Grzegorz Roman był dziecięcą gwiazdą PRL. Szybko zrezygnował z kariery. Co się z nim stało?
Pamiętacie "Niewiarygodne przygody Marka Piegusa"? W rolę tytułowego urwisa w latach 60. wcielał się Grzegorz Roman. Odtwórca głównej roli już dawno temu porzucił świat filmu i wcale tego nie żałuje. Czym się teraz zajmuje?
Grzegorz Roman był dziecięcą gwiazdą PRL. Szybko zrezygnował z kariery. Co się z nim stało?
Marek Piegus to bohater książki i serialu dla młodzieży. Ekranizacja powieści Edmunda Niziurskiego powstała w 1967 r. i okazała się hitem. Nakręcono dziewięć odcinków. Za scenariusz odpowiadał sam Niziurski, a główną rolę powierzono uroczemu Grzegorzowi Romanowi.
Charyzmatyczny Roman miał 11 lat, gdy wziął udział w produkcji. Wcześniej grał w wielu innych filmach i serialach takich jak "Wyrok", "Smarkula", "Rachunek sumienia" czy "Kochankowie z Marony". Choć mógł robić karierę w świecie show-biznesu, porzucił go, mając zaledwie 15 lat. Do grania już nigdy nie wrócił.
Co się stało?
W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" sprawdzamy, jak bardzo Netflix zmasakrował "Znachora", radzimy, dlaczego niektórych seriali lepiej nie oglądać w Pendolino oraz żegnamy się z "Sex Education", bo chyba najwyższy już czas, nie? Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts, Open FM oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.
Marek Piegus przyniósł mu rozpoznawalność
Grzegorz Roman łączył naukę z pracą na planach filmowych, był bardzo popularny. Rola Marka Piegusa wyniosła go na szczyt, rok 1967, gdy widzowie śledzili kolejne przygody serialowego pechowca, należał do niego.
- Zacząłem moją zabawę z filmem, mając pięć i pół roku. Trwała wiele lat. Na planie filmowym spędzałem ponad 200 dni w roku. Marek Piegus był jedną z ostatnich ról, w mojej ocenie nie najlepszą. Najbardziej lubiłem tę pierwszą w filmie "Wyrok" Jerzego Passendorfera. To właśnie ten reżyser ukształtował mnie jako aktora. Spędziliśmy razem wiele godzin poza planem, Jerzy Passendorfer nauczył mnie wszystkiego. Po roli w "Wyroku" pojawiły się kolejne propozycje - wyznał były aktor w rozmowie z Plejadą.
Grzegorz Roman zrezygnował z kariery jako 15-latek
Romanowi nie było łatwo. - W szkole podstawowej bywałem 50-60 dni w roku, ale miałem życzliwych i tolerancyjnych nauczycieli. Gdy grałem w serialu o Marku Piegusie, kręconym przez wytwórnię łódzką, całymi tygodniami mieszkałem w hotelu w Łodzi. Po południu przychodził nauczyciel, który próbował przerabiać ze mną materiał programu szkolnego. Miałem dość dużą łatwość uczenia się. Jako aktor codziennie musiałem zapamiętywać wiele stron scenariusza. Gdy już pojawiałem się w szkole, odrabiałem zadania domowe na przerwach albo pod koniec godziny lekcyjnej - opowiadał Plejadzie.
W końcu pracowity nastolatek miał dość. W wieku 15 lat samodzielnie postanowił, że nie zagra już w żadnej produkcji. Słowa dotrzymał. Po raz ostatni widzowie zobaczyli go w dramacie z 1970 r. "Abel, twój brat". Wystąpił wówczas razem z Filipem Łobodzińskim i Henrykiem Gołębiewskim.
Młody aktor rzucił szkołę, ale szybko zmienił zdanie
Grzegorz grał w filmach od wczesnego dzieciństwa, był bardzo samodzielny. Nic więc dziwnego, że gdy jako nastolatek zdecydował o końcu kariery, nikt nie był w stanie go przekonać do zmiany zdania.
Jednak gdy jako 16-latek stwierdził, że rzuci też szkołę, rodzice interweniowali. - Miałem 16 lat i powiedziałem, że już więcej nie będę się uczył, idę do pracy, bo szkoła jest nudna. Rodzice zapytali, co będę robił. Odpowiedziałem, że będę pracował w warsztacie samochodowym. Tata pomógł mi znaleźć pracę, a ja po tygodniu już wiedziałem, że szkoła wcale nie jest głupim pomysłem. Przywrócony na jej łono pilnowałem, aby więcej nie gadać głupot - zdradził dorosły już Roman.
Wrócił do nauki, jednak często zmieniał szkoły. Trudno mu było przystosować się do normalnej codzienności wypełnionej nieciekawymi obowiązkami: - W czymś zawsze podpadałem i wylatywałem. To był bardzo burzliwy okres w moim życiu.
Porzucił aktorstwo i nie żałuje
Roman jako dorosły człowiek wyemigrował do Niemiec, a od ponad 20 lat mieszka na Wyspach Kanaryjskich. Żyje tam spokojnie razem z żoną i choć nie zarabia dużo, jest szczęśliwy. Pracuje, oprowadzając wycieczki, ale nie tylko. Główne zajęcie małżonków związane jest z prawem - pomagają ludziom "pokonać machinę urzędniczą".
- Nigdy nie zdarzyło się, żebym pomyślał: "Źle zrobiłem, że przestałem grać, może byłbym wielkim aktorem". Nigdy nie pojawiła się myśl, że chciałbym wrócić do aktorstwa. [...] Na pytanie, czy nie żałuję, że wyjechaliśmy na Wyspy Kanaryjskie, odpowiadam: "Żałuję tylko jednego, że tak późno wyjechaliśmy. Należało to zrobić 10 lat wcześniej".