Jacek Żakowski: "Gdybym się nie zbadał, to do następnych wakacji już by mnie nie było"
None
Jacek Żakowski
Przedwczesna śmierć Ani Przybylskiej uświadomiła wielu Polakom, jak niebezpieczny i nieobliczalny jest rak trzustki. Statystki umieralności nie zostawiają złudzeń: nowotwór u ponad 90 proc. chorych jest nieuleczalny.
Do pozostałej grupy szczęśliwców, którym udało się wyjść z choroby obronną ręką, należy Jacek Żakowski. Dziennikarz postanowił opowiedzieć swoją historię w "Dzień dobry TVN".
Dlaczego zdecydował się zdradzić swój sekret w programie śniadaniowym? Wiadomo, że na co dzień nie pochwala przesadnego mówienia o życiu prywatnym, jednak czasem warto zrobić wyjątek. Są tematy, które trzeba nagłaśniać, bo dzięki temu można uratować komuś życie.
- Wydaje mi się, że jeżeli jest ważny społeczny interes, to można nawet coś o sobie powiedzieć. Jestem jednym z niewielu ludzi, którzy po guzie trzustki, dwa miesiące po operacji, czują się fantastycznie. A zawdzięczam to mojej internistce, która przy rutynowej wizycie zapytała, kiedy robiłem USG brzucha. (...) Poszedłem, zrobiłem i wykryli guza - zaczął swoją opowieść Jacek Żakowski.
Regularne badania to podstawa
Dziennikarz zwrócił szczególną uwagę na przeprowadzanie rutynowych badań, zwłaszcza u osób po 50. roku życia. W pewnym wieku dbanie o zdrowie powinno stać się priorytetem, a nie jedynie obowiązkiem, który spełniamy, kiedy czujemy się źle.
- Gdybym nie poszedł, to do następnych wakacji już by mnie nie było. Jak już są objawy, to jak mówią onkolodzy, jest już bardzo późno, żeby cokolwiek robić, dlatego od czasu do czasu warto pójść na badania i zrobić sobie tzw. screening.
Żakowski zaapelował również do lekarzy, którzy powinni dbać o swoich pacjentów i wysyłać ich nie tylko na podstawowe badania, ale też te bardziej skomplikowane, jak np. USG trzustki.
Żakowski ponowie skomentował wypowiedź lekarza Ani Przybylskiej, Dariusza Zadrożnego, który dzień po jej śmierci na antenie TVP Info, według dużej części widzów, zdradził zbyt wiele na temat choroby aktorki. Jego słowa mocno poruszyły Żakowskiego.
Niedługo później dziennikarz odniósł się do tego wywiadu i w ostrych słowach skrytykował wystąpienie lekarza w rozmowie z radiem Tok FM:
- Muszę powiedzieć, że byłem w szoku, czytając w tabloidzie wypowiedzi lekarza o przebiegu choroby jego pacjentki. Nie wiem, co gremia lekarskie na to, ale to narusza elementarny wymóg pewności, że intymność naszej relacji z lekarzem będzie w sposób bezwzględny przestrzegana.
Warto rozmawiać o chorobie, ale są pewne granice
W "Dzień dobry TVN", już w łagodniejszych słowach, wrócił do tematu, podtrzymując jednak swoją opinię o zachowaniu Zadrożnego.
- Nie uważam, żeby to było nietyczne, bo nie jestem ekspertem, ale powiedziałbym, że jako pacjent, poczułem się gorzej w tym momencie, bo sobie pomyślałem, że wielu wspaniałych lekarzy i pielęgniarek, którzy się mną zajmowali, że oni idą i to opowiadają. Mamy przecież z nimi szalenie intymną relację. Oni są z nami w sytuacjach, w których nikomu nie chcielibyśmy się pokazać. Mówimy im rzeczy, których nikomu nie mówimy. Ta relacja jest taka jak ze spowiednikiem i powinna być objęta tą samą dyskrecją. (...) Ten lekarz jednak niepokój wzbudził.
Wypowiedź doktora postanowiła również skomentować w programie Dorota Wellman, która przejęła się chorymi na raka trzustki, oglądającymi wtedy program w TVP Info. Pacjenci usłyszeli to, co może być ich przyszłością, co może być ich cierpieniem, a więc nie otrzymali od Zadrożnego nadziei, a jedynie fatalną wizję swojego końca.