Ilona Łepkowska broni Małgorzaty Kożuchowskiej. Marii Nurowskiej nie odpuściła
GALERIA
Gdy Małgorzata Kożuchowska zdecydowała się odejść z "M jak miłość", Ilona Łepkowska nie kryła żalu. Kolorowa prasa donosiła wówczas, że to scenarzystka wymyśliła wypadek samochodowy w stercie kartonów. Tragiczna śmierć ulubienicy widzów w takich okolicznościach na długo stała się przedmiotem żartów. Jeszcze gdy Kożuchowska promowała drugi sezon nowego serialu, "Drugiej szansy", Łepkowska nie szczędziła jej przytyków na temat produkcji.
– To próba wyciskania cytryny, w której nie ma już kropli soku – mówiła. Kożuchowska odgryzając się oddała ocenę "cytryny" widzom. Jak donosi "Na żywo", w ostatnim czasie relacje między paniami jednak się ociepliły. Dlaczego?
Stanęła w obronie Kożuchowskiej
Spowodowała to właśnie afera, jaka się wytworzyła wokół spektaklu "Wojna, moja miłość". Kożuchowska zagrała w nim Krystynę Skarbek, najsłynniejszą polską kobietę-szpiega. Jej aktorska kreacja nie spodobała się niestety Marii Nurowskiej, autorce książek o Skarbek. W opinii, jaką wydała o spektaklu, nie szczędziła Kożuchowskiej bluzgów i słów ostrej krytyki. Łepkowska nie omieszkała potępić zachowania pisarki.
- Wstyd, Pani Mario. Miało się prawo Pani nie podobać, miała Pani prawo - znając dobrze życiorys Krystyny Skarbek - krytykować tekst sztuki, ale nie miała Pani prawa używać takich słów i obrażać aktorki. I bardzo proszę, niech Pani nie wyjaśnia, że wulgaryzmy dotyczyły przedstawienia postaci a nie personalnie Małgorzaty Kożuchowskiej. Powinna Pani wiedzieć, że takie posty natychmiast zaczynają żyć w sieci i tabloidach własnym życiem – napisała scenarzystka w poście na Facebooku.
Wsparła koleżankę
W tym samym poście miała też sporo słów uznania pod adresem Małgorzaty Kożuchowskiej. Scenarzystka nie ukrywa, że szczerze wspiera byłą gwiazdę "M jak miłość".
- Małgosiu, trzymaj się, nie przejmuj się tym obrzydliwym atakiem. Byłaś w tym spektaklu piękna, inna, niż zwykle, stworzyłaś intrygującą postać, pokazałaś swój warsztat aktorski i tylko to się liczy. I to zostanie jako coś wartościowego, a nie internetowe bluzgi sfrustrowanej pisarki – skwitowała.