Hiroszima: 75 lat później. Oto co Amerykanie zrobili w pierwszych tygodniach po kapitulacji Japonii

6 sierpnia 1945 r. o godz. 8:15 doszło do pierwszego ataku atomowego w dziejach ludzkości. Nazwana pieszczotliwe "Małym Chłopcem" ("Little Boy") bomba o sile odpowiadającej 20 tys. ton trotylu wybuchła na wysokości 580 m nad ziemią i zamieniła portową Hiroszimę w ruiny. Mimo to Japończycy, mając nadzieję, że Amerykanie dysponowali tylko jedną bombą, nie zdecydowali się poprosić o pokój.

Transport gotowej bomby z bazy w Los Alamos był wielkim wyzwaniem logistycznym
Transport gotowej bomby z bazy w Los Alamos był wielkim wyzwaniem logistycznym
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe
Piotr Han

O tym, że te nadzieje okazały się płonne, przekonano się już 9 sierpnia, gdy zniszczone zostało kolejne miasto. Zgodnie z początkowymi założeniami bombowiec Bockscar miał przeprowadzić atak na Kokurę, ale z powodu gęstej mgły maszyna została przekierowana na położone bardziej na południe, stanowiące prężny ośrodek przemysłowy Nagasaki.

Film dokumentalny "Hiroszima: 75 lat później" do zobaczenia już w najbliższy poniedziałek o 19:50 tylko w Telewizji WP.

Zrzucenie bomb spełniło swój cel. Cesarz Hirohito 15 sierpnia wezwał swoich poddanych do złożenia broni. Amerykanie uznali misję zniszczenia dwóch wielkich miast za sukces, a załogi bombowców były witane w kraju niczym bohaterowie. Uważano, że gdyby nie oni, to wojna z gotowymi do wszelkich poświęceń Japończykami mogłaby toczyć się jeszcze przez co najmniej dwa lata i przynieść kolejne miliony ofiar.  

Według przeprowadzonych przez analityków z USA estymacji, gdyby kontynuowano konwencjonalne działania wojenne, liczba zabitych po obu stronach mogłaby wynieść od kilku do nawet 10 mln ludzi. Warto jednak pamiętać, że dane te teoretycznie mogły być zawyżone, aby sugestywniej uzasadnić konieczność użycia broni atomowej. Pozostaje jednak wysoce prawdopodobne, że spodziewane straty znacznie przewyższałyby liczbę faktycznych ofiar zrzucenia bomb atomowych.

Hiroszima: 75 lat później

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Pierwsi Amerykanie w pokonanej Japonii

Bez zwłoki na miejsce eksplozji wysłano grupę badawczą mająca za zadanie ocenić realne skutki wpływu użycia broni atomowej na ludzkie organizmy. Wcześniej uczeni dysponowali jedynie wiedzą uzyskaną podczas eksperymentów na zwierzętach i rybach. Dopiero po fakcie dostali szansę skonfrontowania swoich przypuszczeń z rzeczywistością.

Eksperci mieli przede wszystkim zmierzyć poziom promieniowania w rejonach eksplozji oraz skalę i rodzaj obrażeń wśród ludności. Wiedzieli, że w zbieraniu tego typu szybko zacierających się danych liczy się szybkość. Dlatego licząca 20 osób grupa naukowców przyleciała do Japonii jeszcze zanim amerykańskie wojska przejęły pełną kontrolę nad krajem. Nie tracąc czasu, ekspedycja podzieliła się na dwie grupy, z których pierwsza miała udać się do Hiroszimy, a druga do położonego 300 km dalej Nagasaki.

Ku swojemu wielkiemu zdumieniu Amerykanie w żadnym z tych miast nie spotkali się z przejawami wrogości, mimo że jeszcze kilka tygodni wcześniej większość Japończyków gotowa była walczyć z potencjalnymi okupantami do ostatniej kropli krwi. 

Robert Oppenheimer. Nazywany ojcem bomby atomowej
Robert Oppenheimer. Nazywany ojcem bomby atomowej © Materiały prasowe

Tę olbrzymią zmianę wiąże się przede wszystkim z zakorzenionym głęboko w japońskiej mentalności posłuszeństwie wobec woli otaczanego boską czcią cesarza.  

Spokój Japończyków był tym bardziej zdumiewający, jeśli weźmie się pod uwagę apokaliptyczną wręcz skalę zniszczeń. Osłupiali Amerykanie przeczesywali morze ruin z rzadka poprzetykane tylko nielicznymi częściowo zachowanymi budynkami. Pod gruzami wciąż jeszcze rozkładały się zwłoki dziesiątek tys. ofiar. Nad ruinami unosił się trudny do zniesienia fetor, a swobodne poruszanie utrudniały roje niedających się odpędzić much. Fala uderzeniowa wypaliła wszelką roślinność.

"Przeprowadziliście eksperyment na ludziach"

Obecni w ekipach inżynierowie i fizycy studiowali wpływ bomby na budynki i infrastrukturę zniszczonych miast. Ustalili, że w samym tylko Nagasaki zniszczeniu uległo 88 proc. budynków na terenie 103 km kwadratowych.

Amerykanie próbowali zaś ustalić, czemu obrażenia odniesione przez Japończyków były aż tak poważne. Wchodzący w skład zespołu lekarze starali się znaleźć odpowiedź na kluczowe pytanie – ile ofiar zmarło przez promieniowanie, a ile w wyniku obrażeń fizycznych. Jednak mimo pośpiechu ekipa przybyła na miejsce na tyle późno, że nie była w stanie zebrać miarodajnych danych bez pomocy japońskich uczonych. Ci na szczęście stanęli na wysokości zadania i podzielili się materiałem badawczym zgromadzonym w pierwszych dniach po zrzuceniu bomb.

załogi bombowców były witane w kraju jak bohaterowie
załogi bombowców były witane w kraju jak bohaterowie © Materiały prasowe

Analiza wykazała, jak bardzo rzeczywistość rozminęła się z pierwotnymi przewidywaniami Amerykanów. Dawka radioaktywnego opadu nad Hiroszimą przekroczyła o półtora miliona poziom uznawany za bezpieczny. Według ostatecznych wyliczeń w samych eksplozjach zginęło 140 tys. ludzi. Dodatkowo między sierpniem a listopadem 1945 r. w obu miastach na chorobę popromienną zmarło kolejne 60 tys. osób. Liczba ta znacząco przewyższała wstępne estymacje. 

Wracając w październiku 1945 r. do domu amerykańscy eksperci wciąż nie mogli wyjść z podziwu nad skalą wsparcia udzielanego im przez Japończyków. Pomocą służyli nie tylko tamtejsi uczeni, ale także spotkani w ruinach "zwykli ludzie", z pośród których tak wielu straciło przecież bliskich w Hiroszimie i Nagasaki.

Oczom amerykańskiej ekspedycji uczonych ukazał się taki widok
Oczom amerykańskiej ekspedycji uczonych ukazał się taki widok© Materiały prasowe

Fizyk Philip Morrison wspomniał później, że tylko raz spotkał się z przejawem bezpośredniej wrogości. Radiolog z Tokijskiego Uniwersytetu miał powiedzieć do niego:

- Ja podczas swoich badań nad skutkami promieniowania miałem do dyspozycji jedynie kilka psów. Wy, Amerykanie, przeprowadziliście eksperyment na ludziach.

Film dokumentalny "Hiroszima: 75 lat później" do zobaczenia już w najbliższy poniedziałek o 19:50 tylko w Telewizji WP.

W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" rozmawiamy o masakrowaniu "Znachora", najgorszych filmach na walentynki i polskich erotykach, które podbijają świat (a nie powinny). Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts, Open FM oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.

Źródło artykułu:WP Teleshow
hiroshimaII wojna światowajaponia
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (131)