Ilość westernu w westernie

Tytułowy bohater oraz sympatyczny staruszek-Stwórca, zostali rzuceni przez twórców komiksu na plażę, gdzie Lincoln w osobliwy sposób poluje na rybę, a Bóg wygrzewa nieskończenie stare kości na słońcu. Zaledwie kilka plansz później, ze sporą pomocą diabła, akcja przenosi się do Nowego Jorku. Z westernu, a właściwie antywesternu zostało niewiele. Ta jakże lubiana przez fanów Lincolna westernowa lokacja, została zamieniona na wielkomiejską.

Ilość westernu w westernie
Źródło zdjęć: © komiks.wp.pl

02.10.2012 | aktual.: 29.10.2013 17:15

Swego czasu Grzegorz Rosiński zmęczył się ciągłym rysowaniem drakkarów i fiordów, więc poprosił scenarzystę "Thorgala" o przeniesienie jego przygód w inne rejony świata. Efektem była znakomita opowieść dziejąca się w Ameryce Południowej, a te albumy są uznawana za jedne z najlepszych w serii. Tu efekt jest inny. Autorzy zmęczyli się chyba Dzikim Zachodem, nowojorska przygoda nie przyniosła jednak świeżego powiewu. Trzeci album (połowa zbiorczego tomu, który tutaj omawiam), jest wyraźnie słabszy od dwóch poprzednich. Ilość żartów, którymi naszpikowano poprzednie, została zredukowana, znalazło się za to miejsce na kilka udanych patentów. Jak na przykład wprowadzenie postaci małego chłopca, który charakterem przypomina głównego bohatera. Zdarzenia, w których pojawia się chłopak, są zwykle najciekawsze. Smarkacz kilka razy spuszcza nawet łomot znacznie starszemu od siebie Lincolnowi.

Wprowadzenie tej postaci otworzyło twórcom furtkę, do poruszenia takich tematów jak relacja starszy - młodszy brat. Potencjał został jednak niewykorzystany, ponieważ postać chłopaka znika równie szybko, jak się pojawiła. I to jest chyba największy minus serii. Znakomite pomysły, których należycie nie wykorzystano.

W komiksie jest sporo przemocy. Zazwyczaj obrywa Lincoln. W poprzednich albumach był kozakiem nad kozakami, teraz w wielkim Nowym Jorku, otrzymuje razy od niemal każdego. W ten sposób pokazano, jak wiele jeszcze nauki przed naszym rewolwerowcem. W drugiej historii, dziejącej się kilka lat po wydarzeniach z pierwszej, widzimy gdzie Lincolna zaprowadziła ostatecznie wygrana rozgrywka z nowojorskimi niegodziwcami. Utuczony ciepłą posadką w policji zbytnio korzysta z władzy, co prowadzi go wprost do więzienia. Jest to album lepszy od poprzedniego. Znakomite dialogi, wartka akcja, plus ciekawa postać naczelnika więzienia, który wierzy w Boga równie mocno jak Samuel Norton ze "Skazani na Shawshank". I dodać trzeba, że tak jak wspomniany szef więzienia Shawshank, wierzy chorobliwie.

Ten tomik "Lincolna" zaskakuje czytelnika na każdym kroku. Pierwsza historia okazała się nie być westernem, druga została narysowana inną kreską. Pierwsze trzy historie rysowane były bardzo estetycznie, w czwartej kreska jest bardziej niedokładna, brudnawa. Wygląda, jakby kolor był nakładany bezpośrednio na szkic. Śladowe ilości wygładzeń. Jest to zmiana raczej na plus. A już na pewno wnosi powiew do serii, którego tak bezskutecznie szukali twórcy w nowojorskiej historii.

"Lincoln" to bezpardonowa seria, z masą przekleństw i niewybrednych żartów. Jakże inna od grzecznego "Lucky Luke'a". Czasem pomysły są lepsze, niż wykonanie, ale opowieści o Lincolnie czyta się co najmniej z wypiekami na twarzy.

Źródło artykułu:WP Kobieta
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)