"Harry i Meghan" Netfliksa. Co przemilczeli w głośnym dokumencie?

Na Netfliksa trafiły pierwsze trzy odcinki serialu dokumentalnego "Harry i Meghan". Produkcja była zapowiadana jako "ich wersja wydarzeń", więc fani rodzinnych dram i skandali wewnątrz rodziny królewskiej zacierali ręce. Niestety... zawiodą się. W trzech godzinach zwierzeń, opowieści i historii brakuje "mięsa".

Harry i Meghan zaczęli realizację dokumentu w 2020 roku
Harry i Meghan zaczęli realizację dokumentu w 2020 roku
Źródło zdjęć: © Netflix
Basia Żelazko

08.12.2022 | aktual.: 08.12.2022 14:24

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

- Teraz czas, byśmy sami opowiedzieli tę historię - przekonują Harry i Meghan siedząc w pięknym jasnym domu. Co tu jeszcze jest do dodania? Wydaje się, że tabloidy i internet przewałkowały ten temat już miliony razy. Wywiad z Oprah Winfrey spalił wszelkie mosty między księciem i jego rodziną, a wymyśleni informatorzy mediów codziennie podrzucają kolejne wyssane z palca rewelacje. Czy wszystko już było?

"Nasza historia"

Rzeczywiście po raz pierwszy to Susseksowie przejmują kontrolę nad narracją o sobie. W dokumencie widzimy ich, ich przyjaciół, bliskich współpracowników. Bardzo dużą częścią pierwszych trzech odcinków są archiwalne, nigdy wcześniej niepublikowane zdjęcia i wideo. Bo "Harry i Meghan" ma ambicję opowiedzieć, jak to się stało, że ta dwójka się spotkała, pokochała i dlaczego musieli podjąć taką, a nie inną decyzję o opuszczeniu Londynu.

Jedna z wielu prywatnych fotografii pary zamieszczonych w dokumencie
Jedna z wielu prywatnych fotografii pary zamieszczonych w dokumencie © Netflix

Widzimy więc zdjęcia z pierwszych randek, sekretnego wyjazdu do Afryki, screeny ich wiadomości z telefonów. To niezła gratka dla kogoś, kto kibicował tej parze i kto zasadniczo interesuje się tym, co royalsi jedzą na śniadanie, lub jakie jeansy zakłada księżna. Tymczasem twórcy dokumentu (czyli sami Harry i Meghan) wpletli w te rodzinne archiwa opowieść o systemie, z którym toczą walkę. Bardzo powoli ujawniając, czym on właściwie jest. Bo czy chodzi o króla Karola? Jego następcę Williama? Brytyjskie media czy powszechny na Wyspach w publicznej debacie rasizm?

"Meghan jak Diana"

Już niemal na samym początku dokumentu pojawia się wspomnienie księżnej Diany. Wspaniała kochająca matka, dbająca o to, by jej dzieci miały w miarę normalne dzieciństwo. Sama zaszczuta przez fotoreporterów, chciała uchronić synów przed paparazzi. Tu naturalnie pojawiło się proste porównanie z Meghan, gnębionej przez fotoreporterów w USA, Kanadzie, Wielkiej Brytanii. Co więcej, Harry otwarcie przyznał, że widzi w ukochanej cechy swojej matki.

Czy to nowość? Absolutnie nie. Motyw podobieństwa tych dwóch ważnych w życiu księcia kobiet pojawia się od kilku lat w jego wielu wypowiedziach. Słynne są jego słowa "nie chciałem, by historia się powtórzyła", nawiązujące do tragicznej śmierci jego matki. Do kamery mówi, co usłyszał, gdy prosił o interwencję w sprawie:

- "Każda dziewczyna i narzeczona w tej rodzinie musi przez to przejść, dlaczego twoja partnerka ma być traktowana inaczej?". Bo tu chodzi o coś innego, o jej rasę.

Zagadnieniu rasizmu na Wyspach, kolonialnej przeszłości brytyjskiego imperium, hejtu w sieci i gazetach podszytego ksenofobią poświęcono w "Harry i Meghan" dużo miejsca. Skandaliczne słowa o "egzotycznym DNA", o tym, że mama Meghan "pochodzi ze złej strony torów" naprawdę były opublikowane i były wymierzone w pierwszą niebiałą osobę w rodzinie królewskiej. Znowu - ale to już było.

Gdzie są brudy?

Nie ma chyba nikogo tak wypatrującego tego dokumentu, jak dziennikarze brytyjskich tabloidów. Można sobie tylko wyobrazić, jak od rana 8 grudnia byli gotowi pisać, że Meghan i Harry (wybrać dowolne): są pretensjonalni, pouczający, kłamią, szkalują rodzinę, depczą pamięć, ranią ojca/brata/siostrę. W końcu tabloidowe serwisy od lat produkują i napędzają mowę nienawiści wobec pary. Każdy krok, słowo i decyzja Susseksów przedstawiana jest w negatywnym świetle, a na pasku DailyMail jest szereg "królewskich ekspertów" gotowych na poczekaniu sfabrykować nagłówek typu "Harry i Meghan wytoczyli wojnę kochającej rodzinie", który przepisują potem - także polskie - serwisy internetowe.

Po czwartkowej premierze na pewno nie będzie inaczej. Nie wchodząc na strony DailyMail, TheSun czy nie otwierając gazety "The New Idea", możecie nam zaufać, że książę wraz z żoną zostali odsądzeni od czci i wiary, a "brat Harry'ego ma złamane serce". Jakie jednak można mieć prawdziwe zarzuty wobec serii "Harry i Meghan"?

Przemilczenie. Przeszłość Harry'ego z jej kłopotliwymi (lub skandalicznymi) szczegółami nie jest tajemnicą. Gdy dorastał, a jego starszy brat wyprowadził się do szkoły w internatem, nieobce mu były używki jak alkohol i narkotyki. Pisał o tym biograf synów Karola. Trudno nie wspomnieć o głośnym zdjęciu nagiego księcia z jakiegoś basenowego party... A jednak w dokumencie książęcej pary jedynie migają nagłówki o tym, a ich bohater stwierdza: "Nie wszystko było kłamstwem, ale wiele rzeczy wyolbrzymiono". I tylko tyle.

To, o czym Harry miał odwagę wspomnieć, to haniebny incydent z nazistowskim mundurem, który założył dla żartu To było lata temu i w mediach wybuchło wtedy słuszne oburzenie. Skompromitowany książę został wtedy wysłany na przymusową wycieczkę do dawnego obozu i spotkanie z osobą, która przeżyła holokaust. W dokumencie powiedział: - To był największy błąd w moim życiu.

Siostrzenica jak królik z kapelusza

Za najmocniejszą część pierwszych trzech odcinków "Harry i Meghan" można uznać pojawienie się nieznanej dotąd publiczności siostrzenicy Meghan. Ashleigh jest córką Samanthy Markle. Pewnie ją znacie z niezliczonych publikacji oczerniających Meghan. Przyrodnia siostra księżnej jest od niej o 17 lat starsza, nigdy nie miała z nią bliskiej relacji i istnieje dokładnie 1 (jedno) ich wspólne zdjęcie, ale Samantha szybko zwąchała w tym swój interes. Zauważyła też, że gazety płacą więcej za krytykowanie jej przyrodniej siostry. To tournée po mediach trwało tak długo i zaczęło się robić tak dziwaczne, że nawet tabloidy nie traktują już jej poważnie.

Tymczasem okazuje się, że Samantha ma dorosłą dziś córkę. Jest dla niej jedynie biologiczną matką, bo z niewyjaśnionych w dokumencie przyczyn, adoptowali ją dziadkowe. Ashleigh nie miała kontaktu z matką, ale zaprzyjaźniła się z Meghan, z którą były bardzo blisko. Niestety siostrzenica nie mogła być obecna na królewskim ślubie. Doradcy z pałacu Buckingham stwierdzili, że zaproszenie córki Samanthy, ale bez Samanthy, byłoby od razu podchwycone przez media. Ashleigh ze łzami opowiedziała, jak jej biologiczna matka miała negatywny wpływ na ważną dla niej relację. "To bardzo trudne".

Ashleigh siostrzenica Meghan
Ashleigh siostrzenica Meghan© Netflix

Kate i William

Pewnie najwięcej emocji budzi relacja Susseksów z Williamem i Kate. Lubią się? Nienawidzą? Czy kiedykolwiek stanowili te słynną "Fantastyczną Czwórkę", czy to była tylko zasłona dymna? Meghan w dokumencie mówi o pierwszym spotkaniu ze szwagrem i bratową. Wspomina, że miała na sobie podarte jeansy oraz podkoszulek i chciała się (po amerykańsku) przytulić. Sądząc po śmiechu księżnej na nagraniu, gdy o tym opowiadała, nie do końca się to udało...

Trzeci odcinek kończy się na wspomnieniu pierwszej wspólnej inicjatywy Williama, Kate, Harry'ego i Meghan - Royal Foundation, dziś już nieistniejącej. Jak doszło do rozłamu między nimi, jakie trudne słowa od brata usłyszał Harry? Widzowie pewnie z niecierpliwością czekają na kolejne odcinki, bo na razie obiecanych skandali, szoku, wyjawienia prawd jak na lekarstwo...

Harry i Meghan drepczą wokół tematu Karola, Williama, królowej na paluszkach i jakby bali się choćby ich tknąć, bo wiedzą, że to może wywołać jeden wielki wybuch. Czy on czeka nas za kilka dni?

Basia Żelazko, dziennikarka Wirtualnej Polski

Pierwsze trzy odcinki dokumentu "Harry i Meghan" dostępne są na Netfliksie. Kolejne trzy będą mieć premierę 15 grudnia.

Źródło artykułu:WP Teleshow
Komentarze (14)