Jacek Kurski złożył doniesienie na Opole. Prokuratura wciąż bada sprawę
Nie milkną echa afery związanej z tegorocznym festiwalem w Opolu. Jeszcze przed przeniesionym na wrzesień wydarzeniem Jacek Kurski zawiadomił prokuraturę o możliwości popełnienia przestępstwa przez władze Opola. Postępowanie jest wciąż w toku.
Prowadzone przez prokuraturę postępowanie dotyczy pisma, które w sierpniu wystosował Jacek Kurski. Prezes TVP pisał w nim, że zaszła możliwość popełnienia przestępstwa przez pracowników opolskiego ratusza. Chodzi o ujawnienie fragmentów umowy na organizację festiwalu, które udostępniono mediom.
Według szefa stacji naruszono art. 23 ust. 1 ustawy o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji, który brzmi: "Kto, wbrew ciążącemu na nim obowiązkowi w stosunku do przedsiębiorcy, ujawnia innej osobie lub wykorzystuje we własnej działalności gospodarczej informację stanowiącą tajemnicę przedsiębiorstwa, jeżeli wyrządza to poważną szkodę przedsiębiorcy, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2".
Chodzi o zapis mówiący, że jednym z elementów imprezy będzie jubileuszowy koncert Maryli Rodowicz, a ta była w gronie wykonawców, którzy zrezygnowali z udziału w imprezie w terminie czerwcowym. Upubliczniając fragment dokumentu, Arkadiusz Wiśniewski chciał uzasadnić wypowiedzenie umowy z TVP. Prezydent Opola zaprezentował go na konferencji prasowej.
Prokuratura szczegółowo prowadzi postępowanie
Kurski natomiast w swoim zawiadomieniu do prokuratury uzasadniał, że ujawnione zapisy miały być poufne, a przekazanie ich mediom naraziło TVP na straty. Od złożenia zawiadomienia w sierpniu do tej pory przesłuchano w sprawie już kilkanaście osób (wypowiadali się już pracownicy ratusza). Jak podkreślił na łamach "Gazety Wyborczej" Tomasz Orepuk, rzecznik Prokuratury okręgowej w Świdnicy, postępowanie nadal jest prowadzone w sprawie, a nie przeciwko komuś.
Prokurator dodał także w rozmowie z "Gazetą", że przesłuchania wciąż trwają. Część z nich odbywa się w ramach pomocy prawnej. Oznacza to, że świdniccy śledczy zlecają przesłuchanie świadków kolegom z innych jednostek tak, aby wzywane osoby nie musiały pokonywać sporej odległości dzielącej ich od Świdnicy.
Na liście przesłuchiwanych osób nie ma natomiast Jacka Kurskiego. Prezes TVP mógł wyznaczyć do tego osobę go reprezentującą i posiadającą wiedzę na temat kwestii, które interesują śledczych, ale tego nie zrobił. Jak jednak wyjaśnia Orepuk, nie ma w tym nic dziwnego. W przypadku dużych podmiotów i spółek jest to standardowa i dopuszczalna procedura. Prokuratura nie podaje jednak szacowanej daty zakończenia postępowania.