Gwiazdy "I tak po prostu" dla WP. To samo miasto. Mniej seksu
Fani na całym świecie łapią dziś swoje cosmo w rękę - po 11 latach przerwy na mały ekran powracają najpopularniejsze dziewczyny z Nowego Jorku. Carrie, Miranda i Charlotte nie mają już po 30 lat. Nie są też singielkami od dawna. Tym razem najnowszy rozdział "Seksu w wielkim mieście" zatytułowany "I tak po prostu…" zaprezentuje widzom, jak wygląda miłość i przyjaźń po pięćdziesiątce.
A wszystko to rozgrywa się nie gdzie indziej, jak w mieście, które niegdyś było niestrudzenie żywą, bezsenną metropolią, niestety dopiero teraz (z powodu COVID-19) odradza się powoli do życia. Premiera serialu Max Original "I tak po prostu…" oficjalnie ogłasza, że Nowy Jork wrócił do swojej dawnej chwały, a my możemy być tego naocznymi świadkami, stojąc na czerwonym dywanie wraz z największymi gwiazdami tej ikonicznej produkcji.
Lata 90. wracają do mody, a kobiety z "Seksu w wielkim mieście" (przynajmniej większość z nich) powracają na mały ekran. Już dziś 9 grudnia w serwisie HBO GO przekonamy się, czy "I tak po prostu…", czyli 10-odcinkowy limitowany serial, ponownie rozkocha w sobie widzów.
Podobnie jak oryginał, fabuła nowego rozdziału "Seksu w wielkim mieście" podąża za nowojorską pisarką Carrie (Sarah Jessica Parker), prawniczką Mirandą (Cynthia Nixon) oraz byłą kuratorką sztuki, a dziś gospodynią domową - Charlotte (Kristin Davis). Niestety tym razem zabraknie ukochanej przez fanów, niezastąpionej, liberalnej i obyczajowo wyzwolonej Kim Cattrall - Samanthy Jones.
Na otarcie łez filmowcy przedstawiają cztery nowe historie, za którymi stoją cztery nowe aktorki: Sarita Choudhury (gwiazda znana przede wszystkim dzięki serialowi "Homeland"), Nicole Ari Parker ("Boogie Night"), Karen Pittman ("The Morning Show") i Sara Ramirez ("Chirurdzy"). Ich obecność ma zrekompensować oślepiającą biel oryginału z jego apetycznym przepychem i bezpardonowym kulturowo-społecznym przywilejem.
Singielki kontra kobiety w średnim wieku
Jeszcze w 2018 r. aktorka i producentka wykonawcza serialu, Sarah Jessica Parker, mówiła szczerze o przeterminowanej dacie ważności produkcji, która uczyniła z niej międzynarodową gwiazdę oraz feministyczną ikonę.
- Kolejny "Seks w wielkim mieście" wymagałby wielu poprawek. Z perspektywy czasu, a szczególnie ostatniego roku - marszu kobiet, ruchu Time’s Up i walki zdegradowanej mniejszości o prawo do głosu w naszym kraju - dostrzegam, że "Seks w wielkim mieście" należy do przeszłości. Nic tam się nie zgadza w porównaniu z obecną rzeczywistością - politycznie, społecznie, ani też ekonomicznie - szczerze wyznała aktorka w rozmowie z Vogue.pl.
Na koniec dodała: - We współczesnej wersji przede wszystkim musiałyby znaleźć się kobiety o różnym kolorze skóry.
Trzy lata później ekranizacja najnowszego rozdziału "Seksu…" przepełniona jest różnolitością, co ma także swoje odzwierciedlenie na premierowym czerwonym dywanie.
Oryginalny koncept "Seksu w wielkim mieście" zawsze składał się z dwóch nieodzownych elementów. Pierwszy z nich był lekką filozoficzną komedią o "samotnych", odnoszących sukcesy kobietach, które nie potrzebowały mężczyzn, aby je osiągnąć. Drugim był serial, który stał się dla fanów romantyczną komedią na wysoki połysk i modową zabawę.
Należy więc zadać serialowej Carrie Bradshaw pytanie: czy "I tak po prostu…" może dostosować się fizycznie nie tylko do zmieniających się czasów, czy też postaci, ale jednocześnie czy wciąż potrafi dostarczyć tego magicznego elementu, który najbardziej urzekł fanów w swoim pierwowzorze?
Serial nie udaje, że jego bohaterki się nie zestarzały. Kiedy pojawiły się pierwsze zdjęcia i zwiastun, media społecznościowe zawrzały od nieprzyjemnych komentarzy na temat wyglądu kobiet i kosmetycznych interwencji, które przeszły lub też nie.
Zapytaliśmy pomysłodawcę serialu i głównego orędownika całej produkcji, Michaela Patricka Kinga, czy w nowym rozdziale nastąpią jakieś drastyczne zmiany w życiu bohaterów.
- Nikt nie umarł - odpowiada King. Nikt? Nikt.
A jednak Willie Garson, który zagrał najlepszego przyjaciela Carrie, Stanforda Blatcha, zmarł podczas realizacji "I tak po prostu…". Jak odpowiada nam twórca serialu, jego śmierć nie została wpisana do serialu.
Aktorki niechętnie odpowiadają na pytania związane z abstynencją Kim Cattrall w najnowszej produkcji. Niemniej Wirtualna Polska miała okazję porozmawiać z jedną z aktorek, której postać po części zastąpi widzom brak kultowej Samanthy Jones.
Kiedy zapytaliśmy Sarahę Jessicę Parker, kto wypełni puste miejsce w ich serialowym kwartecie, aktorka odpowiada: - Nie chcemy wprowadzać czwartej postaci. Jako czwartą postać mamy Nowy Jork. Będzie wiele ciekawych, nowych bohaterów, którymi jesteśmy podekscytowani.
Serial przeszedł duże i małe zmiany - niektóre tematyczne, inne estetyczne, a jeszcze inne strukturalne.
Michael Patrick King, reżyser, scenarzysta i pomysłodawca serialu od jego zarania, opowiada Wirtualnej Polsce o "post-covidowym" Nowym Jorku, obowiązku noszenia maseczek w serialu oraz na planie.
Niestety niektóre gwiazdy pośpiesznie musiały udać się na prywatny premierowy pokaz serialu. A dla polskich widzów serial "I tak po prostu…" dostępny jest już dzisiaj na platformie HBO Go.
Oryginalny serial był wyemitowany w HBO w latach 1998-2004 i obejmował 94 odcinki w przeciągu sześciu sezonów. Telewizyjna produkcja, która śledziła mieszkające w Nowym Jorku najlepsze przyjaciółki Carrie Bradshaw (Parker), Miranda Hobbs (Cynthia Nixon), Samantha Jones (Kim Cattrall) i Charlotte York (Kristin Davis), zdobyła 54 nominacje do Emmy (siedem wygranych) i 24 Złote Globy (wygrywa osiem).
Sukces serialu doprowadził również do dwóch ekranowych hitów kasowych. Film "Seks w wielkim mieście" z 2008 roku zarobił na całym świecie ponad 415 milionów dolarów. Pomimo krytyki, film "Seks w wielkim mieście 2" z 2010 roku i tak przyniósł na całym świecie 294 miliony dolarów. Międzyczasie stworzono również scenariusz do trzeciego filmu, niemniej Cattrall zdecydowała, że nie chce brać udziału w kolejnej kontynuacji i ostatecznie produkcja została anulowana.