"I tak po prostu...". HBO wycięło Biga z finałowych scen serialu. Co dostaliśmy w zamian?

Sarah Jessica Parker i Chris Noth kręcą scenę, którą twórcy potem wytną z finałowego odcinka "I tak po prostu..."
Sarah Jessica Parker i Chris Noth kręcą scenę, którą twórcy potem wytną z finałowego odcinka "I tak po prostu..."
Christopher Peterson / SplashNews.com
Basia Żelazko

03.02.2022 13:41, aktual.: 03.02.2022 19:18

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

W czwartek na HBO pojawił się finałowy odcinek serialu, który ma być kolejnym rozdziałem historii "Seksu w wielkim mieście". Jakby kłopotliwe decyzje twórców były niewystarczające, to bólu głowy fanom ikonicznego hitu przysporzyły jeszcze pozaserialowe kłótnie i pozwy.

Widzowie od lat pragnęli powrotu Carrie i jej trzech przyjaciółek na ekrany. Jeśli spuścimy zasłonę litościwego milczenia na dwa boleśnie złe filmy o ich przygodach, to możemy wszyscy się zgodzić, że "Seks w wielkim mieście" odmienił historię telewizji i na zawsze zapisał się w annałach popkultury.

Ogłoszenie powrotu ukochanego serialu przez HBO wywołało falę radości na całym świecie. Niestety bardzo szybko zrozumieliśmy, że jedna z przyjaciółek nie wróci. Okazało się, że grająca seksowną Samanthę Kim Cattrall jest skonfliktowana z Sarą Jessicą Parker – odtwórczynią głównej roli i współproducentką serii. O powrocie nie mogło być mowy.

Gdy musieliśmy się z tym pogodzić, nadszedł kolejny cios. Po emisji pierwszego odcinka, w którym umiera Big (Chris Noth), ważna dla serii postać ukochanego Carrie, na jaw wyszły oskarżenia wobec aktora wcielającego się w tę postać.

Cztery kobiety oskarżyły Chrisa Notha o napaść seksualną, próbę gwałtu i gwałt. Aktor zaprzeczył tym oskarżeniom. Jednak w obliczu tych rewelacji został wyrzucony z obsady serialu "Agentka McCall", w którym regularnie grał. Ale produkcja "I tak po prostu..." także musiała podjąć niełatwą decyzję. Chodzi o finałowy odcinek.

UWAGA, DALSZY TEKST ZAWIERA SPOILERY OSTATNIEGO ODCINKA "I TAK PO PROSTU..."

Jak donosił "Entertainment Tonight", jesienią ubiegłego roku nakręcono sceny z udziałem Sary Jessiki Parker i Chrisa Notha, które miały pojawić się w finale. Do sieci wyciekły nawet zdjęcia z planu. Jednak widzowie ich nie zobaczyli. Jak zatem ostatecznie wygląda ten odcinek?

Zbliża się pierwsza rocznica śmierci Biga. Carrie wciąż nie pochowała jego prochów, trzyma je w szafie, "obok swoich najlepszych butów". Pewnej nocy ma sen. Jest w Paryżu, na moście, na którym w ostatnim odcinku szóstego sezonu "Seksu" spaceruje przytulona do ukochanego. To symboliczne dla nich miejsce, punkt zwrotny w historii ich miłości. Po przebudzeniu rozumie, że zmarły mąż dał jej znak, by wysypała jego prochy do Sekwany.

W pierwotnie zamierzonej wersji finału mieliśmy zobaczyć ich ostatni spacer niczym z marzeń sennych, a nawet przejażdżkę bryczką. Ze względu na to, że Noth jest już persona non grata, wycięto go całkowicie. Zamiast tego nagrano końcowe sceny od nowa. Co na nich widzimy?

Carrie samotnie przemierza "ich most". Ma na sobie chyba najbardziej absurdalną kreację w tym sezonie, a do tego, a jakże, torebkę w kształcie wieży Eiffla. Z niej wysypuje prochy prosto do rzeki, pewnie nawet nie wiedząc, że łamie francuskie prawo.

Sarah Jessica Parker jako Carrie na paryskim moście
Sarah Jessica Parker jako Carrie na paryskim moście
Sarah Jessica Parker jako Carrie na paryskim moście
Sarah Jessica Parker jako Carrie na paryskim moście

Po smutnej chwili milczenia wyciąga telefon i pisze do Samanthy. Bohaterka przez cały serial pojawia się jedynie we wspomnieniach i wiadomościach tekstowych wysłanych z Londynu, w którym teraz mieszka. Carrie pyta, czy zobaczą się na drinku i umawia się z dawną przyjaciółką na następny dzień, ale tego spotkania widzowie nie zobaczą.

Tak jak nie pożegnaliśmy Biga, tak nie zobaczyliśmy już Samanthy. Twórcy w ten sposób zamykają te dwa wątki i na zawsze wycinają dwójkę aktorów z napisów końcowych serii. Czy będzie kolejny sezon?

Każdy odcinek "I tak po prostu..." wywoływał tyle skrajnych emocji, że na pewno nie można skarżyć się na nudę. Niemal każdą decyzję obsadową i scenariuszową twórcy musieli broić przed rozgniewanymi widzami. Jednak to wciąż jest serial, który się ogląda i na który się czeka. Kochamy tych bohaterów, nawet jeśli to nie jest łatwa miłość. Więc mamy nadzieję na więcej.

Czy tęsknimy za Samanthą i Bigiem? Oczywiście, ale może "I tak po prostu..." uczy nas, że tak jak życiu, tak i w telewizji ludzie czasem odchodzą na zawsze.

Źródło artykułu:WP Teleshow