Harry Potter vs Liga Niezwykłych Dżentelmenów
Ze względu na prawa autorskie postać przedstawiona w komiksie oczywiście nie nazywa się Harry Potter, ale o żadnej pomyłce nie może być mowy. Bohater Moore'a jest bowiem młodym czarodziejem z blizną na czole i traumą z dzieciństwa. Uczęszcza do magicznej szkoły, do której można się dostać z ukrytego peronu na dworcu King's Cross. A jego mistrzem i nauczycielem jest niejaki Riddle (prawdziwe nazwisko Lorda Voldemorta).
Obecność tak popularnej postaci literackiej nie powinna nikogo dziwić. Wszak "Liga Niezwykłych Dżentelmenów" opiera się na pomyśle zapożyczania figur z innych książek i łączenia ich w jednym uniwersum. Mylą się jednak ci, którzy myślą, że Moore krytykuje tylko twórczość J. K. Rowling - zdaniem Laury Sneddon, recenzentki serwisu comicbookgrrrl.com, wybór takiej a nie innej postaci jest ciosem wymierzonym w cała dzisiejszą popkulturę.
"Wybór postaci antychrysta to komentarz do postępującej degradacji naszego społeczeństwa, zarówno w prawdziwym świecie, jak i w świecie fikcji" - cytuje tekst Sneddon brytyjski "Guardian". - "Wydawcy podejmują coraz mniejsze ryzyko, oryginalność zanika, a czytelnikom wciskane są wielkie marki i biografie celebrytów". Sneddon konstatuje też, że Moore'a staje w obronie klasycznej literatury: "Kiedy antychryst staje twarzą w twarz z jedynym przeciwnikiem, mogącym go powstrzymać, trudno nie kibicować ukochanym, starym książkom".
W Polsce nakładem wydawnictwa Egmont ukazały się już dwa tomy Stulecia (1910 i 1969).