Grażyna Lisiewska: gdzie się podziała pyskata Mariolka z "Czterdziestolatka"?
Był to jej pierwszy i ostatni występ na ekranie. Od tamtej pory Grażyna Lisiewska nie wróciła już przed kamery. A szkoda, bo widać było, że młoda dziewczyna ma w sobie ogromny potencjał.
Trzyma się z dala od reflektorów. Jak dziś wygląda?
Był to jej pierwszy i ostatni występ na ekranie. Od tamtej pory Grażyna Lisiewska nie wróciła już przed kamery. A szkoda, bo widać było, że młoda dziewczyna ma w sobie ogromny potencjał.
Zamiast karierą zajęła się rodziną i wychowywaniem syna. Trzyma się z dala od reflektorów i w zasadzie niewiele dziś o niej wiadomo. O Lisiewskiej przypominano sobie, gdy ujrzano Gruzę w towarzystwie innej kobiety i prasa zaczęła rozpisywać się o jego romansach.
Romans na planie
Na plan „Czterdziestolatka” Grażyna Lisiewska trafiła dzięki Jerzemu Gruzie.
Nie miała studiów aktorskich ani żadnego doświadczenia zawodowego, jednak reżyser szybko wyczuł potencjał młodej dziewczyny. Nie krył też, że Lisiewska bardzo mu się podobała – rolę Mariolki napisano specjalnie dla niej.
Początkująca aktorka szybko odwzajemniła uczucie reżysera. W trakcie zdjęć zostali parą, a niedługo potem okazało się, że Lisiewska jest w ciąży. Pobrali się niedługo potem.
Reżyser kobieciarz
Ich znajomi podchodzili do tego związku nieco sceptycznie – Gruza miał bowiem opinię kobieciarza i śmiał się, że mało która panna potrafiła oprzeć się jego urokowi. Prasa już wcześniej rozpisywała się o jego sercowych podbojach.
- Jeśli mnie któraś zainteresowała i na nią spojrzałem, ona się z miejsca potykała. Niektórzy aktorzy ćwiczyli takie sztuczki – opowiadał w wywiadzie dla magazynu „Show”. - Ja to miałem naturalnie, gdy mnie ktoś zainteresował.
Kobiety były najważniejsze
Gruza przyznawał wprost, że miał się za podrywacza, ale dodawał też na swoje usprawiedliwienie, że bardzo często się zakochiwał.
- Byłem zakochany wielokrotnie, często bardzo przez to cierpiałem – mówił w „Playboyu” i dorzucał, że kobiety zawsze były w jego życiu najważniejsze.
Choć nie zawsze potrafił dotrzymać im wierności.
- Występowały prawie równolegle. Niektórzy biorą mnie za playboya, bo zawsze interesowałem się płcią przeciwną. Owszem, często oglądałem się za kobietami. Przeżyłem to wielokrotnie, ale nie chcę wyjść na starego samochwałę – twierdził.
''Tak bywa...''
Być może dlatego, by uniknąć plotek, Lisiewska i Gruza nie afiszowali się ze swoim małżeństwem i w zasadzie niewiele osób wiedziało, że są parą.
Po „Czterdziestolatku” zresztą aktorka zupełnie zniknęła z branży i nigdy nie wyjaśniła powodów swojego odejścia. Nieco światła rzucił na tę sprawę Gruza, pytany, dlaczego jego żona nie zagrała w innych filmach.
- Bo nie jest aktorką. Trafiła tylko na swoją rolę i na tym koniec. Tak bywa… - odpowiadał w „Playboyu”.
Poświęciła się rodzinie
Lisiewska (na zdjęciu z Jerzym Gruzą) miała na głowie zresztą inne sprawy – wychowywanie syna, który urodził się tuż po zakończeniu zdjęć do „Czterdziestolatka”.
Paweł nie poszedł w ślady rodziców i ponoć wcale nie ciągnęło go do branży rozrywkowej – wolał zostać prawnikiem.
Jego rodzice dziś rzadko pojawiają się publicznie razem. Czasami można ich zobaczyć na jakiejś większej gali lub imprezie, a jedno z ostatnich ich wspólnych zdjęć pochodzi z 1994 roku, z ceremonii rozdania Wiktorów.
''Życiowe sprawy nas rozdzieliły''
Nie jest tajemnicą, że małżeństwo Gruzy przeżywa kryzys. Reżyser, pytany, czy wciąż jest mężem Lisiewskiej, odpowiadał tajemniczo:
Ale, choć widuje się go w towarzystwie innych kobiet, a magazyny plotkarskie łączą go z Tatianą Sosną-Sarno (na zdjęciu), Gruza twierdził, że nie zamierza się rozwodzić.
– Między nami jest dobrze jak dobrze... Nie rozstaliśmy się, życiowe sprawy nas rozdzieliły – wyznawał. – Nie jest to sprawa rozwodowa, tylko sprawa odległościowa. Ona nie chce się przeprowadzić do Warszawy, a ja na Wybrzeże. Ale o rozwodzie nie ma mowy... – podkreślał. (sm/gk)