Historia, która spiskiem się toczy
Na okładce "Wydziału Lincoln" widać dół, a w nim rozkładające się szczątki niemieckiego komandosa z czasów III Rzeszy. Przy jego przerdzewiałym karabinie leży stos łusek, a wokoło porozrzucane są stare przegniłe papierzyska w rozpadających się okładkach. Opatrzone są tajemniczymi pieczęciami i symbolami: "Styx", "Wyvren", "Cerber" i "Lincoln Branch". Tajne stowarzyszenia sięgające wojny secesyjnej, dziejowe spiski z czasów II wojny światowej, tajemnice historii, których odkrycie grozi utratą życia.Pośrodku tego wszystkiego znajdujemy cztery pokolenia rodziny Vossów - ludzi, którym przeznaczone było budowanie porządku ówczesnego świata.
14.05.2010 | aktual.: 29.10.2013 16:21
Na szczególną uwagę zasługuje scenariusz Emmanuela Herzeta. Ten nieznany szerzej debiutant specjalizuje się w historii, której zresztą uczy. Po lekturze "Wydziału Lincoln" łatwo stwierdzić, że jego pasją są spiskowe teorie. W tym temacie czuje się nad wyraz zręcznie. Skutkuje to bogatą w ciekawe momenty historii XX w. fabułą. Nieudany zamach na Hitlera, śmierć Stalina, projekt Manhattan, wybuch II wojny światowej - połączenie tych faktów w całość wymagało nie lada precyzji.
Niestety pojawia się też skutek uboczny tych zabiegów. Komiks często traci równowagę między akcją, a wykładami z historii i zaczyna męczyć przegadanymi dłużyznami. Sytuację jak może najlepiej ratuje "nasz człowiek w Lombardzie", Piotr Kowalski. Co bardziej statyczne kadry "podrasowuje" jego wyobraźnia. Gdy mowa jest o "inteligentnym" wirusie "Kameleon" widzimy rzeczonego gada przyczepionego do okablowania płyty głównej komputera. Kadr opisujący misterną prace ekipy szyfrującej tajne informacje zmienia ścianę ciasnego pokoju w którym snuta jest opowieść, w przestronny hall wypełniony rzeszami ludzi podłączonych do specjalistycznej aparatury. Te i inne smaczki graficzne starają się nam wynagrodzić wylewność scenarzysty, dzięki czemu przywracana jest równowaga między treścią, a formą komiksu.
Kowalski przeszedł długą drogę od czasu "Gaila"(2001). Z tamtych czasów pozostały mu charakterystyczne kolory (wykonał je w pierwszym z czterech albumach serii) i zamiłowanie do półnagich, ociekających seksem bohaterek (dziennikarka). Nawiasem mówiąc wszystkie wyglądają zawsze tak jakby były przerysowane z katalogów bielizny erotycznej. Mimo nie najlepszego przyjęcia jego autorskich dokonań sprzed blisko dekady warto zwrócić uwagę na tego rysownika. Tym bardziej, że już go doceniono za granicą.
,,Wydział Lincoln" to ciekawa historia opowiedziana w nieco zbyt ambitny sposób i obiecująco narysowana. Komiks nie broni się jednak przed przeciętnością. Paradoksalnie to, co miało go wyróżniać (bogata warstwa historyczna) wprowadza go na mieliznę i nawet kreatywność Kowalskiego nie jest w stanie tego zmienić.
Więcej o gwiazdkach Komiksomanii.pl możecie przeczytać tutaj.