Hiszpania dostarczyła Majdanom niezapomnianych doznań. "Iron Majdan" zakończył się z przytupem
Jak przystało na finałowy odcinek, nie zabrakło emocji. Choć przez ostatnie tygodnie widzieliśmy Małgosię i Radka w ekstremalnych sytuacjach, tym razem przeżyli niemałe zaskoczenie. Szybko okazało się, że gotowanie dla rodziców może okazać się zadaniem niewykonalnym. Nie obyło się bez wzruszeń.
Dzięki programowi gwiazdorska para odwiedziła najpiękniejsze zakątki świata. W każdym odcinku dowiadywali się w ostatniej chwili gdzie lecą i jakiego zadania będą musieli się podjąć. Niektóre z nich były naprawdę trudne i gwiazdy musiały pokonać wiele swoich lęków. Jak było w wielkim finale? Gosia i Radek odwiedzili hiszpańskie Bilbao i trafili pod opiekę Fernando Canalesa Etxanobe. Pod okiem znanego szefa kuchni przygotowywali się do ważnej kolacji, podczas której mieli obsługiwać znaną hiszpańską parę.
- Jeszcze żaden czelendż nie zaczynał się tak miło – powiedziała Rozenek, idąc na kolację, na którą została zaproszona razem z Radkiem.
- Boże, mam nadzieję, że nie postawią mnie na zmywak, a Radosław będzie gotował – dodała.
Po krótkiej degustacji dań i rozmowie z właścicielem restauracji okazało się, że ich zadanie będzie polegać na przygotowaniu kolacji dla specjalnych gości. Małgosia od razu obstawiała, że na pewno będzie to znany hiszpański piłkarz. Jednak czy miała rację?
Kolejny dzień rozpoczął się od smażenia owoców morza. Na twarzach Majdanów było widać skupienie. Pierwsze zadanie miało wyłonić osobę, która będzie przewodzić. Choć było widać, że lepiej radzi sobie Małgorzata, niespodziewanie okazało się, że jej kalmary były przesolone.
- Gosia ma gen rywalizacji i jak powiedziała kiedyś – nie da się odsunąć jej do narożnika – powiedział Radek.
Jednak po niespodziewanej porażce przyszedł element jeszcze większego zaskoczenia. Okazało się, że Majdanowie będą gotować dla… rodziców Małgosi. Jednak o tym dowiedzieli się dopiero na sam koniec odcinka.
- Małgosia jest wrażliwą córką, często do mnie dzwoni, jest bardzo szczera – powiedziała jej mama.
- Ciężko jest ukryć naszą obecność tutaj, na co dzień mamy doskonały kontakt, a teraz musimy łgać – dodał jej ojciec.
Tymczasem Radek i Małgosia pojechali do innej restauracji i mieli zdobyć kolejne kulinarne doświadczenie. Rozenek, jak zwykle, chciała przewodzić, jednak jej dyktatorskie zapędy szybko zostały ugaszone.
- Mam problem z tym, jak mam tylko stać i nie mogę niczego robić – powiedziała Rozenek. Dało się odczuć, że szef kuchni współczuł Radkowi ciągłych uwag żony. Następnego dnia z samego rana wypłynęli na połów Homarów.
- Kapitanie, łódka nam przecieka, to tak powinno być? – przestraszyła się Małgosia. Dalej było tylko lepiej. Kiedy przejęła się tym, że jedna z wyłowionych ryb ciężej oddycha, postanowiła ją wyrzucić za burtę. Rozzłościła tym rybaków, którzy powiedzieli, że jest to bardzo rzadki okaz, za który mogą dostać duże pieniądze. Po kilku godzinach udało się im wreszcie złowić homara. Jednak kiedy Gosia miała go zabić, powiedziała stanowczo, że nie wykona zadania.
- Ona potrzebuje kogoś takiego, jak on. Ma potrzebę rządzenia - skomentował to Fernando. I doradził Majdanowi: "Musisz być silnym mężczyzną".
Małgorzata nie wytrzymała i odpowiedziała - "To są chorzy ludzie. Zaczyna mnie już wk** ten program".
Jednak po kilku próbach udało się im wrzucić homara na wrzątek i dojść do porozumienia. Jednak atmosfera była nie najlepsza. Gdyby tylko wiedzieli, dla kogo gotują... Na szczęście rodzice Małgosi byli zachwyceni potrawami, które przygotowały ich dzieci. Co ciekawe, do samego końca Majdanowie nie wiedzieli, dla kogo gotują.
Małgosia nie była w stanie ukryć łez.
- To, że oni tutaj przyjechali, pokazało, że rodzice zawsze są ze mną i akceptują to, co robię - powiedziała. W jednej sekundzie wszystkie złe emocje, które towarzyszyły im w ostatnich dniach, zeszły na drugi plan. Trudno wyobrazić sobie lepsze zakończenie programu. Będziecie tęsknić za "Iron Majdan?"