Inżynieria sprzedaży

Głośno reklamowana jako komiks patriotyczny, szybko stała się także produktem prawicowo-nacjonalistycznym. Nawiązując do przedwojennych narodowo-radykalnych haseł, Kijuc przygotował serię ,,Jan Hardy", rozgrywającą się w alternatywnej rzeczywistości powojennej Polski, gdzie podziemny oddział, sformowany jeszcze przed wojną, prowadzi nadal partyzancką walkę z komunistycznym najeźdźcą, jednocześnie stawiając sobie za zadanie eliminację wszelkiego elementu niepożądanego ze zdrowego łona patriotycznego polskiego społeczeństwa. W pierwszy zeszycie serii poznajemy współczesność R.O.T.Y - małego oddziału superżołnierzy o niezwykłych zdolnościach parapsychicznych i fizycznych, zmagającego się z komunistami. Dzięki retrospekcjom dostajemy także wgląd w historię tej specjalnej jednostki i poznajemy jej zaplecze ideologiczne.

Inżynieria sprzedaży
Źródło zdjęć: © komiks.wp.pl

06.09.2013 | aktual.: 29.10.2013 17:24

Maciej Pałka:Podczas trzeciej edycji Festiwalu Komiksu Historycznego odbywającego się tradycyjnie w czerwcu w Centrum Edukacyjnym IPN ,,Przystanek Historia" im. Janusza Kurtyki miała miejsce jedna z najciekawszych komiksowych premier tego roku. Mowa o pierwszym zeszycie serii "Jan Hardy - żołnierz wyklęty" autorstwa Jakuba Kijuca. Jako, że Ty i ja z Kubą znamy się od kilku lat i wielokrotnie dogłębnie analizowaliśmy jego twórczość i poczynania promocyjne (choćby w analizie dla Komiksomanii)
myślę, że warto abyśmy z pozycji specjalistów (czy może raczej "ultrasów) wrócili do tematu.

Zacznijmy od kontekstu, czyli samego twórcy, bo kluczem do odczytania zdawałoby się prostego komiksu o superbohaterach-partyzantach walczących przeciwko Armii Czerwonej są wcześniejsze komiksy Kijuca. Pomysł połączenia mitologii lovecraftowskiej z "czerwoną zarazą" stoi u zarania flagowego projektu tego autora - Konstruktu. Seria debiutowała w 2009 roku w 41 numerze gazety "Opornik" wydawanej przez lubelskie stowarzyszenie Homo Faber. Następnie nastąpiła brawurowa (acz nieudana) próba podboju kiosków i saloników prasowych serią zeszytówek. Hermetyczna fabuła wskazywała na artystyczną prowokację, która nie miała komercyjnego przełożenia. Jednocześnie Kijuc swoim komiksem dwukrotnie ozdobił Lublin prezentując wielkoformatowe wydruki promujące festiwal Miasto Poezji organizowany przez Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN'. Ponadto starał się wyjść bezpośrednio do nowego czytelnika podczas Dni Darmowego Konstruktu odbywającego się w ramach TekturaFest - cyklicznego festiwalu kultury
alternatywnej organizowanego w słynnym lubelskim klubie Tektura.

W środowisku, z którym kojarzony był Kijuc pewną konsternację wywołał więc kolejny projekt, który wystartował pod hasłem "swój do swego po swoje" i zyskał wsparcie medialne ONR-u. Profil na Facebooku ostentacyjnie "odlubił" wtedy Michał Śledziński i część środowiska komiksowego.

Bartek Biedrzycki: Przyznam, Maćku, że jestem pod wielkim wrażeniem nowego komiksu Kuby Kijuca. I to co najmniej z kilku powodów.

Przede wszystkim, jestem pełen podziwu, że klapa artystycznego w gruncie rzeczy projektu, jakim był "Konstrukt", nie zniechęciła autora.

Muszę przyznać też, że "Jan Hardy", nowa rzecz od Kijuca, zaskoczył mnie pozytywnie. Jest to komiks, który ma scenariusz, akcję, mało bełkotu, czytelne rysunki i najogólniej rzecz biorąc - da się go normalnie czytać, bez wbijania sobie w głowę gwoździ "Co autor chciał powiedzieć, o ile cokolwiek?"

No i wreszcie chylę czoła przed marketingową biegłością młodego twórcy. Gdy artystowskie próby podbicia rynku spełzły na niczym, postawił na komiks zaangażowany i zajął mało wyeksploatowaną niszę, najwyraźniej odnosząc sukces - w końcu nie każdy człowiek przychodzący z ulicy dostaje od razy własną serię pasków w gazecie, jak Kuba w ,,Warszawskiej", prawda?

No i w końcu to, o czym wspominasz - że taki człowiek zawojował takie środowisko?

Chylę czoła.

MP:Szczerze mówiąc, jestem przekonany że Kijuc gruntownie przepracował wszystkie dotychczasowe niepowodzenia. Moim zdaniem jego kreacja jest najbardziej kompletna i przemyślana w historii polskiego komiksu. U tego twórcy nauka na błędach to nie pustosłowie. Weźmy choćby pomysł na Inżynierię Rzeczywistości, która była połączeniem erpegowej grywalizacji z viralami na serwisach społecznościowych.

BB:Ja mam wrażenie, że Kijuc wprowadził rzeczoną Inżynierię Rzeczywistości w naszą rzeczywistość. Spójrzmy bowiem, co zrobił?

Wydaje mi się, że jest dużo lepszym obserwatorem nastrojów społecznych, niż był dawniej obserwatorem rynku. Celnie wytypował, że nacjonalistyczne, patriotyczne sentymenty, odwołujące się do przedwojennych wartości, to nośny temat. Biorąc pod uwagę nieszczęsne zamieszanie, jakie obecnie wokół patriotyzmu panuje, kiedy patriotą nazywa się nie tylko Polaka, któremu dobro kraju leży na sercu, ale też często zwykłego chuligana-rasistę czy wandala, mażącego po ścianach nazwy klubów piłkarskich, a do tego całą gamę postaw pośrednich, miał zadanie stosunkowo proste - ubrał w (obecnie niestety mocno zdegradowany) slogan ,,Bóg Honor Ojczyzna" opowieść o silnych facetach, bijących każdego, kto nie pasuje do wzorca. Jego ,,chłopcy z lasu", trochę na wyrost kreowani na ,,żołnierzy wyklętych", leją jak leci - Ruskich, komuchów, w paskach gazetowych zaś, w nowej, symultanicznej, zupełnie współczesnej odsłonie - sądząc z okładki - rozprawiają się z międzynarodową zarazą gejostwa.

Sam komiks opatrzony jest wieloma odwołaniami i nawiązaniami, jak chociażby słynne ,,Swój do swego po swoje" co jest zupełnie nieutajnionym sygnałem, że jak już czerwona zaraz i pedały zostaną pod butem roty rozgniecione jak robaki, to przyjdzie pora na siłowe wypędzenie z Matki Ojczyzny całego elementu żydowskiego, psującego zdrowe, polskie, jednonarodowe środowisko.

W tym tyglu starych, jeszcze starszych i całkiem nowych resentymentów, w kipiącej beczce często absurdalnie sprzecznych pomysłów, umieścił Kijuc amerykański schemat superbohatera, wielkiego patrioty, człowieka bez skazy, który na przemian milcząc lub dowcipkując leje bandytów. Jak Kapitan Ameryka łojący nazistów, jak Superman walczący z każdym, kto nastaje na przysłowiową wolność i demokrację, tak samo stolem z Roty i jego kumple wyjdą z lasu i załatwią każdego, kto nie ma jedynie słusznej wizji odradzającego się państwa.

Na marginesie, ciekawe jest to, jak autor sprytnie przemycił podziw dla odmienności odbiorcom, dla których odmienność jest, w dużej mierze, cechą złą i należy ją wykorzeniać. Czytelnicy, dla których części przynajmniej odstępstwo od założonej ,,normy" - czy to narodowościowe, czy to religijne, społeczne, czy wreszcie seksualne - zasługuje jedynie na potępienie, wydają się akceptować fakt, że o wolność, prawdę, zachowanie owego wymyślonego wzorca walczą właśnie odmieńcy - istoty ułomne, niestandardowe, odszczepieńcy gatunkowi, posiadający niezwykłe, ale często też przerażające zdolności - niezwykła siła, teleportacja, zdolności psychotroniczne. Co ciekawe, walczą, przynajmniej w pierwszym zeszycie, z identycznymi jak oni sami monstrami - psychotronikami, golemami...

Otóż i znowu zaobserwować możemy niezwykły kunszt autora, który bardzo precyzyjnie tka swój gobelin - w pierwszym zeszycie Jan i jego mały leśny oddział walczą z golemem - sygnał jest tu nad wyraz jasny, oto na usługach komunistów są siły żydowskie, syjonistyczna czarna magia. Tymczasem kogo do walki przeciw kominternowi i Mędrcom Syjonu wystawia podziemna Polska?

Stolema. Stolema!

MP:Dokładnie. Już sam główny bohater jest wyraźnym sygnałem dla czytelników. Kim bowiem jest Stolem? Otóż, jest to olbrzym z kaszubskiego (sic!) folkloru. W komiksie wyraźna odpowiedź na niesławnego "dziadka z Wehrmachtu", który tu okazuje się super-bohaterem patriotą! Z drugiej strony, głównym przeciwnikiem Jana Hardego jest siłacz Gruz, przedwojenny endecki superbohater z supergrupy ROTA (sic!) ,który przeszedł na stronę komunistów wprowadzających nowy porządek. Ewidentnie nawiązanie do Bolesława Piaseckiego.

Do tego, co powiedziałeś o propagandowych komiksach amerykańskich dodam, że Kijuc zdaje się remixowax klasyczne slogany: "z wielką siłą przychodzi wielka odpowiedzialność" Spider-Mana zinterpretował jako "jestem polakiem więc obowiązki mam polskie" Dmowskiego a słynne "SHAZAM!" (magiczny wykrzyknik pozwalający na transformację Kapitana Marvela) przepisał jako "Bóg Honor Ojczyzna" sugerując znak równości między abstrakcyjnym zaklęciem a katolicko-patriotycznym "wyznaniem wiary". Hasła te, jak też wspomniane patronaty ONR-u postawił w jednym szeregu z popowymi truizmami, przez co sprytnie zinfantylizował je do roli komiksowych gadżetów.

BB: Ja mam wrażenie, że, wbrew pozorom, Kijuc wcale się nie zmienił. On nadal robi jakiś dziwny, ukryty happening, jak ,,Konstrukt". Zaszywa w pozornie nacjonalistyczno-patriotyczno-prawicowym produkcie jakieś dziwne symbole i drugie dna. Bo zobacz, idąc chociażby ,,tropem kaszubskim" - jeden z ,,chłopaków" ma ksywkę Ryży. Ryży, to w tym kraju, jest jedynie Donek. Pomijam już, że to jakieś chore rozwarstwienie, albo pędzimy tych Żydów, (co jest oczywiste, patrząc na slogany i nawiązania), albo przygarniamy Kaszubów na łono narodu. Może sobie to wymyślam, oczywiście, bo jestem jakimś uprzedzonym liberalnym lemingiem, ale mnie się zdawało, że to jednak historia o silnym wydźwięku nacjonalistycznym - chyba, że to tylko bujda, sztafaż, podoklejane pozerskie łatki, żeby trafić z produktem do nowego czytelnika, polskiego skinheada, którego prosty kult siłypróbuje się nobilitować, zawiązując go wstęgą z biało-czerwonej flagi.

Zresztą Maćku, te postacie - niedźwiedź Wojtek? Serio? Moja sześcioletnia córka zna i uwielbia książkę ,,Dziadek i niedźwiadek" opowiadającą o losach pewnego niedźwiedzia i pewnego wojska. Wkładanie tutaj pierwszej polskiej armii w ZSRR to kolejne pęknięcie w tym pięknym zwierciadle prawicowej poprawności, w jakiej przegląda się ten komiks. Zwierciadle chyba dość krzywym.

Dla mnie to są dwie rzeczy - cyniczne wykorzystanie popytu i łatwowierności czytelnika, który, nieprzyzwyczajony do komiksu, widzi tylko warstwę wierzchnią, oraz coś drugiego, grube i tłuste manipulowanie rzeczywistością. Tu się odbywa jakaś zakamuflowana praca, jakiś sabotaż.

MP: Tutaj poruszyłeś dwie istotne kwestie. Jedną jest dźwigający na plecach ogromną bombę (atomową?) niedźwiedź Wojtek będący metaforą Armii Andersa. Wojtek jest bezsilny i zmęczony wojną. Udaje się na sen zimowy odbierając Hardemu nadzieję na pomoc Zachodu. Z drugiej strony Hardy nie wtajemnicza swoich towarzyszy broni w sprawę spotkania z Wojtkiem gdyż prawdopodobnie jego mała leśna grupa jest rozpracowywana od wewnątrz, podobnie jak to miało miejsce w przypadku Roty działającej przed wojną. Dowództwo endeckiej supergupy było bowiem inwigilowane zarówno przez szpiegów niemieckich jak i sowieckich (wspomniany Gruz). Tu wchodzi druga kwestia, czyli teorie spiskowe i problem "wewnętrznego wroga". Kreację Kijuca można śmiało porównać do działalności L. Rona Hubbarda, który swoje tezy starał się sprzedać najpierw, jako fikcję science-fiction, a po porażce ten sam produkt z powodzeniem sprzedał jako religię Kościoła Scientologicznego. Tak samo Kijuc, stworzył ,,Konstrukt", którego wątkiem przewodnim były
teorie spiskowe ujęte w nawiasie, , a później wykreował Jana Hardego skierowanego do czytelnika karmiącego się teoriami spiskowymi całkowicie na serio. Finta w fincie. Przypominam, że głównym bohaterem Konstruktu był naukowiec na lekach psychotropowych, który zamordował swoją żonę gdyż podejrzewał, że jest ona robotem podstawionym przez ,,układ".

Nie wiem, czy sabotaż będzie tu odpowiednim określeniem. Bardziej pasuje chyba trolling, czego przykładem są paski w... ,,Gazecie Warszawskiej". Tam komiks Kijuca sąsiaduje z newsami i artykułami o tytułach takich jak: "Tusk - Neron z nad Wisły", "Żydowska nagonka na prawdę historyczną" czy "III RP to państwo okupacyjne". Komiksowa forma celnie pointuje i przejaskrawia okładkowe tezy doskonale wpisując się w ich poetykę. Pasek komiksowy mówiący o walce z "tęczową okupacją" i kłamstwami TVN-u kompletnie ośmiesza korespondujące z nim teksty. Mnie to zadziwia i jednocześnie bawi, bo świadczy o tym, że wystarczy rzucić dla zamydlenia oczu hasłem "precz z komuną" aby w efekcie doprowadzić do bezczelnie sztubackiej prowokacji. Z drugiej strony trochę mnie to też smuci, bo wygląda na to, że tych komiksów nikt nie czyta. One są dla ozdoby i tak jak mówiłeś są odbierane bezrefleksyjnie.

BB:Widzisz, nie wiem, czy nie czyta. Może po prostu w kraju, w którym kultura czytania komiksów de facto nie istnieje - nie potrafi przeczytać? Widzi tylko barwną fabułkę, w której dobrzy silni nasi tłuką złych potwornych czerwonych i inną zarazę, nastającą na państwo? Nie wczytuje się, bo przecież to ,,tylko komiks", wiesz, małpa w kosmosie, dzielni rycerze średniowiecznego kasztelana, kolorowy rozbójnik z gór, atramentowy duch, bystry milicjant, a dla tych młodszych - kolesie w trykotach skaczący po dachach Nowego Jorku. W tym kontekście następuje popkulturyzacja historii i patriotyzmu, zjawisko powszechne i dobrze znane, że powiem chociażby o konkursie komiksowym Muzeum Powstania Warszawskiego, o grze planszowej z małymi powstańcami czy o wielu innych rzeczach. Komiks to tylko kolejny kanał, aby z patriotyzmu i historii uczynić coś ciekawego, atrakcyjnego kolorowego. Dzielni osiłkowie versus nadęte akademie ku czci poległych. Amerykanie robią to od dziesięcioleci i odnoszą ogromne sukcesy na tym polu.
Powiewająca nad Iwo Jimą flaga to kwintesencja tego podejścia! Problem w tym, że nie ma u nas, nad Wisłą, odbiorcy, który potrafi to medium, ten komiks, czytać, analizować, przyswajać. Ilu ludzi w Polsce czyta komiksy na co dzień? Pięć tysięcy? Legia ma więcej kibiców na samym Mokotowie!

Stwierdziłem wcześniej, że Kijuc robi to cynicznie, ale chyba to za mocne słowo - on po prostu korzysta z koniunktury. Dla nas te wymienione tytułu artykułów mogą być dziwne, czasem nawet groteskowe, ale są ludzie, którzy w 2013 roku całkiem na poważnie walczą z panującym w Polsce reżimem komunistycznym i mają takie poglądy. Teraz ciekawi mnie kwestia - czy Jakub świadomie bawi się z tym, nieumiejącym czytać między wierszami, odbiorcą? Czy jest to zagranie marketingowe? Czy tylko zmienił sztafaż i nadal jest tym samym radosnym artystą, który mówi, że nakład komiksu, to element happeningu? Czy też wszystkie te rzeczy, o których tu mówimy, mają jakiś inny cel? Nie jedynie popkulturyzację i radosne, artystowskie pitu-pitu, poplątanie z pomieszaniem, lecz coś więcej? Gdzie jest drugie dno, które widzimy? Jakie drugie dno zobaczy gimnazjalista o endeckich sympatiach, który walczy z komuną teraz, bo w czasach Okrągłego Stołu jego rodzice jeszcze siedzieli na osiedlowym trzepaku, żując gumę z Pewexu? Jakie drugie
dno dostrzegą ludzie, którzy wierzą w teorie spiskowe, a jakie ci, dla których świat wygląda jeszcze inaczej?

Czy liczy się tu siła? Polska flaga? Pastelowe kolory stylizowane na kolorowe zeszyty ze Żbikiem? Czy ,,Jan Hardy" to ,,Konstrukt", mityczny zeszyt #4, w którym Mięsna Kobieta i Pan Smiley ukrywają się pod postaciami kaszubskich legend i steampunkowych robotów? Jestem pełen podziwu dla tej niezwykle delikatnej siatki powiązań, jaka w tym krótkim w końcu komiksie zaczyna się rysować. Tak, jak ,,Konstrukt" kupiłem jedynie z recenzenckiej powinności, tak powiem ci szczerze, mam ochotę prenumerować ,,Hardego". Kiedy widzę jak płynnie ,,leśny" Jan rozwalający ciężarówkę zmienia się na rysunkach w powstańca niszczącego radziecki czołg, gdy widzę, jak czerwoną gwiazdę bezwiednie zastępuje gejowska tęcza, kiedy patrzę na majstersztyk reklamowo-marketingowy, jakim jest alternatywna okładka drugiego numeru z wielkim logo akcji społecznej ,,Eure Väter, eure Mutter", na której hardzi walą w niemiecki pancernik Schleswig-Holstein to po prostu rozdziawiam usta. Ten facet to jest jakiś geniusz!

I jak myślę o tym, co ty mówisz - że on trolluje w zupełnie przezroczysty sposób te nacjonalistyczne, bogoojczyźniane masy, to zaczynam się zastanawiać, czy nie masz racji i gdzie tu jest ta słynna "ukryta agenda"

MP:Cechą charakterystyczną twórczości Kijuca jest zmieniająca się bezustannie autointerpretacja jego wyczynów. O ile teraz możemy mieć wątpliwości, czy nie prowadzimy nadinterpretacji to jest wielce prawdopodobne, że w przyszłości będzie obowiązywała wykładnia "wyrafinowanego podwójnego trollingu". Na jego korzyść przemawia też to, że ciężko bezkrytycznie przyjąć konwersję artysty związanego z (potocznie rozumianym) lewackim środowiskiem do grona gorliwych sympatyków ONR-u. Zmiana poglądów jest szyta zbyt grubymi nićmi, ale Kijuc ma na to skuteczną metodę opierając promocję komiksu na rzucanym gromko "raz sierpem, raz młotem", a na ewentualną krytykę reagując histerycznym "kto nie skacze ten bolszewik". Automatycznie kreuje się na męczennika za sprawę i ucina wszelką dyskusję na temat swoich intencji. Prawdopodobnie do czasu.

BB: Sam już nie wiem, czy to lewacki artysta trolluje skinheadów, czy może nawrócony narodowiec trolluje liberalnych publicystów? Czy też jednak to cyniczny skok na kasę w środowisko nieświadomych nieobytych z medium ludzi, którzy nie słyszeli o jego poprzednich dokonaniach?

Czy to geniusz, czy hochsztapler?

MP: W każdym razie warto się przekonać samemu. Z czystym sumieniem możemy chyba polecić lekturę przygód (wszech)polskiego superbohatera. Tym bardziej, że zbliża się premiera drugiego zeszytu. Czy dziadek z Wehrmachtu pokona Bolesława Piaseckiego? Dowiemy się 17 września!

BB: Ja kupię na pewno. Wersję okładki z Westerplatte. W końcu uznawanie się za człowieka obytego z kulturą zobowiązuje, a tu mamy sztukę współczesną na poziomie superzaawansowanym!

Źródło artykułu:WP Kobieta
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (51)