Jack Gleeson zasłynął dzięki "Grze o tron". Teraz kończy 26 lat
GALERIA
Popularność przyniosła mu rola Joffreya Baratheona, jednej z najbardziej znienawidzonych postaci w serialowej "Grze o tron", opartej na serii powieści George’a R.R. Martina. I chociaż krytycy rozpływali się na talentem Jacka Gleesona i przepowiadali mu wielką karierę, on sam oznajmił, że po czwartym sezonie serialu przechodzi na "emeryturę" i być może więcej go na ekranie nie zobaczymy.
- Nie chodzi o to, że nienawidzę grać. To nie jest po prostu coś, czym chciałbym się zajmować przez resztę życia – tłumaczył jakiś czas temu aktor, który 20 maja obchodzi 26 urodziny.
Aktor z przypadku
W dzieciństwie nie snuł marzeń o wielkiej karierze jako gwiazda filmowa - przyznawał, że zaczął występować głównie po to, żeby mieć jakieś zajęcie. Lekcje aktorstwa pobierał w lokalnym domu kultury.
- Zapisałem się na nie, bo wydały mi się fajne. Ale pewnie jeśli zamiast nich prowadzono by tam lekcje karate, dzisiaj mógłbym być sportowcem - przyznawał i dodawał, że nigdy nie uważał się za dobrego aktora.
Marzenia o sławie
Przed kamerami zadebiutował w 2002 roku; trzy lata później dostał niewielką rólkę w filmie "Batman - Początek". Wtedy zaczął zmieniać zdanie i powoli uwierzył, że ma szansę stać się wielką gwiazdą. Potem wystąpił w "Blasku tęczy", serialu "Killinaskully", aż wreszcie w 2011 zaistniał jako okrutny i bezwzględny Joffrey Baratheon.
Lecz choć grana przez niego postać nie cieszyła się sympatią widzów - tak sam Gleeson ma sporo grono znajomych i przyjaciół. I choć za sprawą serialu trudno w to uwierzyć, prywatnie jest chłopakiem spokojnym, niezwykle wrażliwym, troskliwym i empatycznym.
Zmiana planów
Gleeson przyznawał, że choć spełniło się jako marzenie o sławie, zrozumiał, że był w błędzie - popularność bardzo go męczy i nie przepada za rozgłosem. Nie zjawiał się na imprezach, udzielanie wywiadów było dla niego mało komfortowe. To, co kiedyś sprawiało mu przyjemność, z czasem zaczął traktować wyłącznie jako pracę. Wreszcie uznał, że dla dobrego samopoczucia wolałby porzucić aktorstwo.
- Grałem od 8 roku życia. Teraz, po latach, przestało mnie to już tak cieszyć - przyznawał, dodając, że wolałby poświęcić się karierze akademickiej (rozpoczął studia na wydziale filozofii i teologii w Dublinie).
Zamierza jednak wykorzystać zdobytą popularność do zrobienia czegoś dobrego - sam zaangażował się w działalność charytatywną i chciałby zainteresować nią jak największe grono osób. Kilka lat temu, wraz z organizacją Goal, wyjechał na Haiti, gdzie pomagał ofiarom trzęsienia ziemi.
- Chciałem wykorzystać swój status gwiazdy, by nagłośnić działania Goal – tłumaczył.
Powrót na ekrany?
Czy Gleeson, który od 2014 roku nie przyjął żadnej roli, faktycznie na dobre zerwał z branżą? On sam nie ukrywa, że być może zmieni jeszcze zdanie w sprawie aktorstwa po raz kolejny, bo nie potrafi zdecydować, jaką ścieżkę kariery chciałby obrać. Wciąż czuje się silnie związany z branżą - trzy lata temu wystąpił w puppet show na Off-Broadwayu, co bardzo przypadło mu do gustu.
- Chciałem zostać wielkim, odnoszącym sukcesy aktorem. Potem to marzenie się zmieniło. Wciąż kocham aktorstwo i choć nie czuję już tej magii, w przyszłości widzę siebie występującego przed kamerami - przyznawał.