Historia Polski i litry alkoholu. Długo czekaliśmy na taką produkcję. "Drunk History – Pół litra historii" zmieni wasze myślenie o polskim poczuciu humoru
Obejrzeliśmy pierwszy odcinek polskiej wersji "Drunk History – Pół litra historii" i wiecie co? Jest lepiej, niż można było się spodziewać. Kiedy kilka tygodni temu pojawiła się informacja, że Comedy Central planuje premierę rozrywkowego programu historycznego z przymrużeniem oka na pewne fakty, łapaliśmy się za głowy. W końcu nikt, tak jak Polacy, nie ma skłonności do patosu i martyrologii. A co jeśli do nudnych opowieści dodamy kilka kropli alkoholu? Otrzymamy całkiem pyszną historię.
13.10.2017 | aktual.: 13.10.2017 11:49
Nic nie męczy polskich widzów tak bardzo jak wymuszone skecze. Ileż razy mogliśmy oglądać sitcomy, w których jedynymi śmiejącymi się osobami była opłacona publiczność? Ile jeszcze czasu upłynie zanim polscy standuperzy zrozumieją, że słowa na "k" i "ch" nie uratują ich absurdalnych opowieści. Niestety czasy błyskotliwych komików, anegdot i inteligentnego poczucia humoru dawno minęły. Już inżynier Mamoń mawiał, że "lubimy to, co znamy" i coś w tym jest.
Na szczęście są ludzie, którzy potrafią ze smakiem stworzyć dobry program rozrywkowy, który w dodatku niesie walory edukacyjne (choć pewnie sporo osób się z tym nie zgodzi).
Formuła programu "Drunk History – Pół litra historii" jest banalna w swojej prostocie, ale też dość ryzykowna. Na szczęście, nomen omen, kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana. Gwiazdy będące po wpływem alkoholu, siadają przed kamerami i są narratorami scenek odtwarzających dzieje państwa i narodu polskiego. Co ciekawe, wszystkie kwestie wypowiadane przez jedną z trzech gwiazd odcinka, są naśladowane ruchem ust aktorów odkrywających scenki, którzy czasem wchodzą w polemikę z narratorem, co momentami przypomina znane z "House of cards" wstawki Franka Underwooda.
Wracając do picia. W komunikacie prasowym mogliśmy przeczytać, że każda z osób opowiadająca historię będzie "pod lekkim wpływem alkoholu". Jednak prawda jest zgoła inna. Słuchając opowieści o spotkaniu Józefa Piłsudskiego i Stefana Ossowieckiego można było odnieść wrażenie, że w trakcie nagrania zostało wypite znacznie więcej alkoholu niż można było przeczytać na pasku, który pojawił się na samym początku.
Choć twórcy na początku wyraźnie zaznaczają, że trzymają się faktów, czasem może pojawić się lekkie podkolorowanie. Jednak właśnie dzięki temu widzowie po raz pierwszy od czasów "Historii XX wieku" Bogusława Wołoszańskiego otrzymują sporą dawkę wiedzy, która dzięki inteligentnemu poczuciu humoru zostaje w głowie na długo.
No dobrze, a co w takim razie z wulgaryzmami, które są udręką polskich komików? Pojawiają się, czasem gęsto, jednak nie ma ich ani za dużo, ani za mało. Biesiadne "ja p…" brzmi tutaj znacznie lepiej niż dziesięć mądrych i wyszukanych słów. Długo musieliśmy czekać na tak dobrą produkcję, która niespodziewanie okazała się jednym z najlepszych programów rozrywkowych ostatniego czasu.
A przepis na sukces według twórców jest banalnie prosty. Odrobina faktów historycznych zmieszana z trzema mojito z colą i siedmioma szklaneczkami whisky.