Internauci zakpili z graczy w "Milionerach". Rozśmieszył ich cel, na jaki jedna z uczestniczek przeznaczy milion
10.10.2017 21:38, aktual.: 11.10.2017 12:05
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Dwa poprzednie odcinki były dla widzów mocnym rozczarowaniem. Uczestnicy walczący o milion nie popisali się imponującą wiedzą i odpadali w początkowej fazie rozgrywki. Wiele do życzenia pozostawiały również pytania, które irytowały poziomem i politycznym podtekstem. Wciąż nie tracimy nadziei, że tym razem będzie lepiej.
Na początku programu Hubert Urbański wyłonił szczęśliwca, który zagra o milion. Na pytanie eliminacyjne o poprawną kolejność w popularnym przysłowiu najszybciej odpowiedziała Marta Szmigiel, studentka germanistyki, która ma rozległe pasje, wypożycza stroje karnawałowe i sprzedaje części do silników.
Sympatyczna i uśmiechnięta szczecinianka w pierwszym pytaniu musiała zmierzyć się z kwestią, która z zawodowego punktu widzenia, powinna być jej doskonale znana. I tak też się stało. Marta poradziła sobie bezproblemowo z zagadnieniem dotyczącym samochodowego silnika. Gdy uczestniczka usłyszała kolejne pytanie, miała nietęga minę i poprosiła publiczność o pomoc. Dzięki podpowiedzi osób w studiu przeszła dalej.
Z następnymi pytaniami Marta poradziła sobie doskonale. Kolejne problemy zaliczyła przy grze o 20 tys. zł. Sympatyczna uczestniczka poprosiła o koło ratunkowe "pół na pół" i dzięki niemu zaznaczyła poprawną odpowiedź. Pytanie o sumę gwarantowaną, 40 tys. zł, nie sprawiło Szczeciniance najmniejszych trudności. Jak się w międzyczasie okazało, Marta ma konkretne plany odnośnie wygranej, ponieważ zbiera na wesele i samochód.
Niestety, przy grze o 75 tys. zł uczestniczka zupełnie nie miała pomysłu na poprawną odpowiedź. Postanowiła więc zadzwonić do narzeczonego Sebastiana i wykorzystała ostatnie koło ratunkowe. Ukochany nie był pewien swojej wiedzy, a jego przypuszczenia nie pozwoliły Marcie wygrać tej sumy. Mieszkanka Szczecina odpadla z gry.
Hubert Urbański pytaniem filmowym wyłonił kolejnego uczestnika. Gracz miał problemy już na pierwszym etapie gry i poprosił o pomoc publiczność. Prowadzący poruszył kłopotliwą kwestię. - Co myślisz o uczestnikach, którzy korzystają z kół ratunkowych już na pierwszym pytaniu? - zagadnął Urbański.
- Staram się nie oceniać. To zależy od pytania - próbował wybrnąć z sytuacji gracz.
Szczęśliwie przeszedł dalej i na kolejne pytania odpowiedział już samodzielnie. Pewny siebie zawodnik w muszce musiał przerwać grę na trzecim pytaniu o kolory, ponieważ odcinek pobiegł końca. Uczestnik nie zyskał sympatii widzów, którzy zakpili z niego w mediach społecznościowych. Czy słusznie?
ZOBACZ TAKŻE: Kogo Hubert Urbański poprosiłby o pomoc w "Milionerach"?