Marek Piegus przyniósł mu rozpoznawalność
Grzegorz Roman łączył naukę z pracą na planach filmowych, był bardzo popularny. Rola Marka Piegusa wyniosła go na szczyt, rok 1967, gdy widzowie śledzili kolejne przygody serialowego pechowca, należał do niego.
- Zacząłem moją zabawę z filmem, mając pięć i pół roku. Trwała wiele lat. Na planie filmowym spędzałem ponad 200 dni w roku. Marek Piegus był jedną z ostatnich ról, w mojej ocenie nie najlepszą. Najbardziej lubiłem tę pierwszą w filmie "Wyrok" Jerzego Passendorfera. To właśnie ten reżyser ukształtował mnie jako aktora. Spędziliśmy razem wiele godzin poza planem, Jerzy Passendorfer nauczył mnie wszystkiego. Po roli w "Wyroku" pojawiły się kolejne propozycje - wyznał były aktor w rozmowie z Plejadą.