Gwiazdor "Sherlocka" w Warszawie. Andrew Scott zdradził, co z kolejną odsłoną serialu!
W rozmowie z Wirtualną Polską aktor opowiedział o tym, jak rola mrocznego Moriartiego zmieniła jego życie. Scott zdradził, co myśli o sytuacji politycznej w Polsce. Ma też ważną wiadomość dla fanów "Sherlocka". Kiedy pojawi się kolejna odsłona hitowej produkcji BBC?
Michał Dziedzic, Wirtualna Polska: Grasz teraz Hamleta w jednym z brytyjskich teatrów. Pierwsze rzędy wypełnione są fanami Sherlocka?
Andrew Scott: Tak! Jest dziewięćset miejsc z teatrze i wiele z nich zajmują fani serialu. Ale uwielbiam to. Po każdym spektaklu zostaje jakąś godzinę, żeby zrobić sobie ze wszystkimi zdjęcia. Świetnie jest też to, że ktoś kto zna mnie z "Sherlocka" jednocześnie będzie mógł zobaczyć jak radzę sobie w tak odmiennej roli.
Granie w teatrze to dla aktora chyba największy prestiż.
Tak się uważa, ale z drugiej strony sztuki teatralne też potrafią być okropne. Zauważ, że żyjemy w złotej erze telewizji i internetu. I produkcje, które powstają pod te media są teraz rewelacyjne jakościowo. Dlatego nie warto zamykać się na żadne inicjatywy. Zagranie czegoś nowatorskiego w serialu, może być bardziej rozwijające niż przeciętna rola na deskach West Endu.
Twój kolega z "Sherlocka", Benedict Cumberbatch też grał Hamleta. Idziesz w jego ślady?
Rzeczywiście, wiele osób grało Hamleta i dla każdej osoby jest to szczególne wyzwanie. To naprawdę ważna kreacja, musisz wiele z siebie dać, by sprostać tej postaci. Ale to niesamowite doświadczenie. Najbardziej w pracy aktora lubię właśnie to, że muszę się zmieniać. Bywam też w różnych miejscach. Bardzo się też cieszę, że mogę odwiedzić Warszawę i spotkać się z moimi fanami. To dla mnie naprawdę wiele znaczy.
Rzeszę fanów zawdzięczasz głośnej produkcji BBC. Co jeszcze zmieniła ona w twoim życiu?
Nie zmieniła jakoś wiele. W dalszym ciągu mam życie prywatne i udaje mi się zachować je dla siebie. Sam serial jest wspaniały, sprzedano go do ponad 200 krajów na świecie. Dzięki temu, że dało mi się w jakimś stopniu wypłynąć na tej roli, mam więcej swobody w działaniu. Pozwalam sobie na granie w filmach niezależnych, które uwielbiam, prężnie działam w teatrze. Oczywiście jestem znany głównie z roli Moriartiego, ale nie chce być kojarzony tylko jako drań, dlatego staram się teraz raczej nie grać czarnych charakterów (śmiech).
Moriarty to bardzo mroczna postać. Macie coś wspólnego?
Tak. Myślę, że większość z nas ma tę mroczną stronę. Każdy złoczyńca ma ludzkie oblicze, a każdy heros swoje na sumieniu. Tak już jesteśmy skonstruowani. Nie ma ludzi, którzy są tylko i wyłącznie dobrzy lub źli. Cały trud aktora polega na tym, żeby oddać złożoność postaci. To bardzo ciekawe dla odtwórcy, a później dla widzów. Czasem ciężko im to nawet rozgraniczyć i gdy mnie poznają są zdziwieni, że nie jestem psychopatą.
Jestesteś jednym z tegorocznych gości Warsaw Comic Con. Lubisz takie imprezy?
Jasne! Bywa to czasem onieśmielające, bo setki osób przychodzą, by się z tobą spotkać i chciałbym sprostać ich oczekiwaniom. Dla każdego znaleźć czas, zrobić sobie zdjęcie, wymienić kilka zdań. Czasem smuci mnie to, że nie mogę pozwolić sobie na dłuższą konwersację. W "erze selfie" ja bardzo doceniam zwykłą rozmowę z fanami, kontakt wzrokowy, opinie, które chcą mi przekazać.
Mieliśmy okazję się poznać na festiwalu filmowym w Krakowie. To Twój kolejny raz w Polsce, jak Ci się tu podoba?
Uwielbiam ten kraj! Warszawy jeszcze nie zdążyłem zwiedzić, ale jak sam wiesz byłem pod ogromnym wrażeniem Krakowa. Myślę, że Polacy mają wiele wspólnego z Irlandczykami. Oboje jesteśmy w większości katolikami, to na pewno jakoś ukształtowało nas kulturowo. Dużą wagę przywiązujemy do rodziny, a do tego jesteśmy gościnni i otwarci.
Z tą otwartością w Polsce bywa różnie. Słyszałeś o tym, co dzieje się w polskiej polityce?
Tak słyszałem o tendencjach w polskiej polityce, to dosyć niepokojące. Dla mnie tolerancja i otwartość to jedne z najważniejszych wartości. Często o tym mówię. Jestem bardzo ciekaw jakie ludzie w Polsce mają zdanie o tym wszystkim. Mam nadzieję, że podczas spotkania z fanami uda mi się tego dowiedzieć.
Na koniec wróćmy jeszcze do "Sherlocka". Muszę o to zapytać. Kiedy kolejna odsłona?
Wygląda na to, że to już koniec.
W ogóle ci nie wierzę!
Zaufaj mi, tym razem mówię prawdę. To nie żadna strategia marketingowa (śmiech). Oczywiście, zostawiamy sobie otwarta furtkę. Tak też powiedział reżyser. Ale na pewno nie zobaczymy kontynuacji "Sherlocka" przynajmniej w ciągu kolejnych pięciu lat.