Jack i Ozzy Osoburne
Co było najbardziej zaskakujące na planie programu?
Nie tylko występuję, ale także jestem jednym z jego producentów, więc niewiele mnie zaskakiwało - właściwie wiedziałem niemal o wszystkim, co nas czeka. Ojciec miał więcej niespodzianek. Ale było kilka rzeczy, których nie planowaliśmy i nie spodziewaliśmy się, że się wydarzą. Zaskakiwało mnie też czasem, jak mój ojciec reagował na różne sytuacje. Bywał zachwycony i podekscytowany różnymi sytuacjami. Na szczęście nie spotkały nas żadne przykre historie.
Wydarzyło się coś szczególnie trudnego?
Nie chcieliśmy stawiać na szczególne efekty, widowiskowe sceny kaskaderskie itp., bo to by odwracało uwagę od meritum. Staraliśmy się postawić na prostotę. Szczególnie trudne było utrzymanie poziomu energii na odpowiednim poziomie. Mój tata dużo pracuje, ale jego praca wygląda raczej tak, że występuje na scenie przez 19 minut. Tutaj musiał być na planie kilka godzin. Trzeba było dzielić nagrania na etapy, żeby zachować energię i zainteresowanie._
Rozpocząłeś swoją karierę w programie „The Osbournes”, który stał się kultowy. Nie obawiasz się, że robienie kolejnego programu z tatą znów skieruje zainteresowanie mediów na wasze życie prywatne?
Już mi to nie przeszkadza. Poza tym, pracuję w telewizji od czasu reality-show o mojej rodzinie. W międzyczasie brałem udział jeszcze w innych produkcjach, występuję publicznie, więc nie mam już z tym problemu. To zabawne, ale przez to, że mamy teraz social media, zmieniło się postrzeganie celebrytów i ich życia. Kiedy tylko zechcę, mogę w każdej minucie pokazać ludziom, co robię - upublicznić zdjęcie w piżamie, na kanapie, z psem na kolanach. Kiedyś była ta otoczka tajemnicy, ciekawości, podziwu czy nawet hejtu. A teraz, dzięki bezpośrednim formom kontaktu takim jak Facebook, ludzie widzą, że gwiazdy to normalni ludzie z normalnym życiem. Mamy też bezpośredni wpływ na to, co pokazujemy. Ja patrzę na to w ten sposób, że mamy nad tym kontrolę i pewien rodzaj władzy. To ja decyduję, co w danej chwili pokażę milionom ludzi.