Gutowski: "Dosyć mówienia, że Jan Paweł II nie wiedział o pedofilii"
- Im bardziej Kościół stara się ukryć prawdę o Janie Pawle II, tym te pytania muszą być zadawane głośniej - mówi WP Marcin Gutowski z TVN24, autor głośnego reportażu "Franciszkańska 3".
07.03.2023 | aktual.: 07.03.2023 13:14
Sebastian Łupak, Wirtualna Polska: Od kilku lat trwa debata czy Jan Paweł II wiedział o zbrodniach pedofilii podległych mu księży. Nie masz już wątpliwości?
Marcin Gutowski, reporter TVN24: Wydaje mi się, że nareszcie możemy skończyć tę dyskusję i zakończyć kościelny festiwal rozmydlana tej sprawy. Dosyć mówienia, że Jan Paweł II nie wiedział, czy też że nie potrafił uwierzyć, że księża mogą się dopuszczać takich przestępstw.
Otóż wiedział. Mało tego, wiedział, że dopuszczają się tego także podlegli mu księża z archidiecezji krakowskiej na długo przed tym, jak został papieżem.
Dlaczego ta sprawa jest aż ta istotna?
Sól dziennikarskiej pracy to dociekanie prawdy, zwłaszcza, jeśli dotyczy to postaci tak ważnej jak Jan Paweł II. Dla dziennikarza istotne jest docieranie do rzeczywistości, zwłaszcza tam, gdzie tę prawdę próbuje się ukryć. Im bardziej Kościół stara się ukryć prawdę o Janie Pawle II, tym te pytania muszą być zadawane głośniej.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Skąd intuicja, żeby przyjrzeć się czasom, gdy Wojtyła był metropolitą krakowskim?
Sygnały, że trzeba szukać w Krakowie dostawaliśmy już dawno. Nazwiska kolejnych księży pojawiały się już półtora roku temu. Wtedy jednak jeździliśmy po świecie, pytając o wiedzę papieża i jego działania w Watykanie.
Podajecie trzy nazwiska księży pedofilów, których kardynał Karol Wojtyła przenosił na inne parafie, czy zamykał w klasztorze w latach 60. i 70. To księża Surgent, Loranc i Saduś. Czy to zamyka listę?
Opublikowaliśmy tych kilka przypadków, ale mamy ich więcej. One wymagają kolejnych badań. Mam nadzieję, że historycy, badacze, naukowcy i dziennikarze zainteresują się szerzej tą sprawą i kolejnymi przypadkami. Nie wyczerpujemy tematu – są kolejne nazwiska, kolejni świadkowie, kolejne ofiary.
Pewnie odpowiedzi znajdują się w archiwach kurii krakowskiej?
Nawet bez dostępu do archiwum krakowskiej kurii udało nam się udowodnić, że Karol Wojtyła przeniósł księdza pedofila Sadusia z Krakowa do Austrii. Posłużyliśmy się w tym przypadku archiwami zagranicznymi, do których dostęp jest łatwiejszy niż w Polsce.
O szczegółach tej i innych spraw wiedzą doskonale w kurii krakowskiej. Pytanie, dlaczego do dziś nikt nie zdecydował się na otwarcie tych archiwów i rzetelną, obiektywną, zewnętrzną kwerendę.
Kościół w tej sprawie uparcie milczy?
Są jakieś obietnice jakiejś komisji. Abp Jędraszewski obiecał ją rzekomo ojcu Adamowi Żakowi, Pełnomocnikowi Episkopatu ds. ochrony dzieci i młodzieży. Ale to są wewnątrzsystemowe sprawy, które przypominają raczej zasłonę dymną niż przejrzystą odpowiedź Kościoła na nasze pytania.
Dramatycznie brzmią wyznania ofiar księży Loranca czy Surgenta. Ciężko było namówić te osoby do występu przed kamerami?
Relacje z ofiarami zawsze są trudne i bolesne. Ale bez nich nie da się zrobić takiego materiału. Oddanie głosu ofiarom to podstawa. Niektórzy dziękują nam, że ich krzywda w końcu została usłyszana. Spotkaliśmy kilkadziesiąt ofiar – my do nich przyjechaliśmy i zainteresowaliśmy się ich krzywdą.
A Kościół?
Przez dziesięciolecia się nimi nie zainteresował. Oni już nie ufają Kościołowi, bo Kościół od lat powtarza, że ofiary przestępstw seksualnych księży powinny stać w centrum. I od 50-60 lat nie zrobił nic, żeby je znaleźć i zapytać, czy potrzebują pomocy, wsparcia. Kościół głosi więc jedno, a robi drugie.
Czy twoim zdaniem Jan Paweł II działał zgodnie z prawem kanonicznym w przypadku Surgenta, Loranca i Sadusia, jak twierdzą obrońcy papieża?
Nie jestem specjalistą od prawa kanonicznego i nie chcę się dzielić swoimi opiniami. Odpowiedź na to pytanie jest zawarta w moim reportażu. A odpowiada na nie jeden z najwybitniejszych specjalistów do badania nadużyć seksualnych w Kościele, czyli prawnik kanonista Thomas Doyle. Odsyłam do mojego reportażu. Fakty mówią za siebie.
Sebastian Łupak, dziennikarz Wirtualnej Polski