"House of Cards": Robin Wright wywalczyła równość wynagrodzeń
Robin Wright, mimo pokaźnego już dorobku filmowego, najbardziej jest kojarzona ostatnio z serialu "House of Cards". Okazuje się, że mimo że na ekranie wykreowała postać równie charakterystyczną, co jej partner, Kevin Spacey, to nie była na równi z nim traktowana przez twórców serialu.
19.05.2016 13:28
Postać Claire Underwood, w którą wciela się Wright, jest równie istotna, jak główny bohater, Frank Underwood, którego gra Kevin Spacey. Wyszło jednak na jaw, że praca pary aktorów była inaczej wyceniana przez twórców serialu. Spacey za jeden odcinek zarabiał 500 tysięcy dolarów, czyli około 2 miliony złotych. Wright natomiast otrzymywała 420 tysięcy dolarów, czyli około 1,6 miliona złotych. Aktorka postanowiła więc zawalczyć o równość względem wynagrodzenia.
Podczas wystąpienia na zorganizowanym przez Fundację Rockefellera spotkaniu z aktywistami, filantropami i dziennikarzami, wyznała:
- Pomyślałam: "Chcę, żeby płacono mi tyle samo, co Kevinowi"... To był idealny układ. Mamy bardzo mało filmów czy seriali telewizyjnych, gdzie mężczyzna - patriarcha oraz matriarchini są sobie równi. A tak właśnie jest w "House of Cards".
Robin Wright ma mocne podstawy, by dochodzić swoich racji. Wystąpiła w 52 odcinkach serialu, co sprawiło, że na planie była traktowana na równi z Kevinem Spaceym. Ponadto kilka z nich wyreżyserowała i wraz z serialowym partnerem są wymieniani jako dyrektorzy wykonawczy piątego sezonu.
- Sprawdziłam statystyki i okazało się, że Claire Underwood przez pewien czas była popularniejsza niż Frank. Postanowiłam przełożyć to na finanse. Powiedziałam: "Lepiej mi zapłaćcie albo pójdę z tym do prasy". A oni posłuchali – dodała z satysfakcją.