"Iron Majdan": Radosław "pokonany" gruzińskim winem. "Wykończyli mi chłopa!"
Na Majdanów tym razem czekały ciemność, klaustrofobiczne pomieszczenia, podziemne korytarze i jedna wielka niewiadoma – to sceneria rodem z koszmarów Małgosi. Radek natomiast walczył ze skutkami ubocznymi integracji z Gruzinami.
30.04.2018 | aktual.: 01.05.2018 10:57
Majdanowie wiedzieli, że mają zapisać się na kartach historii Gruzji. Nie podejrzewali jednak, w jaki sposób to zrobią. Wizyta zaczęła się bajecznie, na lotnisku w Tiblisi odebrał ich prywatny szofer, w hotelu czekał ich luksusowy apartament. Małgosia od początku wyczuwała podstęp. – To znaczy, że będzie pot i łzy – stwierdziła.
Zostali zaproszeni do centrum Tibilisi na spotkanie… z tamtejszym ministrem turystyki. Jak się okazało, tylko Radosław był przygotowany na taki spotkanie i miał elegancki strój, Małgorzata ubolewała, że nie może pokazać się w odpowiedniej stylizacji.
Jednak nawet wtedy nie dowiedzieli się, co ich czeka. Wiedzieli jedynie, że zbliżą Gruzję i Polskę i być może będą sławni. Już na początku wyprawy podekscytowanie mieszało się z rozbawieniem, gdy Radosław próbował dogadać się po rosyjsku. Ku uciesze Małgosi, pewny siebie porozumiewał się rosyjskim… w bardzo polskiej wersji.
Na właściwą wyprawę ruszyli jednak dopiero, gdy dostali wytyczne. Zgodnie ze wskazówkami dotarli do przystani, gdzie czekała na nich łódź. Prawdziwe wyzwanie czekało jednak dopiero na mecie podróży. Ku przerażeniu Małgosi, musieli przepłynąć przez grotę. Znaleźli się w jaskini Prometeusza i mieli okazję zbadać nowe miejsce, które odkryli speleolodzy. Jeśli jako pierwsi zdobyliby nowoodkrytą grotę, nazwa Rozenek-Majdan trafiłaby na strony geograficznych atlasów Gruzji. – To magia pierwszego kroku – mówiła podekscytowana Małgosia.
Trudne okazało się nie tyle samo zadanie, co… dotrzymywanie towarzystwa gospodarzom. Zacieśnianie stosunków polsko-gruzińskich nieco przerosło Małgosię i Radka. – W Gruzji jest taki zwyczaj, że nie wolno pić wina bez toastów – mówił jeden z przewodników. Spotkanie zmieniło się w magiczny wieczór z tradycyjnymi pieśniami i niekończącymi się toastami. Ostatecznie zakrapiana kolacja z ekipą speleologów, z którymi mieli wyruszyć na odkrywanie jaskini, ścięła ich z nóg. Jak się okazało, gruzińskie toasty nie każdy dobrze znosi. Wieczór integracyjny sprawił, że treningi przygotowawcze do wyprawy stały się dla Radka morderczo ciężkie. – Wykończyli mi chłopa – skomentowała dosadnie Małgosia.
Dalej było już tylko gorzej. „Wczorajsi” Majdanowie musieli wziąć udział we wspinaczce, przemieszczaniu się po trudnym terenie, wędrowaniu po ciemnych jaskiniach. Małgosia znów musiała pokonać swoją słabość, walczyć z klaustrofobią nie było jej łatwo.
Gdy trening zakończył się powodzeniem, speleolodzy podnieśli poprzeczkę. Zabrali Majdanów do jaskini, w której jeszcze nikt nie był. Zejście pod ziemię wyglądało niebezpiecznie, a zadanie utrudniała ekipa telewizyjna. Radek wykazał się dużą odwagą, idąc pierwszy. Mimo dużego lęku Małgosia dzielnie dotrzymywała mu kroku. Jakby tego było mało, Majdan mocno wysunął się na prowadzenie i podkręcał atmosferę, krzycząc „tu sa jakieś kości!” (jak się okazało, niedźwiedzia). – Nie pomyślałbym, że będę chodził po jaskiniach. To naprawdę przeżycie – komentował podekscytowany.
Małgosia z kolei, całą drogę podenerwowana, nie ukrywała zachwytu wnętrzem jaskini, a zwiedzić udało im się niemal całą. Jeszcze trudniejszy niż zejście okazał się powrót, bo do lęku doszło zmęczenie. Na szczęście, wyprawa zakończyła się sukcesem i… podpisaniem oficjalnego certyfikatu nadania nazwy jaskini. Majdanowie zyskali niezapomnianą przygodę, Gruzja natomiast wieczną pamiątkę po ich wizycie. Oglądaliście ten odcinek?