeszcze silniejsi niż wcześniej. O wspólnej pracy zawsze mówili tylko dobrze. On twierdził, że ukochana wielokrotnie ratowała mu głowę swoją pracą. Ona za to zapewniała o niesłabnącym wsparciu męża.
Musieli na nowo ułożyć sobie życie
Pod koniec lat 70. słynna para niespodziewanie wyjechała do Stanów Zjednoczonych. Była to o tyle zaskakująca decyzja, że kariera Barańskiej nabierała tempa. W jednej chwili rzuciła wszystko dla męża, którego sukces nie podobał się ówczesnej władzy i któremu utrudniano realizację kolejnych projektów. Aktorka nigdy nie miała wątpliwości, że dobrze zrobiła. Z każdym rokiem w Polsce żyło się im coraz gorzej, a ich perspektywy na szczęście malały. Opuszczenie rodzinnych stron miało być ostatnią szansą na nowy start.
Niestety, szybko okazało się, że odnalezienie się w zupełnie innych realiach nie będzie łatwe. - Początki były straszne. Tułaliśmy się po całym kraju - wspominali. Chwytali się różnych zawodów. On pisał teksty do reklam, ona pracowała w firmie handlowej. Z czasem osiedli na stałe w Los Angeles, gdzie Antczak otrzymał posadę na wydziale filmowym amerykańskiej uczelni - UCLA. Tam też pracuje do dziś. Barańska nie wróciła na stałe do aktorstwa. Wyjątek zrobiła dla swojego męża, występując w jego filmie "Chopin. Pragnienie miłości", w którym wcieliła się w matkę słynnego polskiego kompozytora.
Jaki jest ich sekret?
Chociaż Jadwiga Barańska i Jerzy Antczak co jakiś czas przyjeżdżają do Polski, to w USA ułożyli sobie życie. Tam też mieszka ich syn, z wykształcenia fizyk, który pracuje jako programista komputerowy. W czym tkwi sekret związku słynnej pary? Aktorka i reżyser od lat po prostu świetnie się uzupełniają. Jak zdradzili, swoje relacje opierają na bezwzględnej szczerości.
- Nigdy nie mówiliśmy sobie komplementów, tylko prawdę - wyznał Antczak w rozmowie z "Super Expressem".
- Za uwagi, nawet te bardzo bolesne, nikt z nas się nie obrażał - dodała Barańska.
Oboje czują się spełnieni i są w sobie tak samo mocno zakochani, jak 60 lat temu.