In vitro, duże rodzeństwo i mnóstwo znaków zapytania. Nowy serial "Siostry" podbija Europę

Jak opowiedzieć o potrzebie nawiązania bliskich relacji w płytkim świecie pozorów? Umieścić fabułę w samym środku skandalu! A czyż może być większy skandal niż ten, w którym okazuje się, że lekarz pomagał kobietom zachodzić w ciążę używając własnej spermy? Na świecie takich przypadków jest co najmniej kilka.

In vitro, duże rodzeństwo i mnóstwo znaków zapytania. Nowy serial "Siostry" podbija Europę
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe

29.11.2018 | aktual.: 29.11.2018 16:51

"Siostry", czyli nigdy nic nie wiadomo

Julia Bechly to zwariowana i otwarta na świat singielka, której zdarza się zajadać smutki kebabem lub zapominać o problemach uprawiając okazjonalny seks. Dziewczyna całe życie kimś się opiekuje. Najpierw matką, która chorowała na raka, a teraz umierającym ojcem, z którym nigdy nie miała dobrego kontaktu. Ojciec bliski śmierci robi ostatni rachunek sumienia i postanawia wyjawić swe grzechy publicznie. Informuje prasę, że będąc właścicielem prestiżowej kliniki in-vitro, zapłodnił większość swoich pacjentek. Wyznanie szokuje nie tylko Julię, ale również ludzi na całym świecie, którzy jak się okazuje – mogą być dziećmi sławnego lekarza.

Julia, której nieodłączną cechą jest otwarte serce i optymizm, zamiast popadać w gniew, bierze sprawy w swoje ręce. Umieszcza na oficjalnym fanpage’u instytutu informację: "Zapraszam braci i siostry do siebie. Poznajmy się i zróbmy test DNA dla pewności”.

Brzmi jak żart? Okazuje się, że wszyscy traktują propozycję Julii bardzo serio i zjeżdżają się w umówionym czasie na wizytę. I o ile na sali pojawia się mnóstwo mężczyzn, o tyle kobiet są tylko trzy. Julia, jej dawna przyjaciółka Edie oraz gwiazda programów dla dzieci, Roxy. Od tej pory dziewczyny zaczynają nazywać siebie siostrami.

Dziewczyny postanawiają zawrzeć przymierze i wzajemnie się wspierać w tym trudnym okresie układania własnej tożsamości na nowo. Prawda o nich okaże się jednak o wiele bardziej skomplikowana niż początkowo sądziły.

Obraz
© Materiały prasowe

Prawda bardziej zawiła niż niejeden serial

Netflix właśnie wyemitował pierwszy sezon serialu, którego fabuła wydaje się być dość nieprawdopodobna, ale czy na pewno? Okazuje się, że na świecie pełno jest podobnych wydarzeń.
Jacoba Ballard i Kristy Killion w podobnym czasie zainteresowały się swoimi korzeniami i chciały poznać przodków. Matki obu leczyły się w klinice in-vitro pewnego lekarza o nazwisku Donald Cline. Testy DNA wykazały, że dwie dotychczas nieznajome sobie dziewczyny są przyrodnimi siostrami. Z ciekawości postanowiły odnaleźć resztę rodzeństwa. Znalazły aż dziewięć blisko spokrewnionych ze sobą osób.

Mężczyzna został skazany na pięć lat więzienia. Jego dzieci nie utrzymują ze sobą kontaktów, chociaż spekuluje się, że po śmierci Donalda Cline’a (który na in vitro dorobił się dużego majątku) dojdzie do prawdziwej wojny o spadek.

To niejedyny taki przypadek w historii leczenia niepłodności. W kwietniu tego roku "Fox News" opisało wydarzenie rodem z filmu. Pewna 36-letnia kobieta przesłała próbkę swojego DNA do Ancestry.com chcąc poznać przodków i stworzyć dla potrzeb rodzinnych drzewo genealogiczne. Niedługo potem otrzymała wiadomość, że człowiek, który ją wychował, nie jest jej biologicznym ojcem. Okazał się nim lekarz, który brał udział w zapładnianiu jej matki metodą in-vitro.

Gerald E. Mortimer – bo tak nazywał się lekarz– zamiast użyć spermy z banku, skorzystał z własnego nasienia. 85 proc. materiału genetycznego miała pochodzić od męża kobiety, 15 proc. od obcych i anonimowych dawców. Jak się okazało, lekarz nie użył ani jednej, ani drugiej.

Cecil Johnson to inny lekarz, który dopuścił się podobnego oszustwa. Johnson zapładniał pacjentki własną spermą i w ten sposób począł przynajmniej siódemkę dzieci. Sprawa wyszła na jaw, a on sam został pozbawiony praw do wykonywania zawodu. To tylko kilka przypadków, które ujrzały światło dzienne. Ile może być podobnych, o których nie mówiło się w mediach lub zostały uciszone finansowymi ugodami? Tego nie dowiemy się nigdy. A ile jest takich, o których nie wie nikt poza samym sprawcą?

Płytkie relacje 30-latków

Serial jest ciekawą fantazją na temat relacji międzyludzkich, które wydają się być bardziej złożone niż jesteśmy skłonni przypuszczać. Jest historią o przebaczeniu, ale przede wszystkim o poszukiwaniu własnych korzeni i nawiązywania szczerych relacji w świecie, który w dobie mediów społecznościowych jest ich pozbawiony.

Jak rozwinie się drugi sezon serialu "Siostry” i kiedy będzie miał swoją premierę, tego nie wiemy. Można jednak zakładać, że jeśli się pojawi (a na to wskazywał niejasny i nierozwiązany finał części pierwszej), to Netflix wyemituje go wyłącznie wtedy, gdy liczba odsłon pierwszego sezonu przekroczy opłacalną wartość. Platforma inwestuje tylko w te produkcje, które przynoszą zysk i cieszą się popularnością, choć często niestety jedynie ze względu na doborową obsadę. Tu jednak w rolach głównych pojawiły się mało znane australijskie aktorki: charyzmatyczna i zmysłowa Maria Angelico, która jest sercem serialu, słodka blondynka, Lucy Durack oraz Antonia Prebble.

Polka w zagranicznej produkcji

Co ciekawe, w tej mało znanej produkcji występuje również aktorka o polskich korzeniach, Magda Szubański. Jej ojciec, Zbigniew Szubański był żołnierzem Armii Krajowej, a matka Szkotką. W 1966 cała jej rodzina wyemigrowała do Australii. To tam trzydzieści kilka lat później dziewczyna zaczęła robić karierę w telewizji. W 1995 r. zagrała w filmie familijnym "Babe. Świnka z klasą”, a potem w "Złotym kompasie”. Prywatnie jest spokrewniona z polską aktorką Magdaleną Zawadzką.

Obraz
© Materiały prasowe

Mam nadzieję, że nieznane twarze nie sprawią, że pominiecie ten fascynujący serial. Obejrzyjcie, bo warto. Nie tylko ze względu na olśniewającą rolę Marii Angelico, która przykuwa uwagę od pierwszej sceny, ale również dla sposobu, w jaki twórcy ukazali trudność poruszania się w dzisiejszych relacjach.

Źródło artykułu:WP Teleshow
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (56)