Jacek Kawalec o kulisach "Randki w ciemno". "Wszystko było ustawione"
W grudniu minie 31 lat od emisji pierwszego odcinka "Randki w ciemno". Przełomowego, jak na tamte czasy, programu rozrywkowego Telewizji Polskiej, która zakupiła licencję do amerykańskiego formatu. I jak twierdzi Jacek Kawalec, pierwszy i wieloletni prowadzący show, polska wersja była "totalną odwrotnością" oryginału.
Jacek Kawalec o kulisach "Randki w ciemno". "Wszystko było ustawione"
- Siermiężnie to brzmiało, sztucznie - mówił o wypowiedziach uczestników Kamilowi Bałukowi w książce "Dawno temu w telewizji". Gospodarz "Randki w ciemno" wyznał, że wszystkie pytania i odpowiedzi były pisane przez twórców programu. I jedynie wybór partnera/partnerki był spontaniczny i nieplanowany. Choć i tu zdarzały się "ustawki".
Jak wyglądały kulisy "Randki w ciemno"? Ile zarabiał Kawalec? Dlaczego do programu przychodzili nie tylko single? O tym wszystkim piszemy na kolejnych stronach.
Gośćmi najnowszego odcinka "Clickbaitu" są Kamila Urzędowska (pięknie malowana Jagna z "Chłopów") oraz Jan Kidawa-Błoński (reżyser sequela kultowej "Różyczki"). Na tapet wzięliśmy też: "Kosa", "Horror Story", "Imago", "Freestyle", "Święto ognia" i "Tyle co nic", czyli najciekawsze filmy 48. festiwalu Polskich Filmów Fabularnych. Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts, Open FM oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.
Pierwszy prowadzący
Jacek Kawalec prowadził "Randkę w ciemno" od samego początku, czyli od grudnia 1992 r. do 1998 r. Później jego miejsce zajął Tomasz Kammel, który był gospodarzem aż do zdjęcia programu z anteny w 2005 r. Kawalec w rozmowie z Kamilem Bałukiem, autorem książki "Dawno temu w telewizji" (Wydawnictwo Literackie, już w sprzedaży), wyznał, że na kilkuetapowe przesłuchanie na prowadzącego zgłosiło się ponad tysiąc osób.
- Format był amerykański, ale prawa na Europę miała firma Fremantle, w której decydujący głos o tym, kto będzie prowadził polską Randkę w ciemno, mieli wtedy Anglicy - wyznał Kawalec, który zapunktował na przesłuchaniu znajomością angielskiego. I to on na kolejne lata stał się twarzą "Randki w ciemno".
Randka bez pieprzu
Kawalec podkreślił, że polska wersja różniła się diametralnie od tego, z czym widzowie "Randki w ciemno" obcowali w Anglii. - W Wielkiej Brytanii prowadzącą była Cilla Black, eksdziewczyna Micka Jaggera, przebieg samego programu też był rockandrollowy. Pytała: "I co, wyjdziesz za mąż za Johna, z którym byłaś na randce?", a uczestniczka na to: "Za mąż nie, nie widzę go w roli ojczyma dla moich dzieci. Ale prześpię się z nim nie raz, bo jest świetny w łóżku" - mówił Kawalec w wywiadzie do książki.
- Tylko że to był Londyn, nie Warszawa, w dodatku tam program emitowała telewizja komercyjna. A u nas TVP, tuż przed wieczorynką. To trochę zmienia postać rzeczy - zwrócił uwagę Kawalec, którego ostatecznie nie dziwiło ugrzecznienie formatu. - Gdyby w latach 90. polska dziewczyna ze wsi odpowiadała śmiało na pytania o seks, po powrocie nie miałaby u siebie życia - skwitował.
Kawalec wspomniał też o różnicach w zarobkach. Kiedy pojechał do Anglii i spotkał się z Cillią Black, nie mógł uwierzyć, że prowadząca dostaje 36 tys. funtów za jeden odcinek "Randki w ciemno". Polski prezenter zarabiał na tym samym równowartość 250 funtów.
"Wszystko było czytane z kartki"
Jacek Kawalec dobrze pamięta, że wypowiedzi uczestników brzmiały siermiężnie i sztucznie. Jak bumerang powracało mówienie "hobby" przez "y" i każdy uprawiał "białe szaleństwo".
- Na "hobby" uparła się jedna z redaktorek, musiało być "ąę". Ale nie to było najgorsze. Pytania i odpowiedzi brzmiały, jak brzmiały, bo uczestnicy czytali je z kartki. W dodatku nie pisali ich sami, dostawali napisane od redaktorów. Walczyłem z tym od początku - wyznał Kawalec.
Prezenter zdawał sobie sprawę, że na castingi często przychodzili ludzie, których zjadała trema i nie potrafili swobodnie wypowiadać się przed kamerą. - Ale nawet gdy trafił się ciekawszy człowiek, blokowały go te rozpisane dialogi, naciski, powtórki. "Proszę się uśmiechnąć, jeszcze raz, jeszcze raz" - mówił Kawalec.
"Ludzie szaleli za tymi wycieczkami"
W programie prawdziwe było jedynie to, że ludzie zgłaszali się do nas sami - mówił Kawalec. I jeszcze to, że uczestnicy nie widzieli się przed nagraniem, więc wybór partnera/partnerki zza wachlarza rodził naturalne reakcje. Choć i w tym przypadku zdarzały się "ustawki". Kawalec mówił, że "na widowni często siedzieli znajomi, albo rodzina i wpływali na wybór". Dawali umówione znaki, który numer ma wybrać.
Nagrodą dla każdej pary była wycieczka – zagraniczna lub do luksusowego hotelu w Polsce. - Ludzie szaleli za tymi wycieczkami. Komuny nie było raptem od trzech, czterech lat, dopiero od niedawna każdy, kto chciał, miał paszport. To była nowość. Ale przede wszystkim chodziło o pieniądze, na takie podróże po prostu nikogo nie było stać - mówił Kawalec, który pamiętał sytuacje, gdy do programu nie zgłaszali się single.
- Chłopak myślał, że pomoże dziewczynie wybrać faceta, a ona pojedzie na wycieczkę zagraniczną, to była główna nagroda. Jasne, wyjedzie z tym facetem z programu, poudaje randkę, ale coś sobie pozwiedza, zobaczy. Może uda się do niej dołączyć, skoro połowa kosztów już zapłacona? Czasem taka kalkulacja kończyła się rozstaniem, bo randka okazywała się nie taka znowu udawana - mówił Kawalec w książce "Dawno temu w telewizji".